May przełoży Brexit? Może nie mieć innego wyjścia
Do końca negocjacji ws. brexitu zostało niecałe 8 tygodni i wszystko wskazuje na to, że Brytyjczycy nie zdążą w tym czasie wypracować porozumienia. Rząd Theresy May rozważa wniosek o przedłużenie rozmów. Ale to wcale nie będzie takie proste.
W niedzielnym numerze dziennika "The Times" Theresa May po raz kolejny zapewniła, że jest zdeterminowana, by wyprowadzić Wielką Brytanię z Unii Europejskiej zgodnie z planem, czyli 29 marca. Ale w jej obietnice wierzy coraz mniej osób. W tym politycy w jej własnym rządzie.
Jak donosi dziennikarz BBC Rorbert Peston, członkowie gabinetu premier byli zgodni w swojej ocenie. "To farsa" - stwierdził jeden. "Totalne złudzenia" powiedział drugi. "Oczywista nieprawda" - orzekł trzeci.
Jak wyjaśnił Peston, niedowierzanie współpracowników brytyjskiej premier wynika z prostej rzeczy: braku czasu. W ciągu najbliższych ośmiu tygodni, Brytyjczycy musieliby uzgodnić nową umowę z Unią Europejską lub przepchnąć obecne porozumienie przez parlament, a następnie przegłosować kolejną ustawę zawierającą przepisy wykonawcze. Tymczasem sytuacja jest tak samo patowa, jak była. Dlatego rząd May spodziewa się, że premier zwróci się z wnioskiem o przełożenie Brexitu.
Tego samego zdania jest jeden z polityków PiS, partii będącej w sojuszu z brytyjskimi konserwatystami.
- Nie widzę innego wyjścia. Brytyjczycy sami nam mówili, że na przegłosowanie potrzebnych ustaw potrzebują czterech miesięcy. Teraz zostało mniej niż dwa - mówi rozmówca WP.
Bezowocne rozmowy
W poniedziałek delegacja brytyjskiego parlamentu spotkała się z sekretarzem generalnym Komisji Europejskiej Martinem Selmayrem w nadziei na przełamanie impasu. I mimo, że po nim brytyjscy posłowie ogłosili, że Bruksela jest gotowa pójść na ustępstwa w sprawie mechanizmu awaryjnego dotyczącego irlandzkiej granicy (tzw. backstop), Selmayr szybko i publicznie zgasił ich zapał.
"Po stronie UE nikt nad tym się nie zastanawia. A zapytani, czy jakiekolwiek zapewnienia z naszej strony pomogłyby w przeprowadzeniu umowy przez Izbę Gmin, odpowiedzi posłów były...niejednoznaczne. Spotkanie potwierdziło, że UE postąpiła dobrze zaczynając przygotowania na wypadek braku porozumienia już w grudniu 2017 roku" - napisał Selmayr.
Przeczytaj również: Brexitowa kwadratura koła. O co chodzi z tą Irlandią i backstopem?
Przedłużenie nie takie łatwe
W obliczu przedłużającego się klinczu i potencjalnie katastrofalnych skutków bezumownego brexitu, wyjściem może być przedłużenie rozmów. Wymagałoby to formalnego złożenia wniosku przez Wielką Brytanię i zgody wszystkich państw UE. A to wcale nie jest oczywiste. Podczas forum ekonomicznego w Davos, prezydent Litwy Dalia Grybauskaite otwarcie powiedziała, że wolałaby, by Wielka Brytania wyszła z UE bez umowy zamiast przedłużać chaos i dramat związany z kolejnymi miesiącami negocjacji. Na przeciwległym biegunie plasuje się Polska, której zależy na tym, by za wszelką cenę uniknąć bezumownego brexitu.
Mimo to, większość analityków jest zdania, że Unia byłaby skłonna zaakceptować ewentualną prośbę Londynu. O ile przedłużenie byłoby dostatecznie krótkie.
- Państwa unijnej 27-ki będą niechętne przedłużaniu negocjacji na czas po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Szczególnie jeśli nie będą wiedzieć, jaki jest konkretny cel Londynu. A jak pokazały głosowania w brytyjskim parlamencie, trudno będzie osiągnąć taką klarowność - stwierdziła Agata Gostyńska, analityk Centre for European Reform w Londynie.
Problemy są też techniczne. Jeśli okres rozmów zostanie przedłużony na więcej niż dwa miesiące, Wielka Brytania będzie musiała zorganizować wybory do Parlamentu Europejskiego - tylko po to, by wkrótce potem stracić swoich posłów.
- Szykujemy się na taki scenariusz, że Torysi będą jeszcze z nami przez kilka miesięcy kadencji nowego Parlamentu. Zresztą słyszymy już, że trwają tam przygotowania - mówi WP jeden z polityków PiS.
Jest jeszcze jeden problem: nie ma żadnej gwarancji, że przedłużenie rozmów pomoże w wypracowaniu porozumienia. Tym bardziej, że układ sił w brytyjskim parlamencie pozostanie prawdopodobnie bez zmian. Dlatego wśród państw Unii panuje przekonanie, że manewr tylko "przedłuży agonię brexitu".
Sabine Weyand, zastępczyni głównego unijnego negocjatora stwierdziła w poniedziałek, że ryzyko braku porozumienia jest wysokie.
- Myślę, że my sobie z tym poradzimy. Jestem znacznie mniej pewna jeśli chodzi o Zjednoczone Królestwo - podsumowała.
Przeczytaj również: Brytyjczycy boją się brexitu. Szpitale i domy opieki robią zapasy żywności
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl