HistoriaMasakra w Oradour sur Glane. SS wymordowało tu ponad 600 osób

Masakra w Oradour sur Glane. SS wymordowało tu ponad 600 osób

• 10 czerwca 1944 r. żołnierze 2 Dywizji Pancernej SS Das Reich wtargnęli do miejscowości Oradour sur Glane w środkowej Francji
• Prawie wszystkich jej mieszkańców wymordowali, a samą wieś spalili
• Brutalna akcja na jakiś czas sparaliżowała działania francuskiego ruchu oporu prowadzone w okolicy

Masakra w Oradour sur Glane. SS wymordowało tu ponad 600 osób
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Ruiny Oradour sur Glane, stan obecny

13.11.2016 13:57

Ze względu na swoją brutalność, rzeź niewinnych mieszkańców Oradour sur Glane (w tym dzieci i niemowląt), była tak bardzo sprzeczna ze wszystkim regułami prowadzenia wojny na zachodzie, że powstało wiele teorii, dlaczego doszło do tego wstrząsającego wydarzenia. Niektórzy uważali, że chodziło o pomyłkę i zniszczona miała zostać inna, oddalona o około 30 km wieś o podobnej nazwie Oradour sur Vayres. W rzeczywistości wszystko było jednak inaczej.

Esesmani kierują się na północ

Lądowaniem na plażach Normandii 6 czerwca 1944 r. zapoczątkowana została inwazja aliantów zachodnich w Europie. Naczelne dowództwo Wehrmachtu zareagowało przeniesieniem wszystkich dostępnych jednostek trzymanych dotąd w rezerwie do Normandii w celu przeprowadzenia kontrataku, który miał zepchnąć wojska Aliantów z powrotem do morza. Jedną z wezwanych jednostek była 2 Dywizja Pancerna SS Das Reich, stacjonująca w południowej Francji. Jej zmotoryzowane oddziały miały przemieścić się na północ najkrótszą drogą i włączyć się do walki. Wcześniej na trasie swojego przemarszu miały pomóc w stłumieniu francuskiego ruchu oporu.

Dywizja wyruszyła w drogę 8 czerwca. Das Reich została przeniesiona do Francji wiosną 1944 r. w celu odparcia ewentualnej inwazji alianckiej na południu. Po wcześniejszych działaniach na froncie wschodnim, gdzie dywizja brała udział między innymi w operacjach przeciw partyzanckich, jej niski stan osobowy został uzupełniony do około 19 tys. żołnierzy. Większą część z nich stanowili słabo wyszkoleni rekruci. Rdzeń dywizji tworzyli jednak weterani walk na wschodzie, którzy przywykli do okrutnego obchodzenia się z ludnością cywilną.

Pojmany oficer

Kolumny dywizji pełzły niczym długi wąż po wąskich drogach regionu Limousin w środkowej Francji. Ruch oporu w tym rejonie był silny, a odłączone grupy maszerujących Niemców zdawały się być łatwym celem. Właśnie w tym czasie członkowie radykalnych ugrupowań francuskiego ruchu oporu na krótko wyzwolili miasteczko Tulle i zabili część jego niemieckiej załogi, która zdążyła wcześniej poprosić o pomoc znajdujące się w pobliżu oddziały dywizji Das Reich. Partyzanci wycofali się z miasteczka, jednak dowódca dywizji Brigadeführer Heinz Lammerding w ramach ostrzeżenia nakazał powiesić 99 mężczyzn z Tulle. Dopiero po tym zdarzeniu członkowie ruchu oporu zorientowali się, że przeciw nim nie stoją żołnierze nielicznych jednostek okupacyjnych, ale nowy, dobrze zorganizowany, a przy tym całkowicie bezlitosny wróg.

Żołnierze SS

Żołnierze SS "Das Reich" w ZSRR, 1941 r. fot. Wikimedia Commons

Partyzanci jednak nie zrezygnowali i już następnego dnia powtórzyli atak. Pojmali kilku członków dywizji Das Reich, w tym jednego wyższego oficera. Jednak jednemu z niemieckich jeńców udało się uciec z rąk francuskiego ruchu oporu. Powiadomił siły SS, że poszukiwany oficer może znajdować się we wsi Oradour sur Glane. Chociaż informacja ta była błędna, do wsi wysłano z rozkazem uwolnienia jeńców wzmocnioną kompanię liczącą około 150 żołnierzy pod komendą dowódcy jednego z batalionów Sturmbannführera Diekmanna. Na wypadek gdyby esesmani nie znaleźliby we wsi jeńców, mieli według rozkazu dowódcy pułku pojmać wystarczającą liczbę zakładników, aby zyskać lepszą pozycję w trakcie ewentualnych negocjacji dotyczących wymiany jeńców.

Co wydarzyło się 10 czerwca

W drodze do Oradour sur Glane, na podstawie pośrednich informacji od oficera gestapo obecnego na miejscu i kolaborantów z milicji Vichy, Diekmann doszedł do wniosku, że poszukiwany oficer prawdopodobnie już nie żyje. Charakter operacji uległ przez to zasadniczej zmianie: nie chodziło już o poszukiwania jeńca, ale o zemstę. W tym duchu wydano rozkazy żołnierzom zbliżającym się do wsi.

W czerwcu 1944 r. Oradour sur Glane było spokojną wsią, żyjącą z dala od działań wojennych. Miejscowość posiadała swój kościół, ratusz i hotel. Pierwotnie liczyła 300 mieszkańców, ale w trakcie wojny ich liczba powiększyła się ponad dwukrotnie. Ten stan rzeczy spowodowany był przede wszystkim przybyciem uchodźców z bardziej zagrożonych działaniami wojennymi regionów Francji, którzy w tym miejscu szukali schronienia. Dlatego do istniejących dwóch szkół dodano trzecią. Żyli tutaj też hiszpańscy uchodźcy z czasów wojny domowej. Działalność ruchu oporu w okolicy była słaba i być może dlatego, nikt z mieszkańców nie przewidział co może oznaczać przyjazd jednostki SS.

Żołnierze SS zablokowali wszystkie drogi ze wsi i za pośrednictwem burmistrza nakazali wszystkim mieszkańcom zgromadzić się na rynku. Później wszystko działo się bardzo szybko. Zgromadzeni mężczyźni zostali rozdzieleni na grupy i umieszczeni w stodołach. Ich wrota pozostały otwarte, a przed nimi żołnierze umieścili karabiny maszynowe. Kobiety z dziećmi, łącznie z niemowlętami, zostały w międzyczasie zagnane do kościoła. Inni esesmani przeszukali wieś i znaleźli kilka osób (w większości niemogących chodzić), które zastrzelono na miejscu. Na rozkaz Diekmanna żołnierze zaczęli strzelać z karabinów maszynowych do ludzi zgromadzonych w stodołach. Ze względu na szybkostrzelność karabinów śmierć była praktycznie natychmiastowa i po chwili wszyscy mężczyźni leżeli na ziemi martwi. Następnie podofi cerowie SS kontrolowali wszystkie ciała i każdego, kto jeszcze dawał oznaki życia dobijali strzałem z pistoletu w głowę. Potem esesmani przynieśli drewno i słomę, wszystko polali benzyną i podpalili. Bramy do stodół
zamknięto i zaryglowano.

Załoga czołgu Tygrys z SS

Załoga czołgu Tygrys z SS "Das Reich" w ZSRR, 1941 r. fot. Wikimedia Commons

Ten sam los czekał kobiety i dzieci w kościele, gdzie esesmani najpierw zaczęli strzelać do tłumu, później wrzucali do kościoła granaty, by w końcu go podpalić. Może się to wydać niemożliwe, ale kilku kobietom udało się wyskoczyć przez okno, jednak od razu zostały przez Niemców zastrzelone. Jedna z nich, Marguerite Rouffanche, pomimo pięciu kul w ciele, przeżyła. Jej wspomnienia tego, co wydarzyło się w kościele są wstrząsające. Na koniec żołnierze SS podpalili resztę wsi. Dzięki temu, że większa część domów była zbudowana z kamienia i cegieł, spłonęła jednak tylko jej część.

Według oficjalnych danych w Oradour sur Glane zginęło 642 ludzi w tym osoby odwiedzające miejscowość: kompania dowodzona przez Diekmanna nie przeprowadziła żadnego podziału ofiar pod tym kątem. Śmierci uniknęło tylko kilkadziesiąt osób, które uciekły od razu w pierwszych minutach po pojawieniu się jednostki. Trudno w to uwierzyć, ale przeżyło też kilku mężczyzn, którzy choć ranni, przecisnęli się otworem w tylnej części stodoły, jeszcze zanim ta rozpaliła się na dobre.

Co wydarzyło się potem

Diekmann po dokonaniu zbrodni powrócił do siedziby pułku i poinformował dowódcę o swojej decyzji dotyczącej zmiany pierwotnego rozkazu i o zniszczeniu wsi. Standartenführer Stadler był jego czynem bardzo oburzony i oddał Diekmanna pod sąd polowy. Mimo to nie odebrał doświadczonemu żołnierzowi dowodzenia nad batalionem, którym Diekmann dowodził aż do śmierci, która nastąpiła 20 dni później (zabił go odłamek granatu w trakcie walk w Normandii). Na tej podstawie niektórzy wnioskują, że jego kara była tylko formalna, inni uważają, że w sytuacji bojowej dowódca pułku nie mógł postąpić inaczej. Sąd polowy zdążył jeszcze wysłuchać oskarżonego, ale wyroku nie zdążył już wydać.

Ruiny Oradour sur Glane, stan obecny fot. Wikimedia Commons

Często zadaje się pytanie, czy przełożeni Diekmanna, czyli Standartenführer Stadler i Brigadeführer Lammerding wiedzieli wcześniej o jego planach i czy sami nie wydali rozkazu przeprowadzenia rzezi. Obydwaj jednoznacznie temu zaprzeczyli, a nie znaleziono żadnego dokumentu, czy wypowiedzi potwierdzających ich winę. Jednak ich odpowiedzialność w płaszczyźnie moralnej jest pewna: w czasie działań dywizji na froncie wschodnim podobne okrucieństwa zdarzały się często i dlatego dla niemieckich żołnierzy z SS wysłanych do Oradour zniszczenie i wymordowanie całej wsi razem z dziećmi nie było niczym nadzwyczajnym.

Wydarzenie to stanowiło poważny cios dla całego ruchu oporu, który musiał na pewien czas ograniczyć swoją działalność. Mieszkańcy byli bardzo zastraszeni, co groziło utratą poparcia, od którego zależni byli członkowie ruchu oporu. Dywizja Das Reich kontynuowała marsz na północ. Po przekroczeniu Loary weszła w strefę działania alianckiego lotnictwa szturmowego, które nalotami wyraźnie zmniejszyło jej siłę bojową jeszcze przed dotarciem na linię frontu.

Proces sądowy w Bordeaux

Po wojnie Francja dążyła do ukarania wszystkich, którzy przyczynili się do zbrodni, ale większości uczestniczących w akcji żołnierzy Waffen SS nie udało się odnaleźć. W 1953 r. przed francuskim sądem w Bordeaux stanęło tylko 21 bezpośrednich uczestników, 14 z nich pochodziło z francuskiej Alzacji. Była to nadzwyczajna sytuacja, ponieważ Alzacja po 1940 r. była częścią Niemiec, a jej mieszkańcy byli wcielani do niemieckich sił zbrojnych, ale po wojnie stali się znowu obywatelami Francji.

Ruiny Oradour sur Glane, stan obecny fot. Wikimedia Commons

Proces, który z zapartym tchem śledziła cała Francja, był odzwierciedleniem dwóch przeciwstawnych postaw: po jednej stronie stał zamiar surowego ukarania winnych, a po drugiej pragnienie pojednania i reintegracji Alzacji z Francją. W efekcie rozstrzygnięto spór w salomonowy sposób: oskarżeni otrzymali wysokie wyroki (w tym dwa wyroki śmierci), ale francuski parlament, krótko potem zniósł z mocą wsteczną postanowienia, na podstawie których wyroki zostały wydane. Oskarżeni szybko wyszli na wolność, a napięcie w kraju szybko opadło. Przed sądem stanęły bowiem tylko ''płotki'', a główni winowajcy nie zostali odnalezieni.

Oradour dziś

Obecnie wieś Oradour sur Glane – podobnie jak na przykład czeskie Lidice – składa się z dwóch części. Współczesne Oradour, powstałe po wojnie jest nowo powstałą miejscowością ukrytą w zieleni. Wystarczy jednak przejść kilkaset metrów, a natrafimy na ruiny pierwotnej zabudowy. Opiekuje się nimi ekipa ekspertów, która utrzymuje je w stanie, w jakim znajdowały się po dokonaniu zbrodni. Spacer między ruinami jest bardzo przejmujący, ponieważ zwiedzający cały czas widzi efekty wydarzeń z 10 czerwca 1944 r., m.in. ilu niewinnych ludzi zostało na tym miejscu zamordowanych. Najważniejszym punktem jest kościół, w którym zabito kobiety i dzieci, do dziś można zobaczyć ślady po kulach.

Między starą a nową częścią wsi stoi współczesne muzeum. Opinie na jego temat są podzielone. Można w nim znaleźć informacje na temat niemieckich zbrodni ukazanych w szerokim kontekście, część wystawy poświęcona jest też Lidicom. Jednak według niektórych opinii to miejsce pamięci zostało zamienione w zwykłą atrakcję turystyczną.

Václav Flek, II światowa

Polecamy również: Niemiecka okupacja Wysp Normandzkich podczas [II wojny światowej](https://wiadomosci.wp.pl/ii-wojna-swiatowa-6034419389572225c)

[

]( http://epublishing.media/pl/ )

Źródło artykułu:II Światowa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)