Marcin Wolski: wypijmy za błędy
Uczenie się na błędach własnych, a jeszcze lepiej cudzych, jest podstawową umiejętnością polityczną. Patrząc z tego punktu widzenia Donald Tusk popełnił dwa błędy w jednym. Pierwszy raz powołując Jarosława Gowina i drugi - być może większy - odwołując go ze stanowiska Ministra Sprawiedliwości. Inny Jarosław (Kaczyński) ma spore powody, aby dziś otwierać szampana - pisze Marcin Wolski w najnowszym felietonie dla WP.PL.
30.04.2013 | aktual.: 30.04.2013 22:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W pewnym sensie Tusk wszedł w buty swego partyjnego kolegi Jerzego Buzka, który swego czasu mianował ministrem Lecha Kaczyńskiego, pozwolił mu zbudować wizerunek nieprzekupnego szeryfa, a potem - przestraszony rosnącą popularnością - wyrzucił go, mimowolnie kreując legendę.
Bez tego zapewne Lech Kaczyński kontynuowałby karierę naukowa, a Jarosław przeszedł na polityczną emeryturę. Nie byłoby epopei Prawa i Sprawiedliwości i cala historia potoczyłaby się inaczej.
Sytuacja się powtarza i, co ciekawe, Tusk na całym zabiegu nie osiągnął żadnej korzyści - jeśli myślał, że osłabi lidera konserwatystów w PO, wikłając go w prace rządową, sprokurował efekt odwrotny do zmierzonego. Minister Gowin okazał się wyrazisty, pomysłowy i dość skuteczny na tle gabinetu nieudaczników. W dodatku odchodzi w momencie, gdy żyrowanie kompromitujących postępków Temidy (Tuleya, sprawa Sawickiej) itp. musiałaby go drogo kosztować,
Tak, z pewnością przesiądzie się na fotel recenzenta. W miarę bezpieczny i rozwojowy! Może nie mają racji ci, którzy doradzają mu natychmiastowe opuszczanie Platformy. Myślę, że Gowin - zamiast dochodzić teraz (z jakaś garstką zwolenników) i zasilić rzeszę politycznego nurtu - zaczeka. Albo na jakiś potężny kryzys, kiedy będzie mógł stanąć na czele kilkudziesięciu konserwatystów, albo poczeka do jesieni. Stoczy walkę o przywództwo w partii i pewnie przegra... Żeby wygrać. Jak kiedyś Tusk, gdy postanowił walczyć o przywództwo w Unii Wolności. Gdyby nie pycha i brak wyobraźni Bronisława Geremka to - niegdyś duża - partia zapewne nie pogrążyłaby się w niebycie, a PO nigdy nie mogłaby uwieść Polaków, bo po prostu by nie powstała.
Oczywiście nikt nie wie, jak się ostatecznie sprawy potoczą. Jednak gdybym miał obstawiać, kto za kilka lat z obu panów będzie miał więcej do powiedzenia w Polsce, spokojnie postawiłbym kasę na Gowina. A w każdym razie, jak przeczytałem w internecie, inny Jarosław (Kaczyński) ma spore powody, aby dziś otwierać szampana.
* Marcin Wolski specjalnie dla WP.PL*