Ministrowie Szydło sprzeciwiają się obniżeniu wieku emerytalnego. Ekspert: PiS jest pod ścianą, musi zrealizować tę obietnicę
• Trzech ministrów sprzeciwia się obniżeniu wieku emerytalnego wg modelu PiS
• Na przeciwnym biegunie jest premier Szydło i prezes Kaczyński
• Zdaniem dr hab. Rafała Chwedoruka niewywiązanie się z obietnicy zrujnowałoby wysokie poparcie dla PiS
• Dr Balawajder: opozycja błyskawicznie wykorzystałaby tę decyzję jako argument przeciwko rządzącej partii
18.07.2016 | aktual.: 18.07.2016 16:37
Trzech ministrów rządu Beaty Szydło sprzeciwia się obniżeniu wieku emerytalnego według modelu obiecanego przez Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej. Takie stanowisko zajmują Paweł Szałamacha, Mateusz Morawiecki i Jarosław Gowin, czyli odpowiednio szefowie resortów finansów, rozwoju oraz nauki i szkolnictwa wyższego. Jak informuje "Gazeta Wyborcza" pierwszy ze wspomnianych członków rządu chce, aby Polacy mogli przechodzić na emeryturę w wieku 60 (kobiety) i 65 lat (mężczyźni), ale po udowodnieniu długiego stażu pracy (35 lat kobiety i 40 lat mężczyźni). Za powiązaniem wieku emerytalnego ze stażem pracy opowiada się również minister Morawiecki. Z kolei Jarosław Gowin - choć jest przeciwnikiem reformy - uważa, że skoro Polacy chcą krócej pracować, to należy znaleźć rozwiązanie, które nie zrujnuje systemu ubezpieczeń. Czy przekonają oni do swoich racji pozostałych członków rządu na czele z panią premier?
Obniżenie wieku emerytalnego ma być tematem wtorkowego posiedzenia Rady Ministrów. Trudno jednak oczekiwać, aby rząd zmienił swoje wcześniejsze stanowisko w tej sprawie. Prezydencki projekt pozwalający Polakom przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, popiera większość członków gabinetu Szydło na czele z nią samą. Wielkim zwolennikiem reformy jest również szef PiS Jarosław Kaczyński. Były premier doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że niezrealizowanie tej obietnicy mogłoby zakończyć się dla jego formacji polityczną katastrofą.
- Jednym z najważniejszych czynników, który przyciągnął wyborców do Prawa i Sprawiedliwości - również tych, którzy kiedyś nie byli zwolennikami tej partii - była kwestia obniżenia wieku emerytalnego. Spośród wszystkich obietnic PiS stała się ona symboliczna i dotyczyła sytuacji, która wcześniej oburzała przeciętnego zjadacza chleba. To sprawia, że Prawo i Sprawiedliwość jest pod ścianą i musi ją zrealizować - wyjaśnia Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. W jego ocenie, nie dotrzymanie tej obietnicy może zrujnować wysokie poparcie, jakim cieszy się dziś PiS i doprowadzić do wyborczej porażki tej partii w 2019 roku.
- Opozycja błyskawicznie wykorzystałaby tę decyzję jako argument przeciwko rządzącej partii, akcentując, że Polacy zostali oszukani w kampanii wyborczej. Jednocześnie Platforma Obywatelska podkreślałaby, że ich program wydłużający wiek emerytalny był jednak słuszny, ponieważ opierał się na trosce o finanse państwa - przewiduje politolog dr Grzegorz Balawajder z Uniwersytetu Opolskiego. Ekspert jest przekonany, że PiS nie ma wyjścia i musi zrealizować swoją obietnicę bez względu na to, czy jest ona słuszna z punktu widzenia dyscypliny finansowej państwa.
Zdaniem politologa UO, stanowisko trójki ministrów pokazuje, że w gabinecie Szydło ma miejsce zderzenie polityki z ekonomią. - W kampanii wyborczej i pierwszych miesiącach rządu prym wiodła ta pierwsza. Teraz ekonomia przystępuje do kontrofensywy i głośno zaczyna upominać się o swoje racje - wyjaśnia dr Balawajder. Ekspert zauważa, że w przypadku zwycięstwa ekonomii zawiedziona zostanie duża część wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Z drugiej strony jednak, triumf polityki może doprowadzić do ruiny finansów państwa, a stąd już prosta droga do pierwszych dymisji w rządzie. Zdaniem politologa UO, taki scenariusz mógłby dotyczyć ministra Szałamachy.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska są przekonani, że reforma na pewno zostanie zrealizowana, ale nie wiadomo kiedy to nastąpi. Część posłów jest przekonanych, że reforma wejdzie w życie z początkiem przyszłego roku. Inni z kolei tłumaczą, że ustawa może zostać przeciągana aż do 2018 roku i stanie się paliwem, które pozwoli odnieść PiS kolejny polityczny triumf, najpierw w wyborach samorządowych, a następnie parlamentarnych.