Marek Pasionek: to nieprawda, że rodziny smoleńskie są zaskoczone decyzją o ekshumacjach
W Prokuraturze Krajowej trwa konferencja na temat aktualnego stanu śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. - Apeluję o stonowanie emocji wokół śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej - powiedział zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek. Podkreślił, że to nieprawda, by rodziny smoleńskie były zaskoczone decyzją o ekshumacji. - Musimy wykorzystać wszelkie dostępne środki - dodał.
09.11.2016 | aktual.: 09.11.2016 13:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Zasadnym jest zwrócenie się do wszystkich państwa z uprzejmym apelem, abyśmy nieco emocje wokół tej sprawy stonowali. W szczególności poprzez podawanie informacji sprawdzonych i rzetelnych, bo te które pojawiły się ostatnio w mediach nie do końca niestety takie były i nie pomagają i nie służą działaniu prokuratorów - powiedział Pasionek.
Ekshumacje zaczynamy od prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Ekshumacje zaczynamy w przyszłym tygodniu na Wawelu od prezydenta Lecha Kaczyńskiego - poinformował w środę wiceprokurator generalny Marek Pasionek.
- Potwierdzam, bo nie jest to absolutnie żadną tajemnicą, że rozpoczynamy ekshumacje w przyszłym tygodniu i rozpoczynamy je na Wawelu od ekshumacji pana prezydenta - oświadczył prok. Pasionek na środowej konferencji prasowej.
Zapowiedział też, że prokuratura nie będzie informować o terminach poszczególnych ekshumacji. - O czasie rozpoczęcia tych czynności są informowani jedynie zainteresowani - dodał Pasionek.
Z informacji PAP wynika, że ekshumacja ciał pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich odbędzie się 14 listopada, a ponowne złożenie trumny w sarkofagu planowane jest 18 listopada, jeśli do tego czasu wykonane zostaną wszystkie badania. W czynności otwarcia sarkofagu poza przedstawicielami prokuratury, która zarządziła ekshumację, mają uczestniczyć członkowie najbliższej rodziny pary prezydenckiej i duchowni. Wzgórze Wawelskie będzie już wówczas zamknięte.
Para prezydencka została pochowana na Wawelu, w krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów 18 kwietnia 2010 r. Znajduje się tam także tablica ku czci wszystkich ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.
Po ekshumacji, ofiary katastrofy smoleńskiej będą niezwłocznie złożone do grobu - zapewnił zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek, który w środę w Warszawie przedstawił informację o aktualnym stanie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Jak podkreślił nieprawdą jest, "iż ciała będą po wyjęciu z grobu pozostawały w dyspozycji prokuratury co najmniej cztery miesiące". - Prosty zapis tego postanowienia mówi, że zostaną niezwłocznie włożone do grobu po przeprowadzeniu badań, a cztery miesiące to jest czas, jaki daliśmy biegłym na wydanie opinii - poinformował Pasionek. Jak ocenił tego rodzaju informacje tworzą "fatalny klimat wokół tej sprawy".
Dodał też, że nieprawdziwa jest również informacja, że rodziny ofiar katastrofy są zaskoczone decyzją prokuratury o przeprowadzeniu ekshumacji.
"Proszę nie pisać, że celem ekshumacji jest znalezienie trotylu w ciałach"
- Proszę nie pisać o tym, że celem ekshumacji jest znalezienie trotylu w ciałach ofiar - powiedział zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek na konferencji poświęconej aktualnemu stanowi śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Prokurator przypomniał, że w czerwcu odbyło się spotkanie śledczych w rodzinami oraz pełnomocnikami rodzin. - Poinformowałem o potrzebie przeprowadzenie tego rodzaju bardzo bolesnej, ale z punktu widzenia potrzeby śledztwa dążenia do prawdy, decyzji. Poinformowaliśmy wówczas o sposobie przeprowadzenia tych czynności - powiedział Pasionek.
Poinformował, że każda z zainteresowanych rodzin będzie poproszona na spotkanie, podczas którego będą omawiane kwestie szczegółowe dotyczące m.in. czasu i miejsca przeprowadzenia ekshumacji.
- Sytuacja jest taka, że nie wszyscy z zainteresowanych odbierają korespondencję. Niektórzy zmienili miejsca zamieszkania i nie poinformowali o tym fakcie prokuratury, Niektórzy nie chcą mieć z tą historią nic wspólnego, nie pojawiają się w stosownych urzędach, aby odebrać korespondencję - powiedział Pasionek.
Biegli stwierdzili błędy w 90 proc. dokumentacji medycznej z Rosji
Medycy sądowi, którzy pracowali przy ekshumacjach, stwierdzili błędy w 90 proc. dokumentacji medycznej nadesłanej przez Federację Rosyjską - poinformował prok. Marek Pasionek.
- W przypadku 41 osób brakowało opisu stanu po przebytych zabiegach medycznych (...), u 48 osób błędnie rozpoznano obrażenia, bo wzajemnie sprzecznie je opisano w toku sporządzania protokołu - mówił Pasionek.
Jak dodał, w przypadku 35 osób w ogóle zaniechano wykonania niektórych czynności sekcyjnych - otwarcia niektórych jam ciała, które - jak zaznaczył - nakazuje metodologia prowadzenia autopsji. - Nie zrobiono tego - podkreślił prokurator.
- Sprzeczny opis ciała pojawiał się na kolejnych etapach badania. Mieliśmy w kilku wypadkach (...), z tego rodzaju sytuacją do czynienia, że zgodnie z protokołem rosyjskim sekcje były wykonane wcześniej niż zewnętrzne oględziny ciała, co jest oczywiście niemożliwe - podkreślił Pasionek.
Zaznaczył, że takiej sytuacji profesjonalny prokurator tolerować nie może. - Nie może, bo obliguje go do wyjaśnienia tych wszystkich okoliczności kodeks postępowania karnego - dodał.
Pasionek powiedział, że prokurator skierował wniosek do Federacji Rosyjskiej, chcąc przesłuchać medyków sądowych, niestety spotkał się odmową.
Władze Rosji odmówiły pomocy prawnej dot. przesłuchania w charakterze świadków rosyjskich biegłych, którzy 11 kwietnia 2010 r. wykonali sekcje zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej - poinformował w środę w Warszawie zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek.
- Odpowiedź (strony rosyjskiej - PAP) była krótka, enigmatyczna. Ponieważ to obywatele Federacji Rosyjskiej, którzy mogą poprzez fakt złożenia takich zeznań narazić się na odpowiedzialność karną, nie zostaną przesłuchani - powiedział Pasionek, który podczas przedstawiania informacji o aktualnym stanie śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej nawiązał również do polskiego wniosku o pomoc prawną do Federacji Rosyjskiej w tej sprawie.
O wniosku do odpowiednich władz Rosji o udzielenie międzynarodowej pomocy prawnej informowała w grudniu 2014 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która prowadziła śledztwo ws. nieprawidłowości w dokumentacji medycznej ofiar katastrofy smoleńskiej. W kwietniu tego roku śledztwo to, podobnie jak i inne postępowania dotyczące kwestii katastrofy smoleńskiej, trafiło do zespołu prokuratorów w Prokuraturze Krajowej.
Prokuratorzy z prokuratury okręgowej chcieli przesłuchań w charakterze świadków 25 rosyjskich biegłych, którzy po katastrofie smoleńskiej wykonali sekcje zwłok ofiar tej tragedii.
Pasionek: ciała ofiar praktycznie jedynym dowodem
Ciała ofiar są praktycznie jedynym dowodem, do którego, w drodze ekshumacji, możemy mieć dostęp - powiedział w środę zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek na konferencji poświęconej aktualnemu stanowi śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
- Kluczowe, newralgiczne dowody w dalszym ciągu są terenie Federacji Rosyjskiej i ja się bynajmniej nie spodziewam, że prędko będziemy w ich posiadaniu - powiedział Pasionek. - Mieliśmy już do nich dostęp, ale żeby móc prawidłowo zrekonstruować samolot czy przebieg lotu, musimy mieć wrak mieć u siebie, to samo jest z rejestratorami - dodał.
Prokurator wskazał, że śledczy są praktycznie pozbawieni bezpośredniego codziennego dostępu do dowodów rzeczowych.
- I jak by to brutalnie nie brzmiało, niestety, ale ciała ofiar są praktycznie jedynym dowodem, do którego możemy mieć w drodze ekshumacji dostęp - powiedział.
Pasionek powiedział, że ze swojego doświadczenia zawodowego może stwierdzić, że ekshumacja nie jest czynnością codzienną, ale zdarza się w rozmaitych sytuacjach. - Co do skali przedsięwzięcia rzeczywiście jest to rzecz niespotykana, ale sama czynność procesowa nie jest precedensowa - ocenił.
Pasionek: byłem w Moskwie po zakończeniu sekcji
Kiedy byłem w Moskwie po katastrofie, sekcje były zakończone, w związku z czym na żadne nieprawidłowości nie można było zawrócić uwagi - mówił prok. Marek Pasionek, pytany dlaczego wcześniej nie informował o błędach w postępowaniu. Przypomniał, że nadzór nad sprawą objął 5 maja.
Podczas środowej konferencji prasowej Pasionek pytany był m.in. o to, czy sygnały o nieprawidłowościach docierały do niego, gdy był w Moskwie zaraz po katastrofie i dlaczego wówczas o tym nie informował. - Byłem od 13 kwietnia do 15 kwietnia w Moskwie, wtedy już sekcje były zakończone, w związku z powyższym na żadne nieprawidłowości nie można było zawrócić uwagi, bo się w tych czynnościach nie uczestniczyło - wyjaśnił.
Przypomniał, że zwierzchni nadzór służbowy nad sprawą objął 5 maja; zwrócił uwagę, że to był czas, kiedy zwłoki były już pochowane.
- Tu raczej w toku jednego z postępowań okołosmoleńskich (...) należałoby - i do tego będziemy zmierzać - ustalić osoby, które po pierwsze miały wiedzę na temat nieprawidłowości, jakie zaistniały w toku tych sekcji, odpowiedzieć sobie na pytanie, czy się tą widzą podzieliły, jeżeli tak z kim, ewentualnie z kim się nie podzieliły, chociaż powinny się podzielić - dodał Pasionek.
Przypomniał, że pierwsza ekshumacja została przeprowadzona w sierpniu 2011 r. i dotyczyła Zbigniewa Wassermanna.
Pasionek poinformował, że wiedzę o nieprawidłowościach powziął, zapoznając się przetłumaczoną na język polski dokumentacją medyczną dotyczącą Zbigniewa Wassermanna - miało to miejsce na przełomie 2010 r. i 2011 r. - Dokumentacja dotycząca tej osoby przekazywana była przez stronę rosyjską etapami, dlatego sama czynność została przeprowadzona dopiero w sierpniu, ponieważ oczekiwaliśmy na przesłanie przez stronę rosyjską całości dokumentacji dotyczącej tej osoby - wyjaśnił.
Jak dodał, córka ministra, obecnie posłanka PiS Małgorzata Wassermann składała zeznania uzupełniające, których analiza "rzuciła ostateczne światło na obraz tych nieprawidłowości". - Ona doskonale znała stan zdrowia swojego ojca, zresztą służyła nam dokumentacją medyczną, która została wytworzona w Polsce, gdy pan minister przechodził pewnego rodzaju zabiegi operacyjne, których medycy rosyjscy nie zauważyli - mówił.
Pytany dlaczego wcześniej informował, że na razie nie są planowane sekcje zwłok, przekonywał, że ta decyzja nie została podjęta "pochopnie i arbitralnie", lecz poprzedzona była "wielogodzinnymi rozmowami z biegłymi medycyny sądowej", których pytano m.in. o sens tych czynności, o to, czego możemy spodziewać się po 6 latach, jakie czynności przeprowadzić itp. - To wymagało czasu - zaznaczył i przypomniał, że ostateczna decyzja po tych rozmowach z biegłymi zapadała w czerwcu i została przekazana rodzinom.
W zeszłym tygodniu TVN24 opublikowała materiał dotyczący roli prok. Pasionka w śledztwie smoleńskim; wskazywano w nim m.in., że Pasionek był w Moskwie i w Smoleńsku po katastrofie, lecz nie zwrócił uwagi na jakiekolwiek błędy i nie domagał się przeprowadzenia kolejnych sekcji w Polsce.
Odnosząc się do tych informacji Prokuratura Krajowa podkreśliła, że Pasionek nie miał możliwości doprowadzenia do sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej ani zwracania uwagi na błędy postępowania; decyzje podejmował obecny od 10 kwietnia 2010 r. na miejscu katastrofy Naczelny Prokurator Wojskowy, przełożony wszystkich prokuratorów wojskowych, ówczesny pułkownik Krzysztof Parulski.
Prok. Pasionek o terminie zakończenia śledztwa
Absolutnie nie twierdzę, że koniec przyszłego roku to graniczna i finalna data, która będzie skutkowała wydaniem decyzji - powiedział w środę prokurator generalny Marek Pasionek, przypominając, że śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej zostało przedłużone do końca przyszłego roku.
- Do tego śledztwa, właściwie to już drugiego dnia po katastrofie wdarła się polityka i niestety pozostaje w tym śledztwie do dnia dzisiejszego - mówił podczas konferencji prasowej zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek.
- Katastrofa smoleńska, sposób procedowania nad katastrofą smoleńską przez prokuraturę był przedmiotem bardzo wielu różnych komentarzy, także komentarzy dla prokuratury nieprzychylnych; pytanie, na ile obiektywnych - zastanawiał się Pasionek.
- Bardzo wielu polityków, publicystów, komentatorów, jest niemal do chwili obecnej zaskoczonych potrzebą kontynuowania tego postępowania. O tej potrzebie będziemy starali się państwa przekonać - mówił Pasionek.
Jak przypomniał śledztwo w sprawie katastrofy zostało przedłużone do końca przyszłego roku. - Takie póki co mamy plany dowodowe, ale absolutnie nie twierdzę, że jest to graniczna i finalna data, która będzie skutkowała wydaniem takiej decyzji. Jaka by ona nie była, doskonale zdaję sobie sprawę, że będzie dzielić. W dalszym ciągu będzie przedmiotem przeróżnych kontrowersji. Dlatego celem naszym, istotą działań prokuratury w tej sprawie jest przeprowadzenie w sposób absolutnie profesjonalny wszystkich możliwych do zebrania dowodów, wyczerpanie inicjatywy dowodowej w sposób maksymalny - zaznaczył.
- Nie jest niczym odkrywczym stwierdzenie, że część z tych dowodów znajduje się na terenie obcego państwa. Partner jest trudny. Jak państwo wiecie tych dowodów w dalszym ciągu nie mamy. Czynimy zabiegi by je pozyskać, ale tylko takie, na jakie pozwala nam prawo. Czynione są zabiegi na arenie dyplomatycznej - powiedział Pasionek. Prokuratura Krajowa weryfikuje trzy główne hipotezy
Nowy zespół prokuratorów z Prokuratury Krajowej przejął postępowanie w sprawie katastrofy smoleńskiej na początku kwietnia, po zlikwidowaniu prokuratury wojskowej.
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku w katastrofie Tu-154 zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w tej sprawie - wszczęte jeszcze w dniu katastrofy - toczy się od ponad sześciu i pół roku.
Przed miesiącem śledztwo przedłużono do 31 grudnia 2017 r. Była to pierwsza decyzja o przedłużeniu tego postępowania, od kiedy prowadzi je zespół prokuratorów z Prokuratury Krajowej. Od 2010 r. do początków kwietnia br. śledztwo prowadziła bowiem prokuratura wojskowa, zlikwidowana po reformie prokuratury. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który zajmował się wówczas przewozem vipów.
4 kwietnia tego roku postępowanie przejęła PK; sprawa trafiła do zespołu ośmiu prokuratorów. Na jego czele stanął prok. Pasionek, kierownikiem zespołu został prok. Marek Kuczyński, zaś w jego skład wszedł m.in. dotychczasowy referent śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej ppłk Karol Kopczyk. Do PK przekazane zostały także akta "będących w toku, zawieszonych i zakończonych postępowań wyłączonych z głównego śledztwa lub z nim powiązanych.
Jak przed kilkunastoma dniami ujawniła PK, w głównym śledztwie w sprawie katastrofy Prokuratura Krajowa weryfikuje trzy główne hipotezy, które przyjęto na początku śledztwa i są nadal badane:
- zaistnienia katastrofy w następstwie okoliczności niezależnych (ewentualne wady produkcyjne, konstrukcyjne, technologiczne i materiałowe samolotu, zużycie jego elementów i inne techniczne nieprawidłowości). Hipoteza obejmuje niespodziewane wejście samolotu w strefę niebezpiecznych zjawisk atmosferycznych, jak mgła, oraz zderzenia z ptakami i innymi ciałami obcymi;
- błędów, niedopełnienia obowiązków albo przekroczenia uprawnień (dotyczy to niewłaściwego działania służb kontroli ruchu lotniczego i podjęcia przez nich niewłaściwej decyzji w zakresie kierowania lotem, złego stanu technicznego lotniska, a także błędów popełnionych podczas remontu samolotu). Hipoteza zakłada również m.in. ewentualne błędy w pilotażu, naruszenie przez załogę przepisów lotniczych, niewłaściwą obsługę techniczną samolotu przez personel naziemny, braki w zabezpieczeniu lotu pod względem meteorologicznym i nawigacyjnym oraz niewłaściwą organizację lotu wynikającą np. z nieprzestrzegania ustalonych zasad albo niewystarczającego przeszkolenia załogi;
- celowego działania osób trzecich (chodzi m.in. o ewentualne zamierzone działanie personelu naziemnego przygotowującego samolot do lotu, kontrolerów lotu na lotnisku w Smoleńsku albo innych osób na terenie Federacji Rosyjskiej, ekip remontujących samolot, członków załogi i pasażerów).
W latach 2011 i 2012 prokuratura wojskowa przeprowadziła dziewięć ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej. W sześciu przypadkach doszło do zamiany ciał.
Jeszcze w czerwcu PK poinformowała, że "istnieje konieczność zbadania wszystkich ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, które nie zostały spopielone". Wskazano, że badania sekcyjne będą miały znaczenie dla określenia przyczyny śmierci ofiar, a także przyczyn katastrofy.
"Ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej naprawią poważne błędy i zaniechania, które popełniono sześć lat temu" - podała PK; jak dodano, decyzja o konieczności zbadania wszystkich ciał "jest trudna dla wszystkich, także dla prokuratorów". PK wskazała jednak, że "z niezrozumiałych powodów przyjęto na wiarę wyniki dokonywanych w Moskwie sekcji, których w rzeczywistości nie było".
Jako pierwsza ma się odbyć ekshumacja ciał pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich - 14 listopada; ponowne złożenie trumny w sarkofagu planowane jest na 18 listopada, jeśli do tego czasu wykonane zostaną wszystkie badania.
W sumie ma być przeprowadzonych ponad 80 ekshumacji. Nie godzą się na to rodziny kilkunastu ofiar katastrofy. Część zapowiedziała złożenie do sądu zażaleń na decyzję prokuratury oraz wniosków o zaniechanie tych działań. Zdaniem PK nie ma ku temu prawnej możliwości.
W drugiej połowie września PK ujawniła, że podjęła umorzone kilka lat temu inne śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez polskich prokuratorów wojskowych po katastrofie smoleńskiej. Śledztwo ma m.in. wyjaśnić, dlaczego zaniechano sekcji i kto ewentualnie ponosi za to odpowiedzialność.
Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski mówił w mediach, że wznowiono 4-5 prokuratorskich postępowań dotyczących zaniechań, braku działań czy przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych w związku z wyjaśnianiem katastrofy.
Marcin Jabłoński/kab/mj