PolskaMorderca Polaków został bohaterem narodowym

Morderca Polaków został bohaterem narodowym

Gdy 100 lat temu urodził się Stepan Bandera - nie istniała ani wolna Polska, ani wolna Ukraina. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Bandera stał się obywatelem II RP, ale Polska nie była dla niego Ojczyzną - stała się w jego świadomości obok Związku Sowieckiego ciemiężycielem jego narodu.

07.08.2009 | aktual.: 07.08.2009 14:43

Gdy w czasie wojny polsko-bolszewickiej marszałek Józef Piłsudski przepraszał Symona Petlurę za to, że nie może go dalej wspierać w walce o niepodległość Ukrainy - Bandera miał 12 lat. Piłsudski nie miał wyjścia. Moskwa nie zgadzała się na niepodległą Ukrainę, a Petlura był za słaby, żeby utrzymać się samodzielnie w Kijowie. Gdy wycofali się stamtąd żołnierze Piłsudskiego - los jego oddziałów i niepodległej Ukrainy był przesądzony.

Po powstaniach na Śląsku, plebiscycie na Warmii i Mazurach, powstaniu w Wielkopolsce i wojnie z Bolszewikami - Polska musiała wreszcie okrzepnąć. Zacząć po 123 latach zaborów budowę struktur państwa. Zapewnić swoim obywatelom bezpieczeństwo i możliwość rozwoju. II Rzeczpospolita była krajem wieloetnicznym. Były regiony, gdzie Polacy byli mniejszością we własnym kraju. Polska zlepiona z terytoriów, które ponad 100 lat należały do zaborców starała się umocnić na nich swoja administrację i ludność.

Na Wołyniu dominowali Ukraińcy, którzy patrzyli z nienawiścią na rozwijające się polskie osadnictwo, kościoły i administrację. Gdy Stepan Bandera owładnięty ideą niepodległej Ukrainy zaangażował się w działalność nacjonalistów, jego głównym wrogiem stało się państwo polskie.

W 1934 roku po zamordowaniu polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego – Bandera jako jeden z organizatorów zamachu został skazany na karę śmierci, którą później polski sąd zamienił na dożywocie. Podczas procesu zasłynął wśród ukraińskich nacjonalistów, gdy odmówił składania zeznań po polsku, choć doskonale znał ten język – studiował nawet na Politechnice Lwowskiej. Przesiedział w polskim więzieniu do wybuchu II Wojny Światowej, kiedy został zwolniony. Upadek II Rzeczpospolitej był dla niego kolejną szansą na spełnienie marzeń o niepodległej Ukrainie.

Bandera uważał, że ten cel może uświęcać nawet taktyczną współpracę z Niemcami. Nie zgadzał się natomiast z innymi nacjonalistami, że taki sojusz ma być trwały. Po upadku Polski jego głównym wrogiem stała się komunistyczna Rosja. Marzył o wojnie Hitlera ze Stalinem. I w końcu się jej doczekał. Zorganizował oddziały ukraińskich nacjonalistów, które ramię w ramię z hitlerowcami wkroczyły w 1941 roku na tereny zajęte wcześniej przez bolszewików.

Gdy ukraińskie oddziały razem z hitlerowcami wkroczyły w 1941 roku do Lwowa – Bandera proklamował tam niepodległą Ukrainę. Hitler, który nie dopuszczał myśli o niepodległej Ukrainie, bo traktował wszystkich Słowian jako przyszłych niewolników rasy germańskich panów - zażądał odwołania tej proklamacji. Bandera odmówił, został aresztowany i wylądował w obozie koncentracyjnym. Choć wyszedł dopiero pod koniec wojny, jego ideologia żyła i zagrzewała do działań jego rodaków.

W jego imię tak zwani "banderowcy" dokonali jednej z najpotworniejszych zbrodni II Wojny Światowej - wymordowali na Wołyniu pół miliona Polaków i polskich Żydów. To była czystka etniczna, która miała stworzyć przestrzeń pod budowę wymarzonej wolnej Ukrainy. Dziś jego zwolennicy mówią, że on nie ma z rzezią wołyńską nic wspólnego, bo siedział w hitlerowskim obozie. Jednak nigdy ani on ani jego polityczni współpracownicy nie powiedzieli słowa na ten temat. Nie odcięli się od zbrodniarzy, którzy z barbarzyńskim okrucieństwem mordowali bezbronnych Polaków na Wołyniu.

Po wyjściu z obozu koncentracyjnego Bandera jako ofiara nazizmu dostał azyl na Zachodzie. Jednak sowieci nie darowali mu związków z hitlerowcami i w 1959 roku został w Monachium zamordowany przez agenta KGB.

W setną rocznicę jego urodzin - prezydent wolnej Ukrainy - Wiktor Juszczenko ogłosił rok Bandery. Uznawany przez miliony Ukraińców za faszystę i zbrodniarza Stepan Bandera został oficjalnie namaszczony na narodowego bohatera.

Dla Polaków to w najlepszym przypadku tragiczna postać. W żadnym wypadku postać bohaterska, bo nie może dla nas być bohaterem - człowiek, który odnosił się do Polski i Polaków z nienawiścią i którego ideologia doprowadziła do wymordowania pół miliona polskich niewinnych obywateli.

Wiktor Juszczenko powinien wziąć pod uwagę stosunek Polaków do tej postaci. Nie zrobił tego i próbuje uczynić z niego bohatera. Juszczenko zawdzięcza poniekąd swoją prezydenturę polskim politykom, którzy jak jeden mąż rzucili się na ratunek wolnej Ukrainy, której groziło znowu pełne podporządkowanie Rosji. Zaledwie kilka lat temu wspólnie świętowaliśmy na kijowskim Majdanie odrzucenie sfałszowanych przez Rosję i jej popleczników wyborów.

Dla Polski niepodległa Ukraina ma strategiczne znaczenie. Tylko silne i niepodległe kraje - Polska i Ukraina są w stanie zrównoważyć imperialne zakusy potężnej Rosji. Dlatego Polska jest rzecznikiem integracji Ukrainy z Unią Europejską i NATO. Wielkim zwycięstwem tej polityki ma być wspólna organizacja EURO 2012. Możliwe jest także historyczne pojednanie i przezwyciężenie wzajemnych uprzedzeń i krzywd przeszłości. Jednak trudno będzie o pojednanie, jeśli na grobach tysięcy Polaków wymordowanych przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu będą stawały pomniki Stepana Bandery.

Polski prezydent i premier dotychczas w tej sprawie milczeli i usiłowali niczym nie zadrażnić polsko-ukraińskich stosunków, kładąc pamięć o ludobójstwie i czystkach etnicznych na Wołyniu na ołtarzu strategicznych interesów Polski.

Są wakacje, więc politykom łatwiej jest milczeć a zwykli ludzie bardziej interesują się rowerami niż tym czyimi śladami te rowery jadą. Piszę te słowa, bo kilkunastu chyba nieświadomych tego wszystkiego Ukraińców wjeżdża właśnie do Polski na rowerach chcąc uczcić pamięć Stepana Bandery. Dokąd zaprowadzi nas ten rajd?

Jarosław Gugała specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)