Marcinkiewicz zaprasza represjonowanych studentów z Białorusi
Białoruscy studenci, którym grozi wyrzucenie z uczelni za udział w protestach opozycji przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim, będą mogli kontynuować naukę w Polsce - zadeklarował premier Kaziemirz Marcinkiewicz.
22.03.2006 | aktual.: 22.03.2006 19:28
Każdy taki student będzie mógł się zgłosić na polską uczelnię, by tu dokończyć swoje studia - powiedział szef rządu w telewizyjnym "Teleekspresie".
Tymczasem białoruska opozycja i obrońcy praw człowieka nie nadążają już ze zbieraniem informacji o represjach wobec studentów. Około 180 osób siedzi w areszcie - mówi przebywający w Mińsku prezes Związku na rzecz Demokracji na Białorusi Anton Ciależnikau.
Na Placu Październikowym w Mińsku już czwarty dzień trwa protest opozycji, w większości studentów, którzy domagają się powtórzenia wyborów prezydenckich.
Jak opowiada Ciależnikau, na polecenie władz na białoruskich uczelniach sprawdzane są listy obecności. Gdy kogoś nie ma, władze zaczynają wyjaśniać dlaczego i czy nie był na jakiejś (opozycyjnej) akcji w Mińsku.
Najpierw student dostaje dwa ostrzeżenia, a potem grozi mu wyrzucenie z uczelni, formalnie za to, że nie chodzi na zajęcia. W każdy sposób władza stara się pokazać, że studenci to chuligani i obiboki - ocenia Ciależnikau.
Nie ma on informacji o studentach usuniętych z uczelni w ostatnich dniach, już po wyborach 19 marca. Jest bardzo dużo różnych represji - mówi.
Ale nie byłoby to nic nowego. Jak opowiada Ciależnikau, jeszcze przed wyborami z jednej z białoruskich uczelni wyrzucono studentkę Tatianę Chomę za to, że pojechała na krótkie seminarium międzynarodowe do Francji. Wyjechała ona skończyć studia do Polski. Jednak teraz siedzi w białoruskim areszcie za wygłoszenie przemówienia na wiecu opozycji na Placu Październikowym w Mińsku.
Zdaniem Ciależnikaua, zapowiedź polskiego premiera o tym, że białoruscy studenci wyrzuceni z uniwersytetów mogą dokończyć naukę w Polsce, "to dobre rozwiązanie dla ludzi, którzy z powodu prześladowań nie mogą już pozostać na Białorusi i nie mają innego wyjścia, jak wyjechać i dokończyć naukę za granicą". Oby tylko nie wyemigrowali wszyscy - dodaje białoruski opozycjonista.