To pierwszy od lat Marsz Niepodległości organizowany bez udziału Roberta Bąkiewicza. Dzięki temu, że przez ostanie lata był on twarzą Marszu i środowiska narodowego, do zakładanych przez niego i jego ludzi stowarzyszeń płynęły rządowe dotacje. Samo stowarzyszenie organizujące Marsz zostało, według narodowców, z problemami finansowymi.
W środowy wieczór, na trzy dni przed Marszem Niepodległości organizatorzy zapraszają do "pokoju spotkań" na Twitterze wszystkich, którzy chcą zadać pytania dotyczące imprezy.
W wypowiedziach mówców - m.in. nowego szefa Stowarzyszenia Marszu Niepodległości Bartosza Malewskiego i szefa sztabu tegorocznego Marszu Marcina Kowalskiego - powtarza się jeden wątek: apel o wsparcie finansowe imprezy.
Pierwszy raz od wielu lat przygotowaniami do Marszu nie kieruje Robert Bąkiewicz, który kilka miesięcy temu, po dłuższych przepychankach prawnych, pożegnał się z funkcją prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Działacze SMN od wielu miesięcy sygnalizują, że Bąkiewicz zostawił organizację w trudnej sytuacji finansowej.
Bilans rządów Bąkiewicza
Z raportu, który Stowarzyszenie Marsz Niepodległości opracowało na podsumowanie rządów Bąkiewicza, a do którego udało się dotrzeć Wirtualnej Polsce, wynika że w styczniu 2023 r. organizacja miała do spłacenia około 200 tys. zł długów związanych z organizacją poprzedniego Marszu.
Co gorsze dla niej, równocześnie - w wyniku działań Bąkiewicza odebrano jej prawo do odpisu podatkowego, przysługującego Organizacjom Pożytku Publicznego. To poważny cios: w 2021 r. stowarzyszenie zebrało z 1 proc. podatku 395 tys. zł, a w 2022 r. - 330 tys. zł. Gdyby w tym roku wsparła je podobna grupa osób, z 1,5 proc. podatku mogłoby zebrać około pół miliona złotych.
Z drugiej strony, SMN nigdy wcześniej nie dysponowało taką liczbą profesjonalnego sprzętu do organizacji i zabezpieczania imprez masowych, a także sprzętu telewizyjnego, umożliwiającego transmisje na żywo. Kupiono go w większości za pieniądze z publicznych dotacji - dwóch grantów z Funduszu Patriotycznego (łącznie 1,7 mln zł) i grantu z Narodowego Instytutu Wolności (prawie 200 tys. zł).
Robert Bąkiewicz mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że dał stowarzyszeniu tyle, co nikt inny. Że to jemu organizacja zawdzięcza finansowy sukces, także publiczne dotacje.
Działacz narodowy, od lat zaangażowany w przygotowania Marszu Niepodległości mówi nieco inaczej: "Dzisiaj, dzięki mailom Dworczyka, wiemy już jaki miał być koszt tych rządowych dotacji: sprzedanie się PiS".
Marsz Bąkiewicza
Do szczegółów finansów Stowarzyszenia Marsz Niepodległości przejdziemy za chwilę. Najpierw przypomnijmy jednak, jak doszło do tego, że Robert Bąkiewicz stał się twarzą SMN i jak stracił ten status.
W 2017 r. prezesem SMN został Bąkiewicz, wówczas działający w ONR. "Zgodnie z umową pomiędzy ONR a MW powinien rządzić tylko jedną kadencję. Ale nie protestowano, gdy pozostał na drugą, bo w tym czasie wzrosły dochody stowarzyszenia i poprawiła się sytuacja finansowa" - mówi były działacz ONR, związany także z SMN.
Jednak gdy Bąkiewicz zaczął zacieśniać relacje z PiS i publicznie chwalić rząd Mateusza Morawieckiego, między nim a organizacjami narodowymi zaczął narastać konflikt - najpierw wewnętrznie, a później już całkiem publicznie.
Narodowcom nie podobało się, że w 2018 r. Bąkiewicz zgodził się, by Marsz Niepodległości miał państwowy charakter i by na jego czele szli przedstawiciele władz.
Do tego doszły sprawy finansowe. Stowarzyszenie dostało wprawdzie wspomniane wcześniej granty (łącznie 1,9 mln zł), ale dziś niektórzy członkowie ówczesnego zarządu twierdzą, że o nowych dotacjach i ich przeznaczeniu dowiadywali się z mediów, a decyzje dotyczące gospodarowania pieniędzmi SMN Bąkiewicz podejmował bez uzgodnienia z nimi.
W rozmowie z Wirtualną Polską Bąkiewicz zapewnia, że członkowie zarządu mieli dostęp i do dokumentów SMN i do kont bankowych. Według niego, jeśli czegoś nie wiedzieli, to dlatego, że się nie interesowali, bo - jak mówi - po prostu są leniami i nic nie robili.
Nieufność narodowców wzrastała wraz z kolejnymi publikacjami mediów o państwowych środkach dla organizacji związanych z Bąkiewiczem i jego zaufanymi - zwłaszcza dla Stowarzyszenia Straż Narodowa, które z grantów z Funduszu Patriotycznego i kancelarii premiera (łącznie ponad 2,4 mln zł) m.in. kupiło i wyposażyło ośrodek szkoleniowo- wypoczynkowy pod Warszawą.
W uzasadnieniu wniosku o grant na zakup ośrodka Stowarzyszenie Straż Narodowa wskazywało, że pilnuje porządku podczas różnych imprez patriotycznych, m.in. podczas Marszu Niepodległości - i że chce profesjonalizować swoje działania, szkoląc w swoim ośrodku wolontariuszy.
"To był dla nas sygnał alarmowy, bo przy SMN działała już od dawna Straż Marszu Niepodległości i jeśli należało inwestować w jakąś straż, to właśnie w tę. Poza tym, Straż Narodowa początkowo rekrutowała ludzi spośród członków Straży Marszu Niepodległości - bo niektórzy nawet nie zorientowali się, że za strażami stoją różne podmioty. Potem, gdy zaczął się konflikt z Bąkiewiczem, w Straży Narodowej została chyba garstka ludzi" - mówi cytowany wcześniej narodowiec, od lat zaangażowany w sprawy Marszu.
Otwarta wojna
Spór w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości zaczął się jesienią 2022 r., gdy narodowcy i ludzie Bąkiewicza ogłosili publicznie różne hasła na ubiegłoroczny Marsz Niepodległości. Na dokładkę, politycy Solidarnej Polski zaczęli wówczas wspominać, że Bąkiewicz może być kandydatem ich partii w wyborach parlamentarnych w 2023 r.
11 listopada 2022 r. narodowcy nie pozwolili Bąkiewiczowi wygłosić tradycyjnego przemówienia na otwarcie Marszu Niepodległości i nie wpuścili go na czoło pochodu. Polityków Solidarnej Polski, którzy przyszli na Marsz, puszczono przodem.
Dzień po Marszu, Robert Winnicki, szef Ruchu Narodowego, zapowiedział w mediach, że był to ostatni Marsz pod wodzą Bąkiewicza i że zostanie on odwołany z funkcji prezesa SMN. I rzeczywiście, po kilkumiesięcznych przepychankach prawnych, o to, kto rządzi w stowarzyszeniu, w sierpniu 2023 r. sąd wpisał do rejestru nowego prezesa Bartosza Malewskiego, prawnika związanego z Ruchem Narodowym i Młodzieżą Wszechpolską.
Bąkiewicz wystartował z wyborach parlamentarnych z listy PiS, jako przedstawiciel Solidarnej Polski. Nie został jednak posłem.
Rozliczenia
"Tego, co działo się w ostatnich latach w SMN, dowiedzieliśmy się dopiero po odsunięciu Bąkiewicza od zarządzania organizacją. A i to nie w pełni, bo okazało się, że w dokumentacji były dziury" - twierdzi w rozmowie z nami cytowany już wyżej były oenerowiec.
Najpoważniejszym problemem było wspomniane już odebranie organizacji przez Narodowy Instytut Wolności prawa do 1,5 odpisu podatkowego.
Ze raportu przygotowanego przez SMN wynika, że składając do NIW sprawozdanie z działalności organizacji za 2021 r., Bąkiewicz dołączył dokumenty z nazwiskami wszystkich członków zarządu, choć 6 z 10 członków zarządu go widziało na oczy i nie podpisało. W piśmie do NIW Bąkiewicz wyjaśniał potem, że złożone pisma były w rzeczywistości projektem sprawozdania i złożono je omyłkowo.
Dziś w rozmowie z WP Bąkiewicz tłumaczy się dość zaskakująco. Mówi, że nie miał świadomości, że umieszczenie nazwisk w sprawozdaniu jest równoznaczne z tym, że te osoby podpisały sprawozdanie. Jak mówi - przez wiele lat składał sprawozdania w taki sam sposób i nikt z zarządu SMN nie robił mu z tego zarzutów. Jego zdaniem, problem zrobił się dopiero, gdy doszło do wewnętrznego konfliktu.
Kolejne zarzuty autorów raportu o rządach Bąkiewicza z SMN dotyczą gospodarowania pieniędzmi i majątkiem.
Jak pisaliśmy w WP, z jednej z dotacji stowarzyszenie kupiło sprzęt, który miał pomagać w zapewnieniu bezpieczeństwa podczas Marszu: noktowizory, urządzenia termowizyjne do działań ratowniczo-poszukiwawczych, kamerę termowizyjną, sprzęt łączności, przyczepę ewakuacyjną i defibrylator. A także quada za 32 tys. zł i motocykl za 18 tys. zł.
W raporcie stowarzyszenia oba te pojazdy zostały za "sprzęt, którego Stowarzyszenie nie potrzebuje".
"Nie mają sensownego zastosowania podczas organizowanych przez SMN. To były po prostu zabawki dla ludzi Bąkiewicza. I dobry przykład ich polityki. Za pieniądze z grantów nakupowali drogiego sprzętu, czasem zupełnie niepotrzebnego. A dziś musimy prowadzić zbiórkę na zakup podstawowych rzeczy: krótkofalówek, zestawów do udzielania pierwszej pomocy czy kamizelek odblaskowych dla Straży Marszu" - mówi narodowiec zaangażowany w organizację Marszu.
Z kolei kupiony przez SMN za pieniądze z dotacji kilkuletni Fiat Ducato, według autorów raportu został w lipcu 2022 r. skradziony, wraz ze znajdującym się w nim radiotelefonem (również kupionym z państwowego grantu) i z innymi przedmiotami. Łączne straty oszacowano na 70 tys. zł. Autorzy raportu piszą, że "nie uzyskano wypłaty z ubezpieczenia i nie wyrejestrowano go [auta]. Istnieje ryzyko konieczności zwrotu dotacji".
Bąkiewicz w rozmowie z WP tłumaczy, że nie mógł zgłosić do ubezpieczalni wniosku o wypłatę odszkodowania, bo najpierw toczyło się postępowanie Policji, a potem Policja prawdopodobnie wysyłała dokumenty na stary adres SMN. A skoro nie miał dokumentów - nie mógł zgłosić wniosku o wypłatę ubezpieczenia. Były szef SMN dodaje, że wniosek o odszkodowanie mogły złożyć także inne osoby z zarządu, więc jeśli sprawa obciąża jego, to i ich.
Kilkaset tysięcy złotych z państwowych grantów SMN wydało na zakup sprzętu do organizacji imprez masowych i zgromadzeń publicznych (m.in. mobilną scenę, 52-ekranowy telebim, nagłośnienie i oświetlenie estradowe, rzutniki do projekcji iluminacji na budynkach i do kina plenerowego itd.).
Te akurat zakupy działacze stowarzyszenia oceniają pozytywnie, bo dzięki nim SMN będzie płaciło mniej za obsługę eventową kolejnych Marszy Niepodległości. Ale - jak twierdzi Marcin Kowalski, szef sztabu tegorocznego Marszu Niepodległości - tu z kolei jest problem w tym, że częścią sprzętu dysponują wciąż byłe władze SMN. "Do tej pory nie odzyskaliśmy jeszcze całości sprzętu stowarzyszenia, jeden z ostatnich do tej pory zwrotów miał miejsce tydzień temu" - mówi.
O jakie przedmioty chodzi? "Odzyskaliśmy, przy oporze dotychczasowych posiadaczy, sprzęt największy gabarytowo, ale cały czas poza Stowarzyszeniem pozostał sprzęt mały gabarytowo, choć wartościowy i znaczący" - tłumaczy Kowalski.
Bąkiewicz zaprzecza. Tłumaczy, że z oddaniem części rzeczy czekał na decyzję sądu dotyczącą rejestracji władz stowarzyszenia, ale po niej wszystko już oddał. I dodaje, że to obecne władze zagarnęły jego prywatne rzeczy, które były w pomieszczeniach stowarzyszenia, wynajmowanych innemu podmiotowi.
Według Kowalskiego, Bąkiewicz nie oddał również nowym władzom stowarzyszenia oficjalnego profilu SMN na Facebooku: "Prowadzimy oczywiście działania zmierzające do tego, aby profil odzyskać i to się prędzej czy później stanie" - mówi.
Bąkiewicz chce jednak, by stowarzyszenie wykazało, jaki tytuł prawny do konta SMN na Facebooku. I dodaje, że nie wie, skąd w ogóle nowe władze SMN mają pewność, że to on jestem dysponentem tego konta.
Spór toczy się także o prawo do nazwy "Media Narodowe", pod którą SMN prowadziło przez kilka lat kanał na YouTube (został zamknięty przez YT) i pod którą prowadzi nadal portal internetowy. Kilka miesięcy temu Bąkiewicz, za pośrednictwem powołanej przez siebie fundacji, założył spółkę Telewizja Media Narodowe, która uzyskała koncesję KRRiTV i zaczęła wydawać telewizję TVMN.
Według Kowalskiego i innych narodowców, Bąkiewicz "bezprawnie wytransferował szyld i pracowników" Mediów Narodowych ze stowarzyszenia.
Bąkiewicz przekonuje, że to on i jego współpracownicy od początku budowali Media Narodowe, przy dużym oporze w stowarzyszeniu. I że chcą to robić nadal. To, że władze SMN domagają się zmiany nazwy nowej telewizji uważa za śmieszne - nie mogą mu przecież zakazywać używania słów "media" i "narodowe".
Miliony poszły z Bąkiewiczem i jego ludźmi
Narodowcy są jednak wściekli na Bąkiewicza nie tylko za działania w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości. "Dzisiaj już wiemy, że Bąkiewicz i jego ludzie wykorzystali to, że byli twarzami Marszu Niepodległości - największej imprezy narodowej w Polsce, by rozkręcić na boku własne organizacje i wyciągać państwowe dotacje na ich działalność" - mówi były działacz ONR.
W raporcie dotyczącym nieprawidłowości w SMN czytamy, że "Stowarzyszenie jest częścią karuzeli dotacyjnej, uczestniczy w nieetycznych działaniach z innymi podmiotami kontrolowanymi przez Bąkiewicza".
Według twórców dokumentu, pomiędzy stowarzyszeniem, a innymi organizacjami stworzonymi przez Bąkiewicza i jego ludzi dochodziło do rozmaitych przepływów finansowych. Nie udało im się jednak wyjaśnić, za co i dlaczego organizacje płaciły sobie nawzajem.
"To co odkryliśmy u nas, to tylko wierzchołek góry lodowej - bo po pierwsze Bąkiewicz wiedział, że nie ma wyłącznej kontroli nad Stowarzyszeniem Marsz Niepodległości i musiał być dość ostrożny. Ale jesteśmy pewni, że w pozostałych organizacjach, które są pod pełną kontrolą Bąkiewicza, jest ciekawie" - zapewnia tajemniczo narodowiec zaangażowany w organizację Marszu.
O jakie organizacje chodzi?
Jak już wspomnieliśmy, gigantyczne państwowe dotacje dostało Stowarzyszenie Straż Narodowa. Zarejestrowano je jesienią 2020 r. Jako jego reprezentanta wpisano w rejestrze stowarzyszeń Bartosza Karamuza, członka władz Obozu Narodowo-Radykalnego ABC, bliskiego współpracownika Roberta Bąkiewicza. Ale z wniosków o granty składanych później przez to stowarzyszenie w Instytucie Dziedzictwa Myśli Narodowej wynika, że to Bąkiewicz podejmuje kluczowe decyzje dotyczące dysponowania pieniędzmi organizacji.
O Straży zrobiło się głośno podczas protestów kobiet przeciwko zaostrzeniu prawa do aborcji. Bąkiewicz i jego ludzie odpowiedzieli wówczas na apel Jarosława Kaczyńskiego, by bronić polskich kościołów, które miały być rzekomo zagrożone. I tworzyli ochronne kordony wokół kościołów.
Parę miesięcy po zarejestrowaniu SSN dostało 1,7 mln zł z Funduszu Patriotycznego. Z dotacji kupiło wspomniany już wcześniej ośrodek szkoleniowo- wypoczynkowy pod Warszawą z blisko hektarową działką oraz busa do przewozu wolontariuszy, terenówkę "do przewozu ludzi i sprzętu na wydarzenia i szkolenia w terenie" i "specjalistyczny sprzęt do ochraniania zgromadzeń publicznych i udzielania pierwszej pomocy".
Modernizacja kupionego ośrodka i jego wyposażenie SSN sfinansowała z kolejnego grantu z Funduszu Patriotycznego - tym razem w wysokości 450 tys. zł. Dalszy remont i doposażenie ośrodka były możliwe dzięki dotacji w wysokości 264 tys. zł, którą SSN otrzymało z kancelarii premiera na pomoc uchodźcom a Ukrainy (SSN udostępniła im na jakiś czas ośrodek).
Dotacje dostawały też inne organizacje kontrolowane przez Bąkiewicza i jego ludzi.
Stowarzyszeniu Roty Marszu Niepodległości, którego reprezentantem jest Bąkiewicz, Narodowy Instytut Wolności przyznał 384 tys. zł na "budowę zaplecza fundraisingowego Rot Marszu Niepodległości" i 299 tys. zł na "wsparcie aktywności wolontariackiej w organizacjach obywatelskich".
Założona przez Bąkiewicza fundacja Instytut Dziedzictwa Europejskiego Andegavenum dostała dwie dotacje z Funduszu Patriotycznego: 400 tys. zł na projekt "Katolicka myśl społeczna: pomniki, przykłady, kierunki rozwoju") i 160 tys. zł na projekt "Tradycja katolicka dla wszystkich: pomniki myśli i żywe przykłady".
Największe wsparcie fundacja IDEA otrzymała jednak z ministerstwa edukacji. W 2021 i 2022 r. na trzy projekty ("Fundamenty Europy w perspektywie francuskiej szkoły historycznej", "Filozofia społeczeństwu" i projekt biblioteczny) resort przyznał jej w sumie 2 mln zł.
Stowarzyszenie Wiara i Tradycja, którego oficjalnym reprezentantem jest Mariusz Sarol, bliski współpracownik Bąkiewicza i jego pomocnik w ostatniej kampanii wyborczej, dostało 430 tys. zł z Funduszu Patriotycznego na plenerowe pokazy filmów patriotycznych i katolickich. Jak ujawnili dziennikarze programu "Czarno na Białym", emitowanego w TVN, w pokazach brało udział po kilkanaście osób.
Fundacji Milites Invictissimi, której założycielem jest kolejny współpracownik Bąkiewicza o Michał Piendyk – NIW przyznał prawie 297 tys. zł na "Budowę zaplecza fundraisingowego" (z zaznaczeniem, że umowa będzie mogła zostać podpisana po planowanym zwiększeniu budżetu konkursu).
Z kolei Fundacji Advocata Nostra, której prezesem jest Sebastian Sikora, równocześnie działacz i od rzecznik Rot Marszu Niepodległości, Fundusz Patriotyczny dał 390 tys. zł dotacji na projekt "Polacy w panteonie świętych" i 450 tys. zł na "Centrum Patriotyczne".
Również 450 tys. zł dostało z Funduszu Patriotycznego Stowarzyszenie Patriotyczne Siedlce na projekt "Dom Patrioty" – czyli zakup drewnianego domu we wsi pod Siedlcami. Dziennikarzom, którzy jeździli tak wielokrotnie ani razu nie udało się nikogo zastać, a sąsiedzi powtarzali im za każdym razem, że nikt tam nie bywa i nic się tam nie dzieje. To samo stowarzyszenie, które - jak ujawniły media - blisko współpracuje z Bąkiewiczem i jego organizacjami - otrzymało jeszcze z FP 200 tys. zł dotacji na kampanię edukacyjną o Romanie Dmowskim.
Jak twierdzą narodowcy, organizacji związanych i współpracujących z Bąkiewiczem, które nie mając żadnego dorobku, lub mając bardzo niewielki, dostawały w ostatnich latach ogromne państwowe dotacje, jest więcej.
Ale - jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce - na dotacje mogły także liczyć organizacje związane z działaczami Młodzieży Wszechpolskiej - jak choćby Stowarzyszenie im. Przemysła II, które dostało aż 3,5 mln zł dotacji z Funduszu Patriotycznego i od premiera na zakup nieruchomości, w której uruchomiono Centrum Kształcenia Młodzieży "Kuźnia".
Dziś narodowcy chwalą się, że Kuźnia jest "jednym z największych sukcesów narodowej prawicy w ostatnich latach".
Bianka Mikołajewska, dziennikarka Wirtualnej Polski