Marcin Przydacz: Wysłaliśmy sygnał do Putina. W razie zagrożenia, będziemy razem
- Polska jest przygotowana na różne możliwe scenariusze eskalacji napięcia ze strony Rosji czy Białorusi, ale to nie my jesteśmy stroną eskalującą. Wizyty premiera mają charakter umacniania i potwierdzania już istniejących sojuszy. To jasny sygnał dla Władimira Putina, że w razie zagrożenia będziemy razem - mówi w WP Marcin Przydacz, wiceszef MSZ komentując cykl wizyt międzynarodowych premiera Mateusz Morawieckiego.
Marcin Makowski: Premier w ciągu tygodnia odwiedził liderów krajów Bałtyckich, grupy V4, Chorwacji, Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Rozumiem, że wszędzie głównym mianownikiem rozmów było bezpieczeństwo?
Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych: Tak, dominowała tematyka bezpieczeństwa i ocena aktualnej sytuacji na wschodzie Europy. Z jednej strony na granicy Unii Europejskiej i NATO Łukaszenka z przyzwoleniem Moskwy organizuje operację hybrydową, z drugiej sama Moskwa przerzuca wojska w pobliżu Ukrainy. Obserwujemy te ruchy z niepokojem, zwłaszcza, że Rosja może wykorzystać sytuację do szantażu energetycznego. Mowa oczywiście o gazociągu Nord Stream 2. Putin celowo eskaluje napięcie i gra kartą podnoszenia cen - zbliżająca się zima może być pełna wyzwań. Na to wszystko nakłada się potężna kampania dezinformacyjna, na co zwracał uwagę premier w serii wywiadów dla mediów państw sojuszniczych.
Gdzie znajduje się klucz kolejności wizyt? Jest w nich jakaś logika?
Naszym zamiarem było spotkanie się najpierw z partnerami Europu Środkowo-Wschodniej oraz uzgodnienie wspólnego przekazu na Zachód. Kolejnym krokiem były spotkania z państwami obecnej i przyszłej prezydencji unijnej, czyli Słowenią i Francją. Na koniec dwie kluczowe stolice Wspólnoty i NATO, czyli Berlin i Londyn. W Niemczech premier - poza kanclerz Angelą Merkel - rozmawiał również z Olafem Scholzem. To było jego pierwsze spotkanie po podpisaniu umowy koalicyjnej. Równolegle minister Zbigniew Rau był w Rumunii, a prezydent Andrzej Duda w Bułgarii, rozmawiał z prezydentem Ukrainy i szefem NATO w Brukseli.
To brzmi tak, jakbyśmy szykowali się co najmniej na wojnę.
Polska jest przygotowana na różne możliwe scenariusze eskalacji napięcia ze strony Rosji czy Białorusi, ale to nie my jesteśmy stroną eskalującą. Wizyty premiera mają charakter umacniania i potwierdzania już istniejących sojuszy - to jasny sygnał dla Władimira Putina, że w razie zagrożenia będziemy razem.
19 listopada w Polsce gościła szefowa amerykańskiego wywiadu Avril Haines. Według naszych źródeł miała przestrzegać przed bezprecedensowym grupowaniem się wojsk rosyjskich w rejonie Donbasu, przypominającym skalą ofensywę w Afganistanie w 1979 roku. Zagrożenie jest aż tak realne?
Polska dysponuje także swoimi danymi wywiadowczymi z ocenami skali zagrożenia. Spowodowały one, że zaistniała konieczność pilnych konsultacji na szczeblu europejskich i transatlantyckim. Amerykanie tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że nie ma czasu do stracenia i nie ma sensu czekać na zaostrzenie sytuacji. Rosja i Białoruś gra na podzielenie Europy i korzysta ze wszelkich możliwych metod, w tym z tematyki emocjonalnie humanitarnej oraz wartościowania państw Unii na lepsze i gorsze. To się nie uda, a polska delegacja stara się pokazać w Mińsku i Moskwie z jakimi kosztami będą się wiązały kolejne agresywne ruchy z ich strony.
Co premier usłyszał w Paryżu, Berlinie i Londynie? Z jakim przyjęciem się spotkał, które tematy wybrzmiały najgłośniej?
Premier usłyszał wyrazy solidarności i wsparcia. Zorganizowanie tak wielu wizyt w tak krótkim czasie nie było łatwe, ale nasi partnerzy odczytali ten komunikat. Jesteśmy zaangażowani w obronę bezpieczeństwa Europy i naprawdę nie muszę koloryzować mówiąc, że prezydent Macron, kanclerz Merkel czy premier Johnson to widzą. We wszystkich stolicach dyskutowaliśmy również jak w przyszłości zabezpieczyć się przed destabilizowaniem granic NATO za pomocą sztucznie utworzonych szlaków migracyjnych.
Czy premier Morawiecki zgłaszał swoją dezaprobatę wobec rozmów, które Francja i Niemcy prowadziły z Rosją i Białorusią bez udziału Polski? Prezydent Duda już zapowiedział, że ich ustalenia nie będą w Polsce akceptowane.
Dziś kluczowe jest szukanie porozumienia z partnerami zachodnimi, a nie skupianie się na podziałach. Premier na konferencji z Angelą Merkel wyraźnie potwierdził, że "nic o nas bez nas".
Ale czy mówił o tym wprost w rozmowach bilateralnych?
Tak, ten temat został poruszony również w kontekście bezpieczeństwa całego regionu. Sprawy Europy Środkowo-Wschodniej nie mogą być elementem dyskusji i negocjacji ponad jej głowami.
A co ze sporem Polski z Komisją Europejską oraz brakiem środków z Funduszu Odbudowy? Czy polska delegacja podnosiła to zagadnienie?
Naszym priorytetem było bezpieczeństwo, ale wszelkie działania, które osłabiają jedność Unii, uderzają również naszą stabilność. Sprawa nieprzyznawania środków z Funduszu Odbudowy może być wykorzystywana przez Rosję i Białoruś do osłabienia Wspólnoty. Mówiliśmy o tym, wskazując, że dzisiaj trzeba bardzo starannie wybierać priorytety.
Co konkretnie udało się ustalić premierowi podczas serii wizyt? Czy padły jakieś kwoty, realne sygnały wsparcia, zapowiedzi pomocy logistycznej? To chyba nie była tylko wymiana uprzejmości?
Byłoby wielkim uproszczeniem, gdybyśmy nazwali te rozmowy "wymianą uprzejmości".
Dlatego pytam o konkrety.
Twarde słowa wsparcia ze strony największych stolic Europy mają swoją wagę w dyplomacji. Są również słyszalne w Moskwie. Otrzymaliśmy pełną aprobatę dla działań na granicy. Nie tak dawno w polskich mediach część środowisk opozycyjnych krytykowała polski rząd, gdy w tym samym czasie nasi sojusznicy zadeklarowali pomoc - również finansową - w budowę muru na granicy z Białorusią. Otrzymaliśmy również obietnicę wysłania wojsk inżynieryjnych z Wielkiej Brytanii właśnie do udzielenia wsparcia na miejscu. O innych ustaleniach wolałbym na razie nie mówić, ale niedługo w najbliższych dniach i tygodniach będziemy już wiedzieć więcej. Nie wracamy z pustymi rękoma.
Czy kwestia certyfikacji Nord Stream 2 była podnoszona w Berlinie? Od tego czynnika Władimir Putin uzależnia przecież skuteczność presji energetycznej na Ukrainę. Trudno mówić o wsparciu i solidarności, gdy nie idą za nimi decyzje polityczne.
Mateusz Morawiecki przedstawił polskie wątpliwości wobec certyfikacji Nord Stream 2, wskazują np. na sytuację w Mołdawii, gdzie Rosja - choć Polska starała się pomóc - użyła szantażu energetycznego do negocjacji cen dostaw LNG. Widzimy pewną refleksję po drugiej stronie Atlantyku. W Kongresie pojawiły się niedawno oczekiwania dodatkowych sankcji na Nord Stream 2. Dużo zależy od postawy nowego kanclerza Niemiec - Scholz będzie sobie musiał z gazociągiem jakoś poradzić. Nawet jeśli dojdzie do zoperacjonalizowania NS2, Polska podjęła kroki wyprzedzające np. budując gazociąg Baltic Pipe oraz terminal LNG.
Donald Tusk na niedawnej konferencji prasowej skrytykował premiera Morawieckiego twierdząc, że w szczycie IV fali pandemii powinien być w Polsce i zaproponować plan wyjścia z kryzysu, zamiast przebywać za granicą.
Mam ten przywilej, że towarzyszę premierowi bezpośrednio przy wszystkich wizytach i widzę, że często pracuje od 4 rano do 1 w nocy.
Chyba na tym polega bycie szefem rządu.
Tak, ale między wizytami dyplomatycznymi da się w tym czasie śledzić i kontrolować sytuację w kraju, podpisywać dokumenty i wydawać polecenia służbowe. Przecież w tym samym czasie pracowaliśmy nad pakietem tarczy antyinflacyjnej. To się da zrobić. Opozycji mogę tylko powiedzieć, że zagrożenie bezpieczeństwa granic państwa to rzecz egzystencjalna, a nie drugorzędna. Musimy równocześnie działać na dwóch polach - pandemicznym i dyplomatycznym. Innej drogi nie ma.
Rozmawiał Marcin Makowski