Mocne słowa Jana Olszewskiego o Wałęsie. "Miał niepowtarzalną szansę"
- Z góry nie mógłbym zakładać, że Lech Wałęsa wszystkiego się wyprze. Zakładałem przecież, że ludzie powinni reagować dość racjonalnie. Moim zdaniem Wałęsa miał wtedy niepowtarzalną szansę, aby zrzucić z siebie ciężar przeszłości - mówi Jan Olszewski, były premier, którego rząd odwołano w czasie "nocnej zmiany".
- Motywy Wałęsy były różne. Muszę jednak przyznać Lechowi Wałęsie, że nie ukrywał swojego nastawienia do mnie. Rozmawiałem z nim zaraz po tym, jak moja kandydatura na premiera została wysunięta przez Jarosława Kaczyńskiego i poparta przez kluby parlamentarne - wspomina dla gazeta.pl Jan Olszewski..
- Uważałem, że choćby lojalność i moje stosunki z Wałęsą wymagały, abym sam mu przekazał, że mam być kandydatem na premiera. Wałęsa z całą szczerością odpowiedział mi, że ma swojego kandydata i nie jestem nim ja, ale Jan Krzysztof Bielecki - opowiada. - Powiedział też, że zrobi wszystko, aby moja misja nie doszła do skutku - dodaje Olszewski.
Przyznaje, że różnie mówiono o kontaktach Wałęsy z SB. - Traktowałem to z dobrodziejstwem inwentarza - do momentu, gdy po objęciu urzędu dowiedziałem się szczegółów jego kontaktów z SB - wspomina.
"Nocna zmiana” - zobacz najważniejsze fragmenty głośnego dokumentu:
"Nocna Zmiana. to fałsz, urojenia Kurskiego i popaprańców Premier Olszewski chciał pozostać przy korycie nie mając szans więc uruchomił teczki po to ,byśmy się tak podzielili , by zniszczyć mądrą lustrację ,by nie można powołać długo żadnego rządu, to prowokator nieodpowiedzialny, tym ruchem zniszczył wszystkie struktury Państwa" - napisał Wałęsa po wyemitowaniu filmu w rocznicę 4 czerwca.
Wotum nieufności dla rządu Olszewskiego
25 lat temu, w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r., Sejm udzielił wotum nieufności rządowi Jana Olszewskiego. Bezpośrednią przyczyną jednego z najpoważniejszych kryzysów polskiej demokracji po 1989 r. stała się sprawa lustracji przeprowadzanej przez ówczesnego szefa MSW Antoniego Macierewicza.
4 czerwca 1992 r. minister Antoni Macierewicz przekazał przewodniczącym wszystkich klubów parlamentarnych listę zawierającą nazwiska ministrów, posłów, senatorów oraz kilku wysokich urzędników kancelarii prezydenta umieszczonych w rejestrach współpracowników organów bezpieczeństwa PRL.
W sumie znalazły się na niej 64 osoby. Na oddzielnej liście, którą otrzymali prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu, I prezes Sądu Najwyższego i prezes Trybunału Konstytucyjnego były nazwiska prezydenta Lecha Wałęsy i marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego.
Działania Macierewicza były realizacją uchwały lustracyjnej przyjętej przez Sejm 28 maja 1992 r. Zobowiązywała ona ministra spraw wewnętrznych do tego, ażeby podał do 6 czerwca 1992 r. "pełną informację na temat urzędników państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także senatorów, posłów, a do dwóch miesięcy - sędziów, prokuratorów, adwokatów oraz do sześciu miesięcy - radnych gmin i członków zarządów gmin, będących współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w latach 1945-1990".
Przekazane listy z nazwiskami oraz forma lustracji przeprowadzanej przez ministra spraw wewnętrznych wywołały wśród polityków ogromne emocje. Część z nich oceniała całą akcję, jako polityczny odwet i próbę ratowania rządu. Inni interpretowali informacje uzyskane od Macierewicza dosłownie, jako spis współpracowników komunistycznego aparatu bezpieczeństwa.
Prezydent Lech Wałęsa początkowo podjął próbę wytłumaczenia powodów, dla których jego nazwisko wymienione zostało na tzw. liście Macierewicza. W tym celu wysłał list do premiera Jana Olszewskiego i oświadczenie o tej samej treści do PAP. Pisał w nich: "Aresztowano mnie wiele razy. Za pierwszym razem, w grudniu 1970 roku, podpisałem 3 albo 4 dokumenty. Podpisałbym prawdopodobnie wtedy wszystko, oprócz zgody na zdradę Boga i Ojczyzny, by wyjść i móc walczyć. Nigdy mnie nie złamano i nigdy nie zdradziłem ideałów ani kolegów".
Po konsultacjach m.in. z politykami Unii Demokratycznej i Konfederacji Polski Niepodległej Lech Wałęsa, zdając sobie sprawę z tego, iż w Sejmie istnieje większość zdolna do obalenia rządu Jana Olszewskiego, zmienił postępowanie. Wycofał swoje wcześniejsze oświadczenie i ogłosił komunikat, w którym stwierdzał: "Teczki ze zbiorów MSW uruchomiono wybiórczo. Podobny charakter ma ich zawartość. Znajdujące się w nich materiały zostały w dużej części sfabrykowane".
Prezydent uznał procedurę zastosowaną przy lustracji za niezgodną z prawem i zwrócił uwagę na fakt, iż umożliwia ona polityczny szantaż. Ponadto stanowi zagrożenie dla stabilizacji państwa. Po wydanym oświadczeniu Lech Wałęsa wysłał do Sejmu pismo, w którym zwracał się o natychmiastowe odwołanie Jana Olszewskiego ze stanowiska premiera.
4 czerwca w godzinach wieczornych prezydent przybył do parlamentu, aby obserwować debatę nad wnioskiem o wotum nieufności dla prezesa Rady Ministrów.
Przebieg obrad, transmitowanych przez telewizję, był bardzo burzliwy. Około godz. 23 premier Olszewski, zdając sobie sprawę z tego, iż jego misja dobiega końca, wygłosił w TVP przemówienie. "Uważam - mówił premier - że naród polski powinien mieć poczucie, że wśród tych, którzy nim rządzą nie ma ludzi, którzy pomagali UB i SB utrzymywać Polaków w zniewoleniu. Uważam, że dawni współpracownicy komunistycznej policji politycznej mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa wolnej Polski".
W tym samym czasie na trwającym w Sejmie spotkaniu prezydenta z liderami najważniejszych klubów parlamentarnych, z wyjątkiem Porozumienia Centrum i Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ustalono, że po odwołaniu gabinetu Olszewskiego premierem zostanie Waldemar Pawlak.
Po powrocie do parlamentu premier Olszewski wygłosił kolejne przemówienie, w którym bronił lustracji.
Po północy, czyli już 5 czerwca, Sejm poparł wniosek o wotum nieufności dla rządu Jana Olszewskiego. Za jego przyjęciem głosowało 273 posłów m.in. z Unii Demokratycznej, Kongresu Liberalno-Demokratycznego, Polskiego Programu Gospodarczego, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Konfederacji Polski Niepodległej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przeciwko 119 - ze Zjednoczenia Chrześcijańsko - Narodowego, Porozumienia Centrum, Porozumienia Ludowego i "Solidarności".
Tego samego dnia Sejm głosami 261 posłów powołał na stanowisko prezesa Rady Ministrów Waldemara Pawlaka.
Oceniając znaczenie wydarzeń 4 czerwca prof. Wojciech Roszkowski mówi w wywiadzie dla PAP: "Głównym skutkiem nocy 4 czerwca 1992 r. było nie tylko usunięcie rządu Jana Olszewskiego i powstanie nowej koalicji z Pawlakiem na czele, ale przede wszystkim zaniechanie lustracji. Na tamtej liście znalazł się prezydent, marszałek sejmu i różne inne ważne postacie. Dla szerokich kręgów Polaków brzmiało to jak jakiś horror. Ludzie powątpiewali czy jest to w ogóle możliwe, aby dawne służby sięgały tak daleko i wysoko. Dla tych, którzy wiedzieli jak sprawy mają się naprawdę, była to sytuacja tragiczna, ponieważ nie mogli przekonać szerokich kręgów społeczeństwa do tego, że tak właśnie jest. Ostatecznym dowodem, że jest to niewiarygodne dla dużej części społeczeństwa były wybory z 1993 r., w których postkomuniści wrócili do władzy".
Z kolei prof. Antoni Dudek w "Historii politycznej Polski 1989-2005" szukając przyczyn upadku gabinetu Jana Olszewskiego wskazuje przede wszystkim na to, iż był to rząd mniejszościowy, którego premierowi nie udało się stworzyć większościowej koalicji. Wobec tego jego odwołanie było tylko kwestią czasu.
"Jednak gwałtowny sposób, w jaki dokonano obalenia tego gabinetu - pisze prof. Dudek - a także umiejętne zachowanie samego premiera w ostatnim dniu urzędowania, sprawiły, że w opinii części Polaków padł on ofiarą spisku. W takim przekonaniu mogła ich umocnić zmasowana kampania propagandowa, jaką przeprowadzono przeciwko ekipie Olszewskiego natychmiast po jego usunięciu. Jej wiodącym motywem stało się początkowo oskarżenie o próbę dokonania - przy okazji akcji lustracyjnej - zamachu stanu".
Jak pisze Dudek, po odwołaniu rządu Olszewskiego Lech Wałęsa oskarżył byłego premiera o to, że jego celem było zmuszenie go do złożenia dymisji. Według prezydenta Olszewski miał zająć jego miejsce, a Macierewicz miał zostać premierem.
Ocena rządu Jana Olszewskiego nadal pozostaje niejednoznaczna. Jego zwolennicy podkreślają, że jako pierwszy otwarcie sformułował zamiar przystąpienia Polski do NATO, a w sprawach gospodarczych kontynuował reformy o charakterze rynkowym. Przeciwnicy zwracają uwagę na jego niezdolność do zbudowania szerokiej koalicji rządowej, wypominają brak zasadniczych reform gospodarczych i administracyjnych.
Wielu historyków i publicystów zwraca również uwagę na fakt, że wydarzenia z 4 czerwca przyniosły straty przede wszystkim szeroko rozumianemu obozowi antykomunistycznemu, wzmacniając pośrednio partie wywodzące się z PRL: Socjaldemokrację Rzeczypospolitej Polskiej i Polskie Stronnictwo Ludowe.
Źródło: gazeta.pl/PAP/WP