Marcin Wolski: w ludziach jest wyrobiony lęk przed obciachem
Coraz trudniej przeciętnemu konsumentowi informacji jest zgadnąć, co jest tematem "przykrywkowym", a co "odkrywkowym". Jak traktować informacje w rodzaju, że częste oglądanie filmów porno źle wpływa na pamięć? Mój znajomy twierdzi, że coś w tym jest. Im częściej surfuje w internecie, tym trudniej mu sobie przypomnieć, jak wygląda jego żona - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Marcin Wolski.
Albo co zrobić z obserwacją, że można być postępowym tylko częściowo? Jak poseł Godson, który teoretycznie z powodu koloru skóry winien być modelowym reprezentantem Jasnogrodu, tymczasem poglądy na tematy homoseksualistów lokują go w Ciemnogrodzie. A skoro mowa o poglądach, od dłuższego czasu pasjonuje mnie mechanizm, który sprawia, że jakaś - delikatnie mówiąc - "kontrowersyjna" teza zdobywa rzesze zwolenników, staje się obowiązującym prawem, choć na zdrowy rozum nie powinna być w ogóle brana pod uwagę. I to nie w sytuacji wojny czy dramatycznego kryzysu, gdzie ludzie gotowi byli zaakceptować nawet nazizm albo komunizm, ale w warunkach szeroko pojętej stabilizacji.
Nie mam wątpliwości, co do poglądów przeciętnego obywatela, jeśli idzie o małżeństwa homoseksualne, karę śmierci czy użyteczność klapsa w procesie dydaktycznym. Dlaczego jednak prawodawstwo w większości krajów idzie wbrew obiegowym opiniom i - co gorsza - jakimś cudem zyskuje dla nich akceptację?
Oczywiście przy wsparciu mediów możliwe są kruczki prawne i przyjecie kontrowersyjnych zmian w pakiecie z innymi neutralnymi regulacjami. Ważniejszy jest jednak wyrobiony w ludziach "lęk przed obciachem". Ludzie wstydzą się własnych poglądów, ponieważ wmówiono im, że są niesłuszne.
Pierwszą fazą w działaniach rozmaitych mniejszości jest zawłaszczenie stempla naukowości i obiektywizmu. Brednie marksistów, po przywłaszczeniu przymiotnika "naukowego", sprzedawały się jak ciepłe bułki. Przerwanie tam spowodowały fałszerstwa dotyczące badań nad homoseksualizmem, w wyniku których "zboczenie" stało się "orientacją". Bo jak walczyć z nauką?! Tym bardziej, że dalszych badań zakazano, grożąc epitetem homofobii. Media dokonują reszty. Jak polemizować z tezami w rodzaju "naukowcy twierdzą", wszyscy "światli ludzie uważają", a w ostateczności "prawa należy przestrzegać!"? Z najbardziej kuriozalnym sformułowaniem spotkałem się przy okazji humbugu o nazwie "globalne ocieplenie". Pewien z ekspertów wyznał mi rozbrajająco: - Oczywiście to bzdura, żadnego ocieplenia nie ma, ale walka z nim poszła zbyt daleko, żeby moc się z niej wycofać.
W postępach tego typu aberracji sprzyja rozbicie społeczeństwa, jego struktur, organizacji lub jeśli jest zbyt słaby opór, dyktowany świętym spokojem lub naiwną miarą, że kiedyś marsz postępu się zatrzyma. Niestety wspomniany marsz sam z siebie nie zatrzymuje się nigdy. Może powstrzymać go jedynie podobna mu dewiacja, tyle, że gorsza. Wyginięcie populacji, w której działa, a czasem rozumne, solidarne działanie większości, której jedynie należy uświadomić, że jest większością.
Specjalnie dla WP.PL Marcin Wolski