PolskaMedycyna nuklearna ratuje życie w Gdańsku

Medycyna nuklearna ratuje życie w Gdańsku

W ekspresowym tempie rosną mury Zakładu Medycyny Nuklearnej - nowej części Gdyńskiego Centrum Onkologii przy Szpitalu im. PCK w Gdyni Redłowie. Wkrótce centrum wzbogaci się też o supernowoczesny akcelerator liniowy, czyli aparat do radioterapii.

Medycyna nuklearna ratuje życie w Gdańsku
Źródło zdjęć: © Polska Dziennik Bałtycki

28.09.2010 | aktual.: 29.09.2010 10:34

Gdy na terenie szpitala powstanie jeszcze nowy blok zabiegowy z oddziałami chirurgii i ginekologii onkologicznej, mieszkańcy Pomorza, którzy się tu leczą, będą mieli zapewnioną kompleksową opiekę w jednym miejscu.

Przeprowadzka Zakładu Medycyny Nuklearnej ze szpitala Miejskiego do Morskiego zaplanowana była na rok... 2006. Do skutku jednak nie doszła, bo brakowało na to pieniędzy. Udało się je w końcu zdobyć w ramach projektów unijnych. Inwestycja kosztować będzie ponad 7 mln zł, z czego ponad 3 mln zł dołożył samorząd województwa pomorskiego.

- Ten zakład jest chorym niezwykle potrzebny - tłumaczy dr Elżbieta Kruszewska, dyrektor Gdyńskiego Centrum Onkologii. - Mówiąc najprościej, będą w nim wykonywane badania diagnostyczne i zabiegi lecznicze z wykorzystywaniem izotopów promieniotwórczych. Procedury te stosowane są głównie w onkologii, ale także w kardiologii i endokrynologii, w których szpital również się specjalizuje. Gdyńscy onkolodzy z niecierpliwością czekają też na nowy akcelerator liniowy. Środki finansowe na to urządzenie, w wysokości 7,5 mln zł, udało się dyrekcji placówki zdobyć z Ministerstwa Zdrowia, w ramach Konkursu Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych. Ponad milion zł dodał do tego Urząd Marszałkowski. Centrum dysponuje aktualnie dwoma takimi aparatami, wkrótce będzie miało trzy.

- W porównaniu do sytuacji sprzed kilku lat dostęp pacjentów do leczenia onkologicznego poprawił się o niebo - uważa dr Kruszewska. - Kiedyś chory czekał na rozpoczęcie radioterapii trzy miesiące, teraz trzy tygodnie. To standard europejski. Chorzy korzystają z naświetlań na dwie zmiany, w razie awarii jednego aparatu drugi pracuje, jeśli trzeba, nawet do północy. A po zamontowaniu trzeciego akceleratora będzie jeszcze lepiej. Dziennie z tego rodzaju leczenia korzysta średnio 150 pacjentów. W tym czasie do 200 pacjentów przyjmuje poradnia onkologiczna.

Według zapewnień dyrekcji, pacjent z rozpoznanym nowotworem czeka na wizytę u onkologa maksimum dwa tygodnie. W razie potrzeby chory od razu kierowany jest na tomografię komputerową, mammografię czy biopsję. Tylko na rezonans magnetyczny musi jechać do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, bo własnego centrum nie ma. Jedynym problemem są ograniczone środki z Narodowego Funduszu Zdrowia. - Przekraczamy kontrakt, ale leczenie ratuje życie - tłumaczy dr Kruszewska.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)