Marokański terrorysta po raz trzeci przed sądem w Hamburgu
Przed Wyższym Sądem Krajowym w Hamburgu
rozpoczął się kolejny, ostatni już proces Marokańczyka
Mounira el Motassadeqa, uznanego przez niemiecki Trybunał
Federalny (BGH) za pomocnika islamskich terrorystów, którzy 11
września 2001 roku dokonali zamachów w USA. Zginęło
wówczas ponad 3000 osób.
05.01.2007 10:45
Zadaniem sędziów będzie jedynie ustalenie ostatecznego wymiaru kary, ponieważ BGH wydał w połowie listopada prawomocne orzeczenie o winie oskarżonego.
32-letni Marokańczyk Mounir el Motassadeq odpowiada po raz trzeci w ciągu pięciu lat przed niemieckim wymiarem sprawiedliwości. W lutym 2003 roku hamburski sąd skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. Rok później BGH uchylił ten wyrok, twierdząc, że sędziowie nie uwzględnili wszystkich okoliczności przemawiających na korzyść oskarżonego, w tym zeznań świadków przebywających w USA.
W powtórzonym procesie sąd obniżył karę do siedmiu lat więzienia. Od tego wyroku odwołała się prokuratura, a BGH przychylił się półtora miesiąca temu do jej argumentów. Zdaniem niemieckich mediów, należy spodziewać się ponownego podniesienia kary więzienia do 15 lat.
Po ponownym przestudiowaniu akt procesowych izba ds. karnych BGH doszła w ubiegłym roku do wniosku, że Marokańczyk wtajemniczony był w plany hamburskiej grupy terrorystycznej, do której należał m.in. pilot-samobójca Mohammed Atta. Sędziowie uznali go za winnego współudziału w morderstwie w 246 przypadkach. Tyle osób zginęło w samolotach porwanych przez zamachowców i wykorzystanych do ataku na wieże WTC oraz siedzibę Pentagonu.
Pochodzący z Marakeszu Motassadeq przyjechał do Niemiec na początku lat 90. Studiował elektronikę na politechnice w Hamburgu. Tam poznał Attę i innych członków islamskiej grupy terrorystycznej, która dokonała zamachów w USA. W roku 2000 przebywał w obozie treningowym al-Kaidy w Afganistanie. Po zamachach w 2001 r. Marokańczyk pozostał w Hamburgu. Nie ukrywał się. Policja aresztowała go w listopadzie 2001 r.
Jacek Lepiarz