"Dostaliśmy jałmużnę". Mieszkańcy Przewodowa o otrzymanej pomocy
- Zgasły światła i nikt już o nas nie pamięta - mówią właściciele zniszczonych mieszkań i budynków gospodarczych w Przewodowie, którzy czekają na pomoc od państwa, by móc je wyremontować. To tam 15 listopada ubiegłego roku spadł pocisk. W wyniku jego eksplozji zginęły dwie osoby.
Do tragedii w Przewodowie, małej miejscowości w powiecie hrubieszowskim na Lubelszczyźnie, doszło 15 listopada. Tym, co się tam wydarzyło, żyły media na całym świecie. Wkrótce po eksplozji, do której doszło na terenie firmy zajmującej się skupem zboża, do Przewodowa przyjechał wojewoda lubelski Lech Sprawka. Pojawił się tam także prezydent Andrzej Duda - przypomina serwis wyborcza.pl.
Mieszkańców Przewodowa przekonywano, że nie zostaną sami po tym, co się tam wydarzyło. Oprócz zapewnień o pomocy finansowej i psychologicznej dla rodzin ofiar, mieszkańcy wielokrotnie słyszeli też, że otrzymają pomoc w likwidacji szkód, jakie wyrządził wybuch. Okazało się jednak, że były to tylko puste słowa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Pani Elżbieta, rozmówczyni serwisu wyborcza.pl, jest mieszkanką jednego z dwóch bloków stojących kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie spadła rakieta. Wybuch uszkodził w budynku m.in. okna, drzwi i dach.
Czekali na pomoc przez wiele tygodni
Kobieta opowiada, że przez wiele tygodni ludzie czekali na obiecaną pomoc. Ta jednak nie nadchodziła. - W końcu pojechaliśmy do naszego wójta, a on powiedział, że to nie jest jego rola, bo on na naprawianie szkód nie ma pieniędzy. A poza tym jego zdaniem to wszystko powinno być przyznane odgórnie od państwa - wspomina pani Elżbieta.
Dopiero po wielokrotnych naciskach coś się ruszyło. Jak ustaliła "Wyborcza", wojewoda przyznał ok. 60 tys. zł dotacji, na pomoc mieszkańcom Przewodowa, których mienie zostało zniszczone w efekcie wybuchu. To, zdaniem wielu, kropla w morzu potrzeb, tym bardziej, że nie wszyscy z tych pieniędzy skorzystali.
Pieniędzy nie dostała m.in. pani Bożena, która ma mieszkanie w tym samym budynku, co pani Elżbieta. Wybuch zniszczył jej okna w mieszkaniu i w należącym do niej budynku gospodarczym. Kobieta nie mieszka jednak na stałe w Przewodowie, więc władze uznały, że pomoc jej się nie należy.
"Dostaliśmy jałmużnę"
Pani Małgorzata, w której domu eksplozja zniszczyła sufit, dwa okna, drzwi wejściowe, wybiła szybę w samochodzie i uszkodziła budynek gospodarczy, otrzymała 8,5 tys. złotych pomocy. - Na dobrą sprawę to dostaliśmy jałmużnę - opowiada serwisowi wyborcza.pl.
Kobiet twierdzi, że za przyznane jej pieniądze nie jest w stanie naprawić szkód. - Dwa lata temu zmieniliśmy dach i poddasze. Teraz musimy to na nowo robić, bo wszystkie płyty są naruszone. Jedną ścianę musimy postawić na nowo, bo jest popękana - opowiada.
Mieszkańcy uszkodzonych domów i budynków gospodarczych pisali odwołania, próbowali zainteresować swoim problemami ministrów. Bezskutecznie.
Jednak nie tylko mieszkańcy Przewodowa nie mogą doprosić się pomocy. Pieniędzy za zniszczenia nie otrzymała też spółka Agrocom zarządzająca gospodarstwem w Przewodowie, w które uderzyła rakieta. Eksplozja zniszczyła suszarnię do zboża i ciągnik rolniczy z przyczepą.
- Jeszcze nie wiemy, czy mamy problemy z uzyskaniem odszkodowania, ale na razie nie dostaliśmy żadnych pieniędzy od państwa - mówi w rozmowie z serwisem wyborcza.pl Federico Viola, wiceprezes spółki. - Mieliśmy rozmowy z wojewodą i jeszcze żadnego kroku w tej sprawie nie podjęto. Straty, które ponieśliśmy, są rzędu jednego miliona złotych i tyle powinno państwo nam zapłacić - dodaje.
Źródło: wyborcza.pl