Koszalin. Smutny poniedziałek w szkole zmarłych dziewczynek
- Głupota dorosłych zabiła te dzieci – mówi starsza pani z płaczem. – Przecież one tam wchodziły z ufnością, że są bezpieczne, że doświadczeni ludzie wiedzą, co robią. Kobieta mówi, że sama jest babcią i emerytowaną nauczycielką: - Myślę o tych dziewczynkach i o swojej wnuczce, która jest w ich wieku i nie mogę przestać płakać.
Ludzie potrafią się wczuć w los rodziców zmarłych dziewczynek. – Kto z nas nie ma nastolatka, który nie był kiedyś w escape roomie? – pyta retorycznie ojciec odprowadzający córkę do szkoły. Rodzice zostawiający swoje pociechy w Szkole Podstawowej nr 18 oraz przyległym do podstawówki Gimnazjum Nr 9 w Koszalinie, robią to z bólem serca. Amelia, Gosia, Julia, Wiktoria i Karolina chodziły właśnie do tej szkoły. Miały iść do wymarzonych liceów, snuły plany na przyszłość.
W poniedziałek rano rodzice dzieci z Osiemnastki i Dziewiątki, są - jak zwykle - w biegu, bo przecież trzeba zdążyć do swojej pracy. Ufają jednak, że w szkole nauczyciele, pedagodzy i psychologowie zajmą się dziećmi, będą potrafili wytłumaczyć im tę tragedię. Że na lekcji religii, pod wiszącą na ścianie mapą z trasami pielgrzymek Jana Pawła II, nauczycielka będzie w stanie wyjaśnić, dlaczego życie ich koleżanek tak szybko się skończyło.
Przed szkołą flaga Polski opuszczona do połowy masztu, przyozdobiona czarnym kirem. Dyrektor Kalina Gajda nie przespała trzech ostatnich nocy. Jest na środkach uspokajających. Ale musi pokierować szkołą. - Mamy szkolnego psychologa, trzech pedagogów. Jest też dodatkowa pomoc z Centrum Zdrowia Psychicznego. Moje dzieci muszą się uspokoić. Są w szoku. Proszę więc media: zostawcie nas w spokoju - mówi. Przejeżdżająca obok kobieta zatrzymuje się na pasach, wysiada i krzyczy do dziennikarzy stojących przed szkołą: - Jak wam nie wstyd?
Najlepsze przyjaciółki
Koszalin dalej płacze. W środku miasta zaczepia mnie starszy mężczyzna. Stoimy pod ratuszem, gdzie w niedzielę na placu odmówiono zbiorową modlitwę za dziewczynki. Mówi, że musi z kimś pogadać. Przedstawia się jako Stefan Romecki. Wyciąga tablet. Mówi, że jego córka, koszalinianka, mieszka teraz i pracuje w Anglii.
- Ale słyszała o tragedii i od razu do mnie napisała – mówi Romecki. – Wysłała mi nawet zdjęcia tych dziewczyn. Pisze, że jedną z nich pamięta. To córka byłego gracza piłki ręcznej Gwardii Koszalin - opowiada. Pokazuje mi te zdjęcia od córki. Piękne, młode kobiety. W Koszalinie ludzie znają ich nazwiska, odwiedzają ich profile na Facebooku. Wspominają. Ale co można pamiętać o 15-latkach? Że kochały sport, muzykę? Że był wesołe? Uwielbiały jeździć na rowerach?
Na wielu zdjęciach stoją razem, uśmiechnięte, pełne życia w błyszczących oczach. Widać, że tworzyły zgraną paczkę. Po prostu najlepsze przyjaciółki. Kochały śpiew? Taniec? Interesowały się modą? Tak. Ale nie były wcale próżne. Działały jako wolontariuszki w koszalińskiej Fundacji Pomocy Dzieciom Magia.
- Trzy z nich to były jedynaczki – kobieta na osiedlu Przylesie, obok szkoły, zanosi się płaczem na środku chodnika. – Co mają teraz zrobić ich rodzice?
Prezydent Koszalina Piotr Jedliński: - Wspólny pogrzeb odbędzie się w czwartek. One spoczną obok siebie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl