MEN kryje ekspertów podstawy programowej? Zapłacił im ponad 800 tys. zł
MEN odmawia podania listy ekspertów, pracujących nad podstawami programowymi w konkretnych zespołach. A chodzi o 831 tys. złotych z portfeli podatników, które MEN przeznaczył na ich pensje.
O ile nazwiska prowadzących pracę zespołów podstaw programowych MEN ogłosiło już pod koniec października ubiegłego roku, nazwiska ich współpracowników są ściśle tajne. Fundacja "Przestrzeń dla Edukacji" złożyła wniosek do MEN o udostępnienie informacji publicznej dotyczącej nazwisk ekspertów zajmujących się tworzeniem podstaw programowych w ramach powołanych zespołów. - Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Złożyliśmy więc skargę na bezczynność resortu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Dopiero wówczas dostaliśmy od MEN oficjalną odmowę udzielenia informacji publicznej - mówi Wirtualnej Polsce Iga Kazimierczyk z Fundacji.
"Ochrona prywatności"
Minister Zalewska co prawda przyznaje, że dane ekspertów pracujących i otrzymujących wynagrodzenie ze środków publicznych są informacją publiczną, ale zaznacza jednocześnie, że ich imiona i nazwiska "mieszczą się w zakresie pojęcia 'prywatności'" i nie zamierza ich udostępniać. - MEN wydał na pensje dla ekspertów 831 tys. złotych. Są to pieniądze podatników, dlatego mają prawo wiedzieć na co ta kwota została przeznaczona oraz kto, i za co ją otrzymał - komentuje Kazimierczyk. - Podstawy to dokument jawny, dlaczego zatem ich autorzy są anonimowi? - dodaje.
Anna Zalewska, która osobiście podpisała odmowę udzielenia informacji na temat nazwisk ekspertów, powołuje się na niedoprecyzowaną ustawę o dostępie do informacji publicznej. Nie definiuje ona pojęcia osoby pełniącej funkcję publiczną. Jednak, odnosząc się do orzecznictwa sądowego minister twierdzi, że chodzi o "podmioty, którym przysługuje co najmniej wąski zakres kompetencji decyzyjnej w ramach instytucji publicznej". Na zdrowy rozsądek, eksperci powołani specjalnie do stworzenia nowych podstaw programowych taki warunek spełniają. Ale nie według Zalewskiej.
Samodzielna decyzja MEN
Ministerstwo twierdzi bowiem, że powołani eksperci "nie mieli jakiegokolwiek wpływu na to, czy, i w jakim zakresie opracowane przez nich materiały zostaną wykorzystane przez Ministra Edukacji Narodowej". Zalewska zaznacza także, że decyzję w sprawie kształtu nowej podstawy programowej resort podejmował samodzielnie. Dlatego, mimo że MEN zawarło z ekspertami umowy cywilnoprawne, nie pełnią oni funkcji publicznych. A co za tym idzie, ich imiona i nazwiska nie podlegają pod ustawę o dostępie do informacji publicznych. Za co więc MEN zapłacił ekspertom ponad 800 tys. złotych, skoro nie mieli oni żadnego wpływu na kształt podstaw programowych? Tego Zalewska nie tłumaczy.
- Nazwiska powinny być jawne, ponieważ chcielibyśmy wiedzieć kto jest rzeczywistym autorem podstaw programowych, by móc skonfrontować je z nazwiskami osób, przygotowujących podręczniki. Chcielibyśmy wiedzieć także jakie doświadczenie w opracowywaniu tego typu dokumentów mają eksperci, którzy pracowali w danych zespołach i czy rzeczywiście są to osoby z odpowiednim dorobkiem. By móc racjonalnie określić jakość podstaw programowych, musimy poznać ich nazwiska - mówi Wirtualnej Polsce Iga Kazimierczyk.
Walka o dostęp do informacji
Fundacja "Przestrzeń dla Edukacji" zaskarży do MEN wydaną decyzję, a jeśli takie działanie nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, ponownie zaskarży resort do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Wirtualna Polska także zwróciła się do Ministerstwa Edukacji Narodowej o udostępnienie nazwisk ekspertów, którzy pracowali nad nowymi podstawami programowymi w ramach konkretnych zespołów. W chwili publikacji artykułu, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.