Marian Banaś wkroczy do akcji? "Jesteśmy gotowi podjąć działania"

Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś nie wyklucza kontroli w rządowej Agencji Rezerw Materiałowych - ustaliła Wirtualna Polska. Chodzi o sprzedaż ponad 60 tysięcy ochronnych maseczek w lutym br., a więc w okresie, kiedy koronawirus rozprzestrzeniał się w ekspresowym tempie. Dotarliśmy do odpowiedzi Najwyższej Izby Kontroli na pismo posłanki Lewicy Hanny Gil-Piątek.

Marian Banaś wkroczy do akcji? "Jesteśmy gotowi podjąć działania"
Źródło zdjęć: © Jerzy Dudek / Forum
Sylwester Ruszkiewicz

12.05.2020 | aktual.: 12.05.2020 08:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Odpowiadając na wniosek Pani Poseł z 7 kwietnia o przeprowadzenie przez Najwyższą Izbę Kontroli czynności kontrolnych w Agencji Rezerw Materiałowych we wskazanym zakresie, uprzejmie informuję, że NIK jest gotowa podjąć przygotowania do wnioskowanej kontroli" - tak się rozpoczyna odpowiedź sporządzona przez prezesa NIK Mariana Banasia.

Chodzi o ujawnioną w mediach aferę ze sprzedażą masek ochronnych przez rządową Agencję Rezerw Materiałowych. Agencja wystawiła na sprzedaż ponad 62 tys. masek, z czego udało jej się znaleźć nabywców na blisko 35 tys. sztuk. Miało to miejsce w połowie lutego, kiedy koronawirus rozprzestrzeniał się już w ekspresowym tempie. A także po tym, jak polska Agencja Wywiadu miała informować polski rząd o zagrożeniu, jakie niesie epidemia koronawirusa w Chinach. 14 lutego br. nastąpiło zamknięcie ofert w przetargu. W tym samym czasie na świecie liczba przypadków COVID-19 w skali globalnej wynosiła już 64.438 osób, a liczba zgonów 1383.

Urzędnicy Agencji twierdzili, że przegląd masek u francuskiego producenta kosztuje 3 mln zł. Czyli zbyt drogo. Argumentowano również, że sprzęt kończy swój termin ważności.

Maski sprzedano za 10-14 złotych. Nabywcami były prywatne podmioty, ale również m.in. Państwowa Straż Pożarna w Krakowie. Niedługo później, w internecie można było je kupić za 400 zł. Obecnie sklep z militarnymi akcesoriami sprzedaje ja za 100-180 złotych.

Według polityków opozycji, mimo upływającego terminu przydatności, maseczki ochronne można było dostarczyć lekarzom i służbom.

Koronawirus w Polsce. Posłowie Lewicy wytykają błędy

7 kwietnia posłowie Lewicy Hanna Gill-Piątek oraz Marek Rutka wysłali wniosek o przeprowadzenie kontroli przez Najwyższą Izbę Kontroli w Agencji Rezerw Materiałowych.

"Jak można było dopuścić do sytuacji, że Agencja Rezerw Materiałowych, jak gdyby nigdy nic, wyprzedaje stany magazynowe z towaru maksymalnie deficytowego w obliczu nadchodzącej epidemii, a teraz zabezpieczeniem dla pracowników medycznych, lekarzy, pielęgniarek i ratowników zajmują się tysiące ludzi i szyją w odruchu serca maseczki z bawełny" - pytali w piśmie do NIK posłowie Lewicy.

A zdaniem Hanny Gil-Piątek, NIK powinien odpowiedzieć na pytanie: czy doszło do korupcji i chęci łatwego zarobku, czy do kompletnej niekompetencji w zarządzaniu jednostką budżetową i brakiem nadzoru odpowiedniego ministra. " Ta sprawa musi być natychmiast wyjaśniona, bo ktoś prawdopodobnie przehandlował czyjeś zdrowie i życie" - napisała Hanna Gill-Piątek.

7 maja w odpowiedzi prezesa NIK, Marian Banaś informuje o "gotowości Izby do podjęcia kontroli". Równocześnie zwraca uwagę, że obecnie postępowania kontrolne prowadzone są w ograniczonym zakresie wynikającym z przepisów ustawy z 2 marca 2020 r. Ustawa określa zasady postępowania podczas epidemii, na mocy których organy administracji państwowej zostały zobowiązane do ograniczone swoich działań w związku z wirusem COVID-19.

"W tym kontekście, przeprowadzanie działań przez kontrolerów NIK może być utrudnione" - informuje Marian Banaś. Zdaniem prezesa NIK, rozpoczęcie czynności kontrolnych będzie możliwe po zniesieniu rygorów epidemicznych.

"Wydawałoby się, że z perspektywy czasu powyższą sprzedaż uznać trzeba za tragiczny błąd Agencji Rezerw Materiałowych" - piszą w kwietniowej interpelacji do premiera Mateusza Morawieckiego posłowie Lewicy.

"Brak decyzji o anulowaniu wszystkich przetargów związanych ze środkami ochrony osobistej (maski, kombinezony, rękawiczki, środki dezynfekujące) wydaje się nie tylko skrajną nieodpowiedzialnością, ale wręcz stanowiło zagrożenie z punktu widzenia zdrowia publicznego. Taki stan rzeczy może budzić podejrzenia o działaniu na styku przestępczym (...) W czasie, gdy w Polsce wciąż rośnie liczba zakażonych, a personel służby zdrowia ryzykuje zdrowie i życie, opinia publiczna ma prawo wiedzieć, jakie były powody w/w niedopatrzeń, wskutek których wiele placówek medycznych działa w oparciu o pomniejszone zasoby" - uważają politycy klubu Lewicy.

Koronawirus w Polsce. Agencja broni transakcji

Po wybuchu afery, kierownictwo ARM wydało oświadczenie, w którym przekonuje, że urzędnicy zachowali się prawidłowo.

"Agencja Rezerw Materiałowych nie prowadziła sprzedaży masek medycznych w okresie wystąpienia zagrożenia koronawirusem. Celem działań prowadzonych przez Agencję było zabezpieczenie odpowiedniej ilości najwyższej jakości masek stanowiących rezerwę strategiczną. W 2019 r. ARM zakupiła nowe maski w ilości przewyższającej ilość dotychczas posiadanych masek. Były one dostarczane sukcesywnie od kwietnia do grudnia ub. roku. Zakup nowych masek wynikał z konieczności zastąpienia dotychczasowych, znajdujących się w rezerwie ARM" - czytamy w oświadczeniu Agencji.

Co innego twierdził specjalistyczny portal militaria.net. "Maski mogłyby więc być używane przynajmniej do końca 2020 roku. Warunkiem utrzymania certyfikatu było wykonywanie przeglądów głównych masek co 6 lat. Według opublikowanej informacji ostatnie przeglądy masek zostały dokonane w latach 2012-2013". Kolejny miał być wykonany w roku 2018 i 2019. Przegląd nie został dokonany i maski utraciły certyfikat" - czytamy na portalu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (143)