Sylwia
15 lutego 2001 roku Sylwia będąc w pierwszym trymestrze ciąży, doznała wylewu podpajęczynówkowego tętniaka mózgu. Postawiono diagnozę, że nie przeżyje, o czym poinformowano jej męża Sławka słowami: "Małżonka jest w stanie agonalnym". Sylwia przez większość czasu pozostawała nieprzytomna, budziła się tylko na krótkie chwile. Pytała wtedy, czy nadal jest w ciąży. W chwilach przytomności cierpiała z powodu bardzo silnych bólów głowy. Gdy raz przebudziła się i zobaczyła przy swoim łóżku męża płaczącego i z różańcem w ręku, zorientowała się, że zagrożenie jest poważne.
Po trzech dniach, w wyniku wielkich starań rodziny i przy sprzeciwie lekarzy ze szpitala, w którym leżała, Sylwię przetransportowano helikopterem do innego miasta - do szpitala, który zgodził się podjąć jej leczenia. Tam przeprowadzono operację. Trwała osiem godzin, a jej wynik był bardzo niepewny. Wylew umiejscowił się w trudno dostępnym miejscu. Lekarze musieli zamknąć dwa naczynia krwionośne, nie wiedząc, za co one odpowiadają - w wyniku operacji Sylwia mogła stracić mowę lub mieć niedowład. Prognozowano, że prawdopodobieństwo wystąpienia u niej niedowładów wynosi 80%.
Po wybudzeniu z narkozy pierwszym pytaniem Sylwii było, czy jej nienarodzone dziecko żyje. W międzyczasie lekarz, który ją operował, przekonywał jej męża o konieczności zakończenia ciąży. Istniało ogromne ryzyko, że w wyniku działania leków, które podano matce podczas operacji, dziecko będzie cierpiało na poważne upośledzenie fizyczne i umysłowe.
Mimo niezrozumienia i braku wsparcia ze strony lekarza, małżeństwo zdecydowało się nie dokonywać aborcji. Sylwia przeszła długą rekonwalescencję. Okazało, że oba zamknięte naczynia za nic nie odpowiadały - nie pojawiły się żadne niedowłady. Przez cały czas choroby modlono się za Sylwię i odprawiano w jej intencji msze święte. Wróciła do zdrowia.
W siódmym miesiącu ciąży USG wykazało, że dziecko ma w jamie ustnej guz wielkości 3,5x4 cm. Do czasu porodu nie można było stwierdzić, jaki to rodzaj guza. Żaden z miejscowych szpitali nie chciał przyjąć Sylwii na zaplanowane cesarskie cięcie. Obawiano się, że dziecko może się udusić podczas porodu. W końcu zabieg odbył się w specjalistycznym szpitalu w innym mieście.
23 sierpnia 2001 roku na świat przyszła Karinka. Okazało się, że na podniebieniu ma potworniaka łagodnego, który usunięto dwie godziny po narodzinach dziecka. Przez pierwszych pięć lat życia monitorowano jej stan zdrowia, ale nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Karinka jest w pełni zdrowa i bardzo lubi sport.
15 grudnia 2010 na świat przyszła druga córka Sylwii i Sławka - Pola. Podczas ciąży Sylwia była pod stałą opieką medyczną, w ramach której poddano ją konsultacji neurologicznej. Ciąża przebiegła jednak bez problemów.
Masz ciekawe fotografie?
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem ważnego zdarzenia? Poinformuj Internautów o tym, co dzieje się w Polsce, na świecie, w Twojej okolicy!