Marcin Makowski: Zatrzymanie Frasyniuka, czyli przepis na męczeństwo
Proszę wybaczyć, ale nie rusza mnie historia zatrzymania Władysława Frasyniuka. Nie bulwersuje szósta rano, nie oburzają kajdanki. W taki sam sposób potraktowany by był każdy obywatel, który nie stawia się na przesłuchanie pomimo wezwania prokuratury.
14.02.2018 | aktual.: 14.02.2018 09:50
Środa 14 lutego, godzina szósta rano, kajdanki. Romantycznie jednak nie jest, bo po mieszkaniu kręci się kilku policjantów. Weszli do domu rodziny Frasyniuków, dokładnie tak, jak wszyscy mogli się tego spodziewać. Już w czerwcu 2017 roku, Władysław Frasyniuk został zatrzymany na Krakowskim Przedmieściu, gdy w ulicznym proteście starał się z grupą demonstrantów zablokować przemarsz miesięcznicy smoleńskiej. Pamiętam, jak chyba wszyscy, tamten obrazek: szarpanina z policją, wykrzykiwanie, że ”w dupie ma takie prawo” i słynne zdjęcie wynoszenia uśmiechniętego działacza ”Solidarności”, jako symbol opresji reżimu. A że dosłownie chwilę później został wypuszczony, cóż. Mały szczegół.
Najwidoczniej poza tego typu oporem społecznym Władysław Frasyniuk nie ma pomysłu na swoją obecność w polskiej polityce. Wielokrotnie wzywany przez środowiska ”Gazety Wyborczej” czy KOD-u, aby przejął pałeczkę lidera ulicznej opozycji, zawsze znajdował tysiąc powodów, aby tego nie robić. Taki wybór. I trudno mieć do niego pretensje - w końcu Frasyniuk swoją kartę w historii Polski już zapisał. Dziwi mnie tylko, że dorzuca do niej kolejne, naprawdę żenujące akapity.
„Władek ma już doświadczenie”
Jednym z nich było wyczekiwane, zapowiedziane i perfekcyjnie sprzedane medialne zatrzymanie w domu, właśnie 14 lutego. - Mamy świadomość konsekwencji, ale mąż nie zamierza poddawać się systemowi, który opiera się na prawie niezgodnym z konstytucją. Zdajemy sobie sprawę, że może dojść do próby doprowadzenia go siłą. Władek ma już doświadczenie w tej kwestii z czasów opozycji. Ja z synem jeszcze nie, ale w obecnym systemie wszystko jest możliwe - tłumaczyła żona, Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk. Niestety, gdy już do owego zatrzymania doszło, żaliła się, że policja zastała małżeństwo rano, gdy ona miała mokre włosy i szykowała się do pracy.
W takim razie o której policja ma przychodzić do domów, aby nie było za wcześnie? O siódmej? O ósmej? Czy państwo Frasyniukowie jeszcze by byli, a może powinna ich szukać po pracy? Tak od dekad wyglądają standardowe procedury prawne, które stosuje się przy rutynowym doprowadzeniu na przesłuchanie, jeśli świadek bądź oskarżony uporczywie uchyla się od tego obowiązku. Identycznie potraktowano by mnie, statystyczną Kowalską czy Kowalskiego. Dlaczego w takim razie na specjalnych zasadach miałby zostać potraktowany Władysław Frasyniuk? Tylko z tego powodu, że twierdzi, iż prawo o uprzywilejowaniu miesięcznicy smoleńskiej było niezgodne z konstytucją, a on nie będzie ulegać autorytarnemu rządowi, który w procesie politycznym chce go za fraki zaprowadzić przed sąd?
Dobry przykład Tuska
Wolne żarty. Można się z PiS-em w wielu rzeczach nie zgadzać, można otwarcie pisać i protestować przeciwko łamaniu konstytucji i przeciwko czemu się żywnie podoba, ale na przesłuchania przed prokuraturę trzeba przychodzić i basta. Mógł to zrobić Donald Tusk, nie może Frasyniuk? Ktoś powie, niepotrzebne były kajdanki. Również ta procedura, o czym poinformowała policja na nagraniu, została zatrzymanemu wyjaśniona, i jest stosowana wobec każdego w identycznej sytuacji. Co ciekawe, nie minęła jeszcze dziewiąta, a Władysław Frasyniuk został zwolniony z przesłuchania, które odbyło się w Oleśnicy pod Wrocławiem. W międzyczasie jego małżonka zdążyła wypowiedzieć się na żywo z domu do mediów, jak wielkim represjom poddawana jest ich rodzina.
Represjom na życzenie, z pełną świadomością konsekwencji i przy dziwnym przeświadczeniu, że nawet jeśli ma się wątpliwości wobec prawa, samemu będzie się oceniać, które i jak respektować. Jeśli część opozycji pójdzie tą samą drogą, będzie to droga donikąd. 2018 to nie 1968, III RP to nie PRL, dzisiejsza rzeczywistość to nie stan wojenny. Dobrze to sobie w końcu uświadomić, i jeśli chce się zmienić władzę, zamiast urządzać spektakle, pójść do urny wyborczej. To póki co najskuteczniejsza metoda.
Marcin Makowski dla WP Opinie