Metodą na słupa. Jarosław Kaczyński przejmuje kolejną instytucję rękoma podwładnych
Oficjalny udział Jarosława Kaczyńskiego w przejmowaniu Sądu Najwyższego ograniczył się na razie do konferencji prasowej i przysłuchiwania się części debaty w Sejmie. Ani jedno, ani drugie nie składa na nim żadnej odpowiedzialności. Twarzą ustawy został poseł, którego znają tylko dziennikarze sejmowi, i to nie wszyscy. Kim jest Andrzej Matusiewicz, któremu prezes PiS powierzył tę ważną dla partii misję?
Kto to jest Andrzej Matusiewicz? Wiedzą tylko ci, którzy mieszkają w jego okręgu albo uważnie śledzą prace Sejmu. A to ten poseł właśnie prowadzi operację przejęcia Sądu Najwyższego. A dokładnie jest jej twarzą, czyli posłem sprawozdawcą.
Prezes Sądu Najwyższego w Sejmie. Śmiechy i pokrzykiwania posłów PiS
Bo powszechne jest przekonanie, że ustawę stworzyli współpracownicy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, mówiła o tym m.in. I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf. Tę tezę może wspierać wycofanie podpisu (przez sprostowanie) posła Bartłomieja Wróblewskiego. Poza tym we wtorek rano to zastępca Ziobry, a nie poseł Matusiewcz, informował o poprawkach, które zostaną wprowadzone.
Metodą "na słupa"
To kolejny przypadek, w którym ustawy rozmontowujące system prawny prowadzili nieznani posłowie. Bo przecież jeszcze kilkanaście miesięcy mało kto słyszał o Stanisławie Piotrowiczu czy Marku Aście, którzy stali się później twarzami przejmowania Trybunału Konstytucyjnego. Teraz postanowiono wysłać im z pomocą Andrzeja Matusiewicza, który przez ponad godzinę uzasadniał projekt.
Kilka dni wcześniej Sejm obradował nad innym ważnym projektem, czyli stworzeniem specjalnego funduszu na drogi samorządowe. Środki na jego utworzenie miałyby pochodzić ze specjalnej opłaty od paliw. Ten projekt uzasadniał Zbigniew Dolata, także niespecjalnie znany, wspierał go Bogdan Rzońca. Dopiero na koniec debaty wsparła ich premier Beata Szydło. Później okazało się, że wszystko na nic, bo władze PiS podjęła decyzję o wycofaniu projektu.
Poseł z Podkarpacia
W sprawie Sądu Najwyższego ustępstw nie będzie, a jeśli już to pozorne. Tę kluczową ustawę prowadzi poseł Andrzej Matusiewicz. Kim jest? To typowy parlamentarzysta z dalszych rządów, zaangażowany w swoją działkę tematyczną (wymiar sprawiedliwości) i region. Na swoim koncie na Facebooku informuje o staranich o wyremontowanie drogi, o wizycie na sesji rady gminy, o pielgrzymce. Jest też przypomnienie przemówienia Doandla Trumpa i chwalenie się programem 500+.
Pochodzący z Podkarpacia poseł regularnie reprezentuje Sejm przed Trybunałem Konstytucyjnym (w tej kadencji już w 13 sprawach), należy też do komisji i podkomisji. Może się pochwalić 99-procentować obecnością na głosowaniach. Do tego działa w tzw. zespole smoleńskim i kilku grupach bilateralnych.
W poprzedniej kadencji Matusiewicz był senatorem, ale musiał ustąpić miejsca politykowi Soldarnej Polski. Do Sejmu wszedł z 6. miejsca, głosowało na niego niespełna 10 tys. ludzi. W regionie niepodzielnie rządzi Marek Kuchciński, a poseł Matusiewicz nie należy do jego ulubieńców. Stąd wysłanie go na straceńczą misję bronienia zmian w Sądzie Najwyższym.