Media już wiedziały, rodzice nie. Ponad godzinę czekali na informacje przed escape roomem

Rodzice dziewczynek z Koszalina przez ponad godzinę nie otrzymali żadnej informacji na temat stanu zdrowia ich dzieci przebywających w escape roomie. Stojąc na mrozie bezskutecznie wypytywali o to obecne na miejscu służby. O śmierci 15-latek dowiedzieli się na oczach dziesiątek obserwujących tragedię osób. Mamy wyjaśnienia straży pożarnej i policji w tej sprawie.

Media już wiedziały, rodzice nie. Ponad godzinę czekali na informacje przed escape roomem
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Bielecki

07.01.2019 | aktual.: 07.01.2019 17:46

Rodzice pięciu 15-latek, które zginęły w koszalińskim escape roomie, byli obecni na miejscu rozgrywającej się tragedii. Kiedy media informowały na bieżąco o sprawie, w tym o ofiarach, oni wciąż nie wiedzieli, w jakim stanie są ich dzieci przebywające w budynku.

Bliscy ofiar przez ponad godzinę, stojąc na mrozie, próbowali otrzymać od służb informacje na temat stanu zdrowia swoich dzieci.

Strażak, który zainterweniował

Kiedy jeden ze strażaków z Koszalina, który brał udział w akcji gaśniczej, zaczął informować media o tym, że w escape roomie zginęło pięć osób, przerwał mu ojciec uwięzionej w budynku dziewczynki. Mężczyzna nie usłyszał tragicznej informacji o ofiarach śmiertelnych. Prosił, by ktoś powiedział mu, co dzieje się z dziećmi. - Jak można nas tak traktować. Od godziny coś się dzieje. Nikt nam nie chce udzielić informacji, co z naszymi dzieciakami - mówił mężczyzna do strażaka. Ten przerwał wywiad i zabrał mężczyznę na bok.

- Państwowa Straż Pożarna nie udziela informacji o śmierci rodzinom ofiar. A jednym z naszych zadań jest m.in. informowanie mediów o ewentualnych ofiarach. Ten strażak nie wiedział i nie miał prawa mieć informacji, czy ktoś poinformował już rodziców o tragedii. Będę go bronił, on wykonywał swoje obowiązki, a jednym z nich jest informowanie mediów - mówi WP mł. kpt. Tomasz Kubiak z zachodniopomorskiej Państwowej Straży Pożarnej. Podkreśla także, że mężczyzna poinformował tylko o liczbie ofiar. Nie o tym, że były to konkretnie te 15-letnie dziewczynki.

Mł. kpt. Kubiak dodaje, że strażak "bardzo profesjonalnie wykonał swoją pracę". - Zachował się bardzo profesjonalnie: przestał rozmawiać z mediami i zaczął rozmawiać z ojcem. To nie jest jego zadanie, ale zajął się nim - podsumowuje.

Policjanci przekazali informację o śmierci w sposób "dostosowany do sytuacji"

Kilka minut po tym policja przekazała informacje o śmieci dziewczynek rodzicom. Nie zabrała ich w żadne zamknięte miejsce. O wszystkim dowiedzieli się stojąc na chodniku przed budynkiem, w którym doszło do tragedii.

- Rodziny zmarłych nastolatek zostały powiadomione o ich śmierci przez policjantów niezwłocznie po bezsprzecznym potwierdzeniu przez policję tego faktu - mówi Wirtualnej Polsce nadkom. Alicja Śledziona, rzecznik prasowy zachodniopomorskiej policji.

Rzeczniczka pytana, czy przekazanie informacji o śmierci w taki, a nie inny sposób, było odpowiednie, odpowiada: - Funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie, mając świadomość ogromu tragedii, uczynili to w sposób maksymalnie dostosowany do tej wyjątkowej sytuacji, biorąc pod uwagę obecność rodzin na miejscu akcji gaśniczej.

Nadkom. Śledziona zapewnia, że "policja, zgodnie z przyjętymi procedurami, nie upubliczniała informacji o osobach poszkodowanych w wyniku pożaru przed przekazaniem tragicznych danych rodzinom". Nie odniosła się do pytań dotyczących udzielenia informacji o ofiarach przez straż pożarną.

Pomoc psychologiczna po dwóch godzinach

Pomoc psychologiczna dla bliskich ofiar została zorganizowana dwie godziny po tragedii. Wówczas zostali oni przewiezieni do pobliskiej szkoły podstawowej, by zajęli się nimi specjaliści. Było to już po przekazaniu im informacji o śmierci dzieci.

Robert Grabowski, rzecznik prasowy prezydenta Koszalina przyznaje, że przez pierwsze dwie godziny rodziny nie były objęte pomocą psychologiczną ze strony miasta. Pierwszych informacji i ewentualnej pomocy miały udzielać obecne na miejscu służby.

- Zaplecze psychologiczne zostało rozwinięte przy szkole, bo takie było zalecenie. Zadziałaliśmy w miarę szybko - do pomocy zostali poproszeni psycholodzy z MOPR, miejskiej i powiatowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, ze stowarzyszenia Młodzi Młodym i z Centrum Zdrowia Psychicznego - informuje nas Robert Grabowski, rzecznik prasowy prezydenta Koszalina.

Tragedia w escape roomie

Do tragedii doszło w piątek po godz. 17. W escape roomie w Koszalinie doszło do pożaru. W wyniku zatrucia tlenkiem węgla zginęło pięć 15-latek. To uczennice gimnazjum: Julia, Karolina, Amelia, Wiktoria i Małgorzata. Poważnie poparzony został także pracownik escape roomu, 25-letni mężczyzna.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
escape roomkoszalintragedia
Zobacz także
Komentarze (199)