Media o uchodźcach. "Albo rozczulanie się, albo rasizm. Brakuje balansu"
Zarówno w internecie, jak i w mediach tradycyjnych, w kreowaniu obrazu uchodźców i relacjonowaniu obrazu kryzysu imigracyjnego często brakuje balansu i rozsądku. - Mamy wypowiedzi od rozczulania się nad losem uchodźców do skrajnie rasistowskich wpisów, wręcz ziejących ksenofobią – mówi w rozmowie z WP dr Krzysztof Grzegorzewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego.
15.09.2015 | aktual.: 15.09.2015 15:55
Z badań Colleen Kaledy z Portland State University wynika, że nawet największe i najbardziej opiniotwórcze światowe media nie radzą sobie z rzetelnym opisem sytuacji uchodźców, często ignorując głos samych zainteresowanych. A jak sytuacja wygląda w Polsce? Czy media, zarówno te tradycyjne, jak i społecznościowe, "radzą sobie z rzetelnym relacjonowaniem kryzysu imigracyjnego"?
Media tradycyjne podzieliły się niemal po równo, jeśli chodzi o kreowanie obrazu kryzysu imigracyjnego i uchodźców. Jedni piszą o przyjmowaniu wszystkich. Podkreślają, że jesteśmy jednym z państw Unii, więc to nasz obowiązek. Drudzy – widzą w uchodźcach ogromne zagrożenie i prześcigają się w wyszukiwaniu argumentów przeciw ich przyjmowaniu.
Temat kampanii
Zwłaszcza politycy, za pomocą mediów, prześcigają się w graniu tematem uchodźców w kampanii wyborczej. – W mediach bardzo często pojawiają się wypowiedzi polityków, jednak zdecydowanie brakuje w nich balansu i zdrowego rozsądku – mówi dr Grzegorzewski z UŁ. – Politycy zamiast wypowiadać się merytorycznie, tylko podgrzewają atmosferę – dodaje ekspert.
- Oceniając sposób informowania o tematyce migracji, nie można jednoznacznie stwierdzić, że to, jakie zabarwienie polityczne ma medium, determinuje sposób relacjonowania. Przy tej tematyce prosty podział ideologiczny nie ma tak istotnego znaczenia jak same opinie i oceny – komentuje dr Marta Jas-Koziarkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. - Ale temat migracji w nieoczekiwany sposób stał się tematem kampanii wyborczej – dodaje ekspert z UW.
Grzechy główne
Fundacje i stowarzyszenia zajmujące się imigrantami i dialogiem międzykulturowym zebrały wspólne postulaty na temat tego, jak powinno wyglądać mówienie o migrantach i uchodźcach. Wymieniają sześć głównych punktów, wśród których znalazło się między innymi: zamieszczanie głosu samych zainteresowanych, brak stereotypów, unikanie sensacyjności oraz neutralność języka.
Jak przekonują eksperci, nie wszystkie media wypełniają te postulaty. - Wizerunek islamu i muzułmanów rozpowszechniany przez media jest często upraszczany – mówi dr Konrad Pędziwiatr z Katedry Studiów Europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. - Często wartość informacyjna tekstów jest bezpośrednio związana z sensacyjnością. Mamy także do czynienia z mitami i półprawdami – dodaje ekspert.
Można wyróżnić kilka grzechów głównych mediów. Wskazuje je dr Marta Jas-Koziarkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. – Media poszukują sensacyjnych treści albo skupiają się na emocjach, często także moralizują. Możemy zaobserwować tendencje do określania i oceniania zachowań wyłącznie w wymiarze moralnym – przekonuje dr Jas-Koziarkiewicz.
- Media informują o kryzysie imigracyjnym, podając pojedyncze przypadki. Ten mechanizm wykorzystywany jest zarówno w mediach przychylnie nastawionych do migrantów – te prezentują dramatyczne historie rodzin, jak i tych negatywnie nastawionych – tu wybierane są jednostkowe przypadki nadużyć – dodaje ekspert z UW.
„Karykatura debaty”
Uchodźcy to w ostatnich tygodniach jeden z najczęściej poruszanych tematów w mediach społecznościowych. – Kryzys uchodźców spowodował, że media społecznościowe wrą – przekonuje dr Grzegorzewski.
- Przenoszenie się dyskusji na temat uchodźców do internetu, spowodowane jest głównie faktem, że młodzi ludzie traktują media społecznościowe jako naturalną drogę komunikacji, nie śledzą doniesień w telewizji, tylko właśnie w internecie. W dobie nowych mediów, każdy chce mieć prawo głosu – komentuje dr Grzegorzewski.
Niestety, wysoki poziom zainteresowania kwestią kryzysu imigracyjnego nie przekłada się na poziom dyskusji. W internecie, na forach i w mediach społecznościowych toczy się burzliwa debata. Pojawiają się w niej argumenty przeciwko przyjmowaniu uchodźców, pojawiają także te „za”. Obie strony sporu często posiłkują się informacjami nie zawsze dającymi się uzasadnić, ale za to łatwo trafiającymi do emocji.
Przeciwnicy przyjmowania uchodźców piszą o tym, że „nie ma pieniędzy, ani miejsca”, że „Polska to biedny kraj i nie stać nas na przyjmowanie uchodźców”, że „islam to zupełnie obca kultura”, że uchodźcy „wezmą naszą pracę”, że nie powinniśmy przyjmować uchodźców, „bo gdzie indziej multi-kulti się nie udało”. Zwolennicy z kolei przekonują o konieczności solidarności i oskarżają oponentów o brak wrażliwości.
Coraz częściej dyskusja o uchodźcach toczy się także za pomocą memów, niezweryfikowanych historii, zdjęć i wypowiedzi wyrwanych z kontekstu oraz fragmentów filmików. Eksperci mówią o „karykaturze debaty”. Wskazują, że zamiast wyjaśniać problemy, często wyłącznie podgrzewa się spór o uchodźców. Zamiast faktów – mamy emocje. Dodatkowo wydarzenia przedstawiane są skrótowo i w uproszczeniu.
- To, że młodzi ludzie komentują sytuację uchodźców za pomocą memów czy filmików po raz kolejny potwierdza zwracanie się ku kulturze obrazkowej. Za ich pomocą często w sposób krótki, dosadny i cięty wyrażają to, co im w danym momencie w duszy gra. Internauci zmierzają do tego, żeby to, co piszą, było mocne i wyraziste. Uważają, że w internecie nie ma miejsca na tzw. gatkę-szmatkę – podkreśla dr Grzegorzewski.
Inną kwestią są ksenofobiczne, wulgarne, rasistowskie wpisy. - Bulwersujące jest to, że często zamieszczają je osoby mające rodziny, dzieci, dobrą pracę. Ich celem jest eskalowanie nienawiści – przekonuje medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego.
Na Facebooku pojawiły się akcje i grupy, które miały na celu piętnować osoby nawołujące do nienawiści. Zamieszczano zdjęcia internetowych hejterów wraz z ich komentarzami. – Raz zdębiałem. Zobaczyłem zdjęcie ładnej, młodej dziewczyny, która napisała coś takiego: no Hitler się w grobie przewraca. Nie może być zgody na taką retorykę, dlatego popieram internetowe akcje, piętnujące wulgarne wypowiedzi – mówi dr Grzegorzewski.
Ale z drugiej strony w mediach społecznościowych i na forach pojawiają się głosy skrajnie różne. - Widziałem wypowiedzi w stylu: „w twarzy każdego uchodźcy widzę twarz Chrystusa”. Mamy więc albo rozczulanie się, albo nienawiść. Brakuje wyważenia i merytorycznej dyskusji – przekonuje medioznawca z Łodzi.
- Przekaz w internecie jest bardziej wyrazisty, bardziej emocjonalny, a przez to też bardziej niebezpieczny. Nie można go za bardzo kontrolować, bo od razu pojawią się zarzuty cenzurowania. Uważam jednak, że gdy pojawiają się treści rażąco rasistowskie, ksenofobiczne, powinno się je nie tylko blokować, ale także karać osoby zamieszczające takie treści – podkreśla dr Grzegorzewski.
Rząd wychodzi naprzeciw temu postulatowi. Jak donosi Radio Zet, w związku z wysypem negatywnych, nieprawdziwych komentarzy w internecie, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zamierza przeprowadzić w mediach społecznościowych akcję informacyjną. Pracownicy ministerstwa mają reagować na posty internautów i prostować wypowiedzi. Zdaniem MSW, argumentacja niektórych postów jest nieprawdziwa i należy zareagować na tego typu wypowiedzi. Ministerstwo planuje szczególnie zwracać uwagę na wyjaśnianie różnicy między imigrantem a uchodźcą oraz na wskazywanie, jakie ma prawa, obowiązki oraz na jaką pomoc może liczyć.
Eksperci są zgodni: nie ma poważnej debaty o kryzysie imigracyjnym. Natomiast pytań o to, ilu uchodźców, jak i gdzie powinniśmy przyjąć nie brakuje. Ale odpowiedzi nie powinno się szukać w internecie za pomocą memów i filmików. - Odbywa się często gorąca, zażarta wojna i brak w tym wszystkim rozsądku, balansu, umiaru i chęci rzeczowego odpowiadania na pytania – podkreśla dr Krzysztof Grzegorzewski.
Amanda Siwek, Wirtualna Polska