Mieszkańcy wokół granicy z Rosją. "Absurd. Tego nikt nie chce. Wchodzą nam w szkodę"

Wokół Tarczy Wschód, strategicznego projektu obronnego Polski, pojawiają się pierwsze kontrowersje. Początkowo urzędnicy zapewniali, że da się ją wybudować bez wywłaszczeń. Tymczasem okazało się, że jest inaczej. - U nas trzech rolników dostanie ostro po grzbiecie - mówią nam mieszkańcy przygranicznych wsi.

Donald Tusk odwiedził pierwszy odcinek Tarczy Wschód
Donald Tusk odwiedził pierwszy odcinek Tarczy Wschód
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Olkusnik
Tomasz Molga

W okolicach Gołdapi na granicy z Rosją zakończono budowę pierwszego odcinka Tarczy Wschód, strategicznego projektu Polski, zabezpieczającego przed atakiem ze strony Rosji. Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, nie wszyscy widzą w tym sens, zwłaszcza mieszkańcy, którzy prawdopodobnie będą zmuszeni odstąpić ziemię pod instalacje.

- O planach wojska dowiedziałam się, gdy zobaczyliśmy obcych ludzi jeżdżących po okolicznych polach bez pytania właścicieli o zgodę właścicieli. Mam pola uprawne bezpośrednio przy granicy z Rosją. Nieoficjalnie dowiedziałam się, że miałoby tam powstać pole minowe. Nikt z nami nie rozmawia, nie wiem, czy mam inwestować w tę ziemię pieniądze, czy planować zasiewy - mówi WP Wioleta, rolniczka z gminy Braniewo (woj. warmińsko-mazurskie). Uprawia ziemię przy miejscowościach Kalinowo i Wilki, to przy samej granicy z obwodem królewieckim.

- Jest to przykre, kiedy ogłaszane są plany budowy, a ludzi stawia się pod ścianą. Nie ma konsultacji społecznych, czy rzetelnych oficjalnych informacji - dodaje. - Nie wierzę, że linia umocnień nam pomoże. Z relacji wojny w Ukrainie widzimy drony i ostrzał rakietami, a takie linie rozwala się odpowiednią bronią - komentuje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czemu USA nie dało sprzętu Ukrainie? "Rozpłynięcie broni atomowej"

Burza o Tarczę Wschód. "Po co to? Rakiety przelecą nad nami"

Tydzień temu premier Donald Tusk, wizytując budowę Tarczy Wschód pod Gołdapią, powiedział, że na potrzeby tej instalacji "nie będzie wysiedleń". Ministerstwo Obony Narodowej ogłosiło, że budowa będzie prowadzona na terenach i obiektach należących do Skarbu Państwa, m.in. Agencji Mienia Wojskowego, Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe, czy Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.

Rozmówczyni WP relacjonuje, że wśród rolników zapanował niepokój, ponieważ zdano sobie sprawę, że część osób użytkuje grunty przy samej granicy. Dopiero ostatnio MON przekazał: "w przypadku konieczności pozyskania nieruchomości będących własnością prywatną, będą one nabywane - co do zasady - w ramach dobrowolnych umów. Jedynie w przypadku braku takiej możliwości rozważona zostanie ewentualna konieczność wywłaszczenia za odpowiednim odszkodowaniem".

Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej poinformowało, że "aktualnie nie są prowadzone rozmowy z właścicielami lub dzierżawcami obecnie użytkowanych rolniczo działek, związanych z udostępnieniem przez nich terenów na potrzeby budowy Tarczy Wschód".

"Dostanie po grzbiecie trzech rolników"

- Nad nami najwyżej przelecą rakiety i bomby, ale trudno się spodziewać, że z Królewca zaatakuje nas wielka armia, piechota idąca tyralierą - mówi sołtys innej z przygranicznych miejscowości.

- Powinno się rozbudować obronę przeciwrakietową. Wszędzie piszą, że wojna z Rosją będzie toczona poprzez systemy elektroniczne i naciśniecie guzików. Tymczasem politycy wyskakują z propozycją wykopania fosy. Do jakich czasów my się cofamy? - dodaje.

Rozmówca wyjaśnia, że w jego miejscowości "dostanie po grzbiecie trzech rolników", uprawiających ziemię przy granicy. Jeden z nich ma pole wzdłuż pasa granicznego i jak policzono, może stracić 20-30 hektarów na rzecz planowanej Tarczy Wschód.

- Politycy powinni uwzględnić, że rolnicy mają zaplanowane inwestycje na lata, ponieśli koszty, mają zobowiązania związane z udzielonymi dotacjami - dodaje. - Ogólnie jest to absurd. Tego nikt nie chce. Wchodzą nam w szkodę - podsumowuje.

Politycy na pierwszym odcinku Tarczy Wschód
Politycy na pierwszym odcinku Tarczy Wschód© East News | Wojciech Olkusnik

W komentarzach rolników słychać echa wypowiedzi krytyka tarczy gen. Leona Komornickiego, byłego zastępcy Szefa Sztabu Generalnego. - Wojska lądowe rosyjskiej armii w pierwszej kolejności nie zaatakują czołgami Tarczy Wschód. Nie ma takiej potrzeby, bo zostanie ona zmiażdżona w wyniku uderzeń ogniowych różnorodnych systemów, począwszy od systemów artyleryjskich z użyciem amunicji specjalnej - komentował w serii wpisów i wypowiedzi telewizyjnych.

- Oczywistością jest, że obiektami i obszarami uderzeń powietrzno-rakietowych - pierwszej fazy agresji militarnej - będą miasta i kluczowe miejscowości, a tym samym i tam znajdujące obiekty cywilne. (...) I to jest kluczowy problem w operacji obronnej RP - podkreślał generał.

W wywiadzie dla Polskiego Radia wojewoda warmińsko-mazurski Radosław Król uspokajał, że nie wszystkie elementy systemu zostaną umieszczone bezpośrednio na granicy, a niektóre mogą być instalowane kilka kilometrów dalej.

- Wiem, że rolnicy się boją, że na granicy ktoś posieje zboże, a ktoś inny wjedzie. Nie wszystkie przeszkody muszą być ustawiane. Mogą być przygotowane i ustawione kilka kilometrów dalej od granicy. Tak też będzie w większości sytuacji. Nie wszystko będzie rozstawione od razu. Nie po to Tarcza Wschód jest realizowana, żeby pokazywać potencjalnym agresorom, jak będziemy się bronić - mówił wojewoda.

Tarcza Wschód, której realizacja potrwa do 2028 roku, obejmuje budowę umocnień, przeszkód terenowych, systemów rozpoznania, baz wojskowych oraz węzłów logistycznych. Całość ma objąć około 800 kilometrów granic Polski z Rosją i Białorusią, stanowiąc kluczowy element wschodniej strategii obronnej kraju.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjakaliningrad
Wybrane dla Ciebie