Marek Lisiński z Fundacji Nie Lękajcie się może zatopić Joannę Scheuring-Wielgus (Opinia)
Dziesięć dni. Tyle wystarczyło, by Joannę Scheuring-Wielgus dopadły trzy kryzysy, które mogą przesądzić o jej politycznej przyszłości.
Marek Lisiński, szef fundacji Nie Lękajcie Się, wyciągnął pieniądze od ofiary księdza pedofila. Żądał wielkich pieniędzy od braci Sekielskich. Został skompromitowany. A właściwie skompromitował się sam.
Czwartkowa publikacja "Gazety Wyborczej" wstrząsnęła opinią publiczną. Dziennikarki ujawniły, że Lisiński – obrońca ofiar pedofilów, który sam był ofiarą księdza – miał zwrócić się do jednej z takich osób z prośbą o pożyczkę na operację. Twierdził, że choruje na raka trzustki. Kłamał. Wyłudził od 26-latki kilkadziesiąt tysięcy złotych i zniknął.
O sprawie dziennikarki dowiedziały się w marcu. Lisiński miał tego świadomość. I wiedział, że lada dzień wybuchnie "bomba".
CZYTAJ TEŻ:* *"Skrzywdził ofiary księży po raz drugi". Marek Lisiński z Fundacji Nie Lękajcie Się wziął od ofiary 30 tys. zł
Mimo to dalej blisko współpracował z posłanką Joanną Scheuring-Wielgus, która od długiego czasu działa w Nie Lękajcie Się. Jest popularną polityczką opozycji, kandydatką Wiosny w wyborach. Gdyby wiedziała o problemach Lisińskiego – i gdyby mimo to z nim współpracowała, nie ujawniając sprawy mediom – to mielibyśmy do czynienia ze skandalem.
Rada Fundacji zapewnia, że tak nie było. Wydano w tej sprawie oświadczenie: "Rada natychmiast po otrzymaniu informacji o nieprawidłowościach w działaniu Prezesa Zarządu, 28 maja 2019 roku zwołała nadzwyczajne posiedzenie. Posiedzenie odbyło się 29 maja 2019 w Warszawie. Podczas posiedzenia Prezes Mark Lisiński złożył rezygnację z funkcji prezesa fundacji. Rada zabezpieczyła środki finansowe na koncie Fundacji i podjęła wszystkie konieczne działania zabezpieczające możliwość kontynuacji codziennych działań Fundacji".
Joanna Scheuring-Wielgus z mediami rozmawiać nie chce.
"Jestem członkinią Rady Fundacji i wczoraj wydaliśmy jednogłośne oświadczenie. Prosimy o czas dla Całej fundacji aby wszystko na spokojnie wyjaśnić. Rada i Zarząd będzie do dyspozycji mediów jak tylko skończymy kontrolę. Napewno Państwa poinformujemy" – odpisuje (pisownia oryginalna).
Kandydatka Wiosny na europosła i jedna z czołowych posłanek opozycji zbudowała sobie na współpracy z Lisińskim sporą rozpoznawalność medialną. Jest kojarzona z ujawnianiem przypadków pedofilii w Kościele. Wraz z Fundacją przygotowywała "mapy pedofilów", jeździła ze skompromitowanym dziś prezesem na audiencje do papieża Franciszka. Dziś to wszystko się rozsypało.
A dla Scheuring-Wielgus to ogromny problem – nie tylko osobisty, ale i polityczny. Nie pierwszy w ostatnim czasie.
Psy i schronisko
Sporo było w minionej kampanii tematów, które mogą wpłynąć na wynik wyborczy poszczególnych ugrupowań. Ale nikt nie przypuszczał, że kwestia traktowania psów może sprawić poważny kłopot jednemu z nich.
Wiosna na ostatniej prostej kampanii miała wielki problem z jedną z czołowych jej liderek. Joanna Scheuring-Wielgus pogrążyła nie tylko siebie, ale też partię, z list której startowała w eurowyborach.
CZYTAJ TEŻ:* *Scheuring-Wielgus oddała psy do schroniska. Organizacje prozwierzęce piszą list do Biedronia
Była posłanka Nowoczesnej i była już kandydatka Wiosny na europosłankę, zafundowała sobie kryzys na własne życzenie.
Chodzi o reakcję posłanki na tekst jednego z tabloidów o tym, że kandydatka Wiosny – partii, która na sztandarach nosi miłość do zwierząt – oddała swoje psy do schroniska. Bo alergia, bo przeprowadzka, bo zbyt małe mieszkanie.
W sieciu wybuchła burza. Zamiast opanować kryzys, Scheuring-Wielgus go nakręcała. Na Facebooku w oświadczeniu napisała: – Zamiast przywiązać do drzewa, uśpić lub zostawić na autostradzie, znalazłam moim ukochanym psiakom dom w dobrym schronisku dla zwierząt.
CZYTAJ TEŻ:* *Joanna Scheuring-Wielgus o oddaniu swoich psów. "Otrzymałam groźby, że dostanę kulkę w łeb"
"A mogła zabić" – z gorzką ironią komentowali zażenowani komentatorzy.
Wylała się fala hejtu. Wpis z Facebooka zniknął. Jak mówiła Scheuring-Wielgus w rozmowie z WP, część opinii pod postem była tak ostra, że posłanka zdecydowała się zgłosić je prokuraturze.
Scheuring-Wielgus pogrążała się dalej. Udzieliła wywiadu.
– Przeznaczy pani schronisku kwotę adekwatną do kosztu utrzymania pani psów? To wyjdzie około 20 tys. – pytała posłankę Gazeta.pl.
Scheuring-Wielgus wypaliła: – Oczywiście. Jeśli dostanę się do europarlamentu.
Jak usłyszeliśmy, politycy Wiosny zdawali sobie sprawę, jak wielkim problemem przed wyborami stała się dla nich wzięta przez nich na pokład Scheuring-Wielgus. Działacze byli wściekli. – Niektórzy opowiadali, że przez "akcję" Joasi stracili 2-3 proc. w wyborach – usłyszeliśmy od osoby znającej Scheuring-Wielgus.
Z danych przekazanych Wirtualnej Polsce przez ośrodek analityczny "Polityka w Sieci" wynikało, że temat Scheuring-Wielgus i jej psów dominował w social mediach na ostatniej prostej kampanii. Z zasięgiem na poziomie prawie 20 mln wzmianek.
A to przecież młodzi, "progresywni", aktywni w social mediach obywatele mieli być naturalną bazą wyborczą dla Wiosny. A to ich wkurzyła najbardziej Scheuring-Wielgus.
Zachowanie i wypowiedzi Scheuring-Wielgus – która sama podważyła swoją wiarygodność – mogły na kluczowym odcinku kampanii zdemobilizować młodych wyborców, dla których ekologia, prawa zwierząt itd. są świętością.
Scheuring-Wielgus osiągnęła bardzo słaby wynik w Warszawie. Ledwie 16 tys. głosów miało zaskoczyć ją samą. Wyprzedziła ją nawet prof. Monika Płatek z listy Wiosny, która – o ile Robert Biedroń zrezygnuje z mandatu europosła – pojedzie pracować do Brukseli. A przecież Scheuring-Wielgus o tym marzyła. Ale plan nie wypalił.
CZYTAJ TEŻ:* *Monika Płatek. To ona pokonała Scheuring-Wielgus i może zastąpić Biedronia
Słaby wynik osiągnęła w wyborach sama Wiosna. Nie ma pewności, czy partia Biedronia utrzyma się do wyborów jesiennych, czy przekroczy próg wyborczy i czy dostanie się do Sejmu.
Jeśli nie, to Scheuring-Wielgus drzwi do innych partii opozycyjnych ma zamknięte – usłyszeliśmy to w Sejmie zarówno od polityków PO, jak i Nowoczesnej.
– Aśka zawsze chciała grać solo. No to teraz pogra – mówi jedna z jej byłych partyjnych koleżanek.