Marcin Chłopaś: "Patryk Jaki przeciwko akcji 'Nie świruj, idź na wybory'. A co z LGBT?" (Opinia)
Wokół hasła "Nie świruj, idź na wybory" zrobiło się dużo szumu. Z entuzjazmem przyjąłem więc krytykę akcji, zwłaszcza płynącą z prawej strony. Śmiało liczę na to, że ta krytyka da początek odwilży i poprowadzi do zrozumienia każdej odmienności. W tym LGBT+.
Szanowny Panie Pośle,
Nie kryję, że od dawna z podziwem obserwuję Pańskie zaangażowanie i determinację. Kartę z nazwiskiem Jaki miałem przed sobą dwa razy – w wyborach samorządowych głosowałem w rodzinnej Warszawie, podczas europejskich byłem przejazdem w Krakowie. Choć Pańska dynamika i pewność siebie są imponujące, to – nie ma co kryć – zupełnie mi z Panem nie po drodze.
Ale jest jedna rzecz, która nas łączy. Obaj nie mogliśmy spokojnie oglądać filmów z kampanii "Nie świruj, idź na wybory". W stu procentach zgadzam się z tym, co napisał Pan na Twitterze – to podłość. Prześmiewcze naśladowanie tików czy mimowolnych ruchów ciała, strojenie min parodiujących osoby będące poza normą i sugerowanie, że ludzie zmagający się z problemami psychicznymi są gorsi, to zachowanie daleko poza standardami. Chciałem początkowo napisać – poza standardami dopuszczalnymi w debacie publicznej. Ale nie – to jest po prostu paskudne, niezależnie od sytuacji, czasu, miejsca i okoliczności.
To co normalne
Pan wie to tak samo dobrze, jak ja. Wychowuje Pan syna dotkniętego niepełnosprawnością, zmaga się Pan z kłopotami, które taka odmienność przynosi człowiekowi i jego rodzinie. I mam wrażenie, że robi Pan to wspaniale – nie epatuje publicznie trudnościami, które na pewno są, nie wykorzystuje ich politycznie, ale i nie ukrywa. Bo co tu kryć – inność po prostu jest, zwłaszcza jeśli niezawiniona. Od Pańskiej rodziny bije miłość – widzę to i czuję, bo też jestem mężem i ojcem.
W mojej rodzinie niepełnosprawność i problemy psychiczne też są od zawsze na porządku dziennym. Wiem, z czym zmagają się dotknięci odmiennością. Wiem, co przechodzi Pan i Pańscy najbliżsi. Znam te wszystkie kłopoty, niedogodności, smutki, poczucie osamotnienia. Wiem, jak się czuje osoba inna niż przeciętny obywatel. Taka, na którą zerka się ukradkiem, która wydaje się niebezpieczna, a nawet groźna, która jest "dziwna", "obca", budząca niepokój. Jeśli w ogóle możliwa do zaakceptowania, to lepiej żeby trzymała się z daleka, choćby dlatego że nie wiadomo, jak się wobec niej zachować.
A jednak
I tu dochodzimy do sprawy, która powinna nas łączyć, a jednak dzieli. Otóż, nie mogę zrozumieć, dlaczego – znając troski i bóle związane z odmiennością – chwyta Pan za oręż przeciwko niegodnej kampanii "Nie świruj, idź na wybory", jednocześnie ignorując agresję i wszystkie podłości wobec ludzi nieheteronormatywnych. Co więcej – nie tylko nie walczy Pan z jadem sączonym wobec środowisk LGBT+, ale dokłada się do tej wrogości, i te niegodne zachowania swoimi wygłaszanymi publicznie słowami stymuluje. Dlaczego nie oburzają Pana drwiny z transseksualistów, ani homofobiczne hasła, wpisy, czy transparenty.
Homoseksualizm i inne orientacje seksualne to nie są choroby. Wiele lat temu udowodniła to nauka. Są po prostu preferencjami, odmiennością, której nikt nie wybiera. Ot są, niezawinione. Nie da się nim zarazić, nie krzywdzą innych. (No chyba, że mowa o przestępstwach, ale te zdarzają się niezależnie od orientacji seksualnej i wobec tych – zapewniam Pana – mamy tak samo ostre stanowisko). Nie da się ich wypromować, namówić na nie. To nie jogurt. Jeśli ktoś je promuje to raczej w znaczeniu – stara się uczyć innych, że odmienność, która nikomu nie szkodzi, powinna mieć prawo istnienia – takie samo jak pozostali: bez obelg, odrzucenia, agresji, niechęci i z takimi samymi prawami przynależnymi członkom społeczeństwa, całemu narodowi.
A skoro tak, może to Pan powinien podnieść kaganek i nieść go w swym politycznym środowisku? Przekonywać, że każda odmienność – czy dotyczy aparatu ruchu, ograniczeń, psychicznych demonów czy też preferencji seksualnych – nie powinna w cywilizowanym świecie odbierać prawa do miłości i do równości wobec innych.
Nie wiem, czy to się opłaci. Ale wierzę, że gdy w grę wchodzi bycie porządnym człowiekiem, opłacalność ma drugorzędne znaczenie. Czy to naiwność?
Z poważaniem,
Marcin Chłopaś