Manifestacje 13 grudnia ostatnią szansą KOD? "Odzyskają wigor albo się rozpadną"
• Opozycja wezwała Polaków, by w ramach protestu wyszli 13 grudnia na ulicę
• Zdaniem ekspertów będzie to ostateczny test dla KOD
• Jest to ostatni moment, by odzyskali wigor - ocenia dr Piotr Wawrzyk
• KOD musi zyskać drugi oddech, ale mam wątpliwości, czy to się uda - mówi doc. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz
Czytaj również: Burza po liście otwartym opozycji. "Nie wiedzieliśmy, że podpisze go pułkownik Adam Mazguła"
Na 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, liderzy opozycji zapowiedzieli protesty przeciw rządowi PiS. Pod apelem skierowanym do Polaków podpisali się m.in. Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk, Mateusz Kijowski, Grzegorz Schetyna, Ryszard Petru oraz budzący największe kontrowersje płk Adam Mazguła. W odezwie czytamy m.in.:
"13 grudnia wyjdźmy na ulicę wszystkich polskich miast i miasteczek i pokażmy że nie zgadzamy się na niszczenie Polski. Zaprotestujmy przeciwko aroganckiej wszechwładzy PiS. Ale też pokażmy, że potrafimy być razem. I nie damy się, jak pamiętnego 13 grudnia '81 roku ustawić przeciwko sobie, nie dopuścimy do żadnej konfrontacji".
Ostateczny test dla KOD?
Według ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, grudniowe manifestacje mogą być ostatnią szansą na złapanie "drugiego oddechu" przez KOD, który w ostatnim czasie wyraźnie traci poparcie społeczne.
- To ostatni moment, by KOD odzyskał wigor, który miał na początku swojej działalności. Jeżeli ten zabieg się nie uda, to nastąpi powolna stagnacja i obumieranie tego ruchu. W mojej opinii apogeum popularności mają już za sobą i są skazani na rozpad - analizuje politolog Uniwersytetu Warszawskiego, dr Piotr Wawrzyk.
Jego zdaniem manifestacje zaplanowane na 13 grudnia nie mogą skończyć się powodzeniem z dwóch powodów. - Wielu osobom nie podoba się łączenie rocznicy stanu wojennego z obecnym sporem politycznym. Po drugie osoby, które podpisały się pod listem razem z pułkownikiem Adamem Mazgułą zaprzeczają w ten sposób swojej własnej walce. Dlatego apeluję do nich, by w imię swojej walki i dokonań, wycofali swoje podpisy - mówi politolog UW.
Nieco inaczej sprawę widzi jednak doc. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, która przekonuje, że ewentualne powodzenie manifestacji będzie wypadkową kilku rzeczy. - Przede wszystkim pogody oraz tego, kto będzie do nich zachęcał. Jeżeli będą to Władysław Frasyniuk i Lech Wałęsa, to odzew może być spory. Jeżeli wezmą się za to Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru, to obawiam się, że ich głos nie będzie wysłuchany. Dużo będzie też zależało od tego, co obecna władza zrobi w najbliższych dniach. Możliwe jest bowiem, że na ulice wyjdą górnicy i nauczyciele - ocenia.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że liderzy opozycji nawołują Polaków do totalnego oporu, ale nie proponują im nic w zamian. - KOD nie może zostać w takiej sytuacji, jak teraz. Musi zyskać drugi oddech, ale mam wątpliwości, czy to się uda. Przy wsparciu takich ludzi jak Frasyniuk, Pinior czy Modzelewski widziałabym szansę. W przypadku wsparcia ze strony politycznej opozycji już nie, gdyż jej przekaz jest bardzo nieprecyzyjny. Gdy Krystyna Janda w kilku słowach powiedziała, o co konkretnie chodzi w proteście kobiet, to zyskała wielki odzew. Opozycja mówi natomiast ogólnie. Niech zaproponuje jakąś alternatywę, bo hasło "Kaczyński jest zły" już się zużyło i przypomina slogan "Balcerowicz musi odejść" - ocenia Pietrzyk-Zieniewicz.
Polacy nie chcą rewolucji
Eksperci odnieśli się również do kontrowersyjnego zdania zachęcającego do udziału w manifestacjach. Chodzi o fragment: "dziś nadeszła chwila, by wypowiedzieć posłuszeństwo tej władzy", który był skierowany również do policjantów i żołnierzy.
- Jeżeli opozycja chce obalić rząd, to niech przedstawi propozycję, która przyciągnie elektorat w wyborach, a nie nawołując do rewolucji - komentuje dr Wawrzyk i dodaje: - Wyobraźmy sobie, że z takim apelem po wyborach w 2011 roku występuje Jarosław Kaczyński, który wzywa wojsko i policję do obalenia rządu, który doprowadził do katastrofy smoleńskiej. Przecież oprócz głosów oburzenia, pojawiłyby się również wnioski o delegalizację PiS i byłyby one w pełni uzasadnione.
W podobnym tonie wypowiada się również doc. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. - Opozycja mówi nieprecyzyjnie, ale za to górnolotnie. Polacy nie chcą rewolucji i jeszcze długo jej nie będą chcieli. Jeżeli protest jest przeciw wszystkiemu, to jest do niczego - kończy politolog UW.