PolskaMężczyźni zbierają podpisy pod ustawą o parytetach

Mężczyźni zbierają podpisy pod ustawą o parytetach

Były poseł Henryk Wujec, publicysta Jacek Żakowski, filozof Kamil Sipowicz, prof. Jerzy Osiatyński oraz dziennikarz Marek Przybylik, w jednej z warszawskich galerii handlowych, zbierali podpisy pod projektem ustawy o parytetach, która zapewni co najmniej 50-procentową obecność kobiet na listach wyborczych. Aby projekt trafił do Sejmu potrzebne jest 100 tys. podpisów.

05.12.2009 | aktual.: 05.12.2009 15:05

Celem akcji, która potrwa do 22 grudnia w całej Polsce jest to, aby na listach wyborczych do Sejmu lub samorządu było 50% kobiet i 50% mężczyzn. Wyborca będzie decydował na kogo odda swój głos - powiedziała Anna Karaszewska z Inicjatywy Obywatelskiej Czas na Kobiety.

Organizatorzy akcji apelują do osób, które chcą poprzeć projekt, a nie mogą przyjść do miejsc, gdzie podpisy są zbierane, aby wydrukowali formularz ze strony www.kongres kobiet.pl, złożyli podpisy, zebrali je i wysłali.

- Ciągle brakuje nam kilkudziesięciu tysięcy podpisów pod projektem ustawy. Tak naprawdę od nas zależy, czy uda nam się zebrać te podpisy i projekt trafi do Sejmu, a wtedy posłowie zdecydują co z nim zrobić - podkreśliła.

Jak oceniła, niewielka obecność kobiet w polskim parlamencie, które stanowią ponad 50% społeczeństwa pokazuje tylko ułomność polskiej demokracji. - Jest problem bardzo istotny. Oczywiście, że kobiety chcą mieć większy wpływ na życie polityczne naszego kraju i możliwość reprezentowania swoich interesów. Ale tak naprawdę chodzi o zmianę jakości uprawiania polityki. I sądzę, że tym są zainteresowani zarówno mężczyźni jak i kobiety - powiedziała Karaszewska.

Zapytana, czy mężczyźni chętnie składają podpisy pod tym projektem, odparła, że "bardzo chętnie". Dodała, że dotychczas akcję tę poparli m.in. Zbigniew Hołdys, Andrzej Wajda, Tadeusz Mazowiecki, Michał Boni, Jerzy Buzek.

Henryk Wujec podkreślił, że włączając w tę akcję chce, aby więcej było kobiet w życiu publicznym. - Narzekamy na to, że polityka nam spsiała i że styl tej polityki jest zły. Dlatego też muszą być nowi ludzie w polityce. Chodzi o to, żeby dać szansę kobietom i zobligować polityków do tego, żeby 50% kobiet było zgłaszanych na listach wyborczych, a sami wyborcy zdecydują kogo wybiorą - uważa Wujec.

Pytany, czy gdy więcej kobiet będzie brało udział w polityce, polityka będzie bardziej cywilizowana, Wujec odpowiedział, że "zdecydowanie tak". W jego ocenie, "styl uprawiania polityki będzie lepszy, niż to ma miejsce obecnie". Dodał, że można to zaobserwować na przykładzie krajów zachodnich.

Jacek Żakowski powiedział, że "parytety w polityce są czymś bardzo ważnym". - Nie dlatego, żeby jakoś usztywniać procedury wyborcze, tylko dlatego, że musimy nadgonić bardzo poważne zapóźnienia kulturowe, które ma Polska - dodał.

Jak podkreślił, cywilizacyjnie kobiety gonią mężczyzn, natomiast kulturowo zmiana nie jest wystarczająco szybka. - Kobiety zarabiają coraz więcej, zajmują kierownicze stanowiska w przemyśle, rządzą w domach, a w polityce są ciągle przez mężczyzn stopowane. Trzeba to szybko wyrównać, bo inaczej powstanie taka dziwna sytuacja, że kobiety, które dużo lepiej sobie radzą we współczesnym świecie, są co raz lepiej wykształcone i lepiej przystosowują się do nowej rzeczywistości, nie będą miały wystarczającej reprezentacji politycznej - podkreślił Żakowski.

Ponadto - jak zaznaczył - gdy będzie więcej nowych kobiet w polityce, "będzie mniej starych mężczyzn - tych, którzy zepsuli polską politykę i w dalszym ciągu ją psują".

Wprowadzenie parytetów na listach wyborczych to jeden z głównych postulatów Kongresu Kobiet, który odbył się w czerwcu w Warszawie. Sobotnia akcja jest organizowana przez Komitet Wykonawczy Kongresu.

Parytet to równy (pół na pół) udział kandydatów obojga płci, np. na liście wyborczej. Jak przekonują organizatorki Kongresu, wprowadzenie parytetu jest potrzebne, ponieważ bez dodatkowych mechanizmów wspierających kobiety mają niewielkie szanse na równy udział w życiu politycznym. Podkreślają, że nie jest to mechanizm, który ma umiejscowić kobiety w parlamencie bezpośrednio, ale doprowadzić do tego, by na listach wyborczych połowę stanowiły kobiety.

Obywatelski projekt ustawy przygotowany przez organizatorki Kongresu Kobiet zmienia ordynację wyborczą - do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich - i zapewnia co najmniej 50-procentową obecność kobiet na listach wyborczych (nie obejmuje parytetu w wyborach do Senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, które zakładają ordynację większościową).

Kongres Kobiet Polskich jest społeczną inicjatywą zrzeszającą osoby indywidualne, organizacje pozarządowe, przedstawicielki biznesu, polityki, świata nauki, sztuki, samorządów, związków zawodowych, związków pracodawców oraz wiele innych. Czerwcowy Kongres podsumował wkład pracy i twórczości kobiet polskich w minione dwudziestolecie oraz sformułował postulaty, których spełnienie jest niezbędne, by Polska stała się krajem, w którym kobiety cieszą nie tylko równymi prawami, ale również szansami i możliwościami we wszystkich dziedzinach życia publicznego i prywatnego. Organizatorki Kongresu liczą, że stanie się on imprezą cykliczną.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)