Makowski: "Za 9 tys. w Warszawie nie wyżyjesz? Polityka odkleja ludzi od życia" [OPINIA]
Co się dzieje z politykami, że gdy przekroczą próg Sejmu, nagle zachowują się tak, jakby zatrzaskiwali drzwi za całą resztą świata? Dyskusja o podniesieniu pensji posłów jest potrzebna, ale jeśli sekretarz generalny SLD Marcin Kulasek mówi, że za 9 tys. nie da się wyżyć, co mają myśleć wyborcy, którzy takich pieniędzy na oczy nie widzieli?
05.12.2019 | aktual.: 05.12.2019 13:45
Ile zarabia poseł? Po cięciach, które podczas zeszłej kadencji zarządziło Prawo i Sprawiedliwość, wychodzi 6,5 tys. zł pensji i 2,5 tys. diety "na rękę". Do tego darmowe mieszkanie w Domu Poselskim albo pieniądze na wynajęcie mieszkania w stolicy. Od strony logistycznej, parlamentarzysta może liczyć na darmowe przejazdy koleją i przeloty samolotami LOT-u, dosyć tanie posiłki w sejmowej restauracji, dofinansowanie do prowadzenia biura poselskiego, itp.
Pensje dla posłów, za niskie, za wysokie?
To dużo, czy mało? Na pewno dyskusja na ten temat jest w Polsce potrzebna, bo bycie posłem czy ministrem musi się wiązać z adekwatnym do pełnionej funkcji statusem życia i komfortem pracy. Czystym populizmem jest obcinanie politykom pensji do poziomu, który wiele zdolnych osób zatrzymuje w sektorze prywatnym, przy jednoczesnym szastaniu pieniędzmi w spółkach skarbu państwa i instytucjach państwu podległych.
Podobną praktyką, na czym obecny rząd nie raz się przejechał, jest ukrywanie autentycznych wynagrodzeń pod płaszczem nagród, dodatków motywacyjnych i premii. W dużym skrócie - moim zdaniem polityk powinien zarabiać tyle, aby móc skupić się w całości na pełnieniu swojej funkcji, było go stać na nowy garnitur i godne reprezentowanie państwa polskiego. Ale…
Tutaj dochodzimy do niewybaczalnego grzechu wielu, szczególnie nowych posłów, którzy zamiast racjonalnie argumentować, wolą brnąć w narrację pod tytułem: "panie, za tyle to się nie da wyżyć". Kolejnym złapanym przez dziennikarzy na odklejeniu od rzeczywistości okazał się sekretarz generalny SLD oraz poseł IX kadencji, Marcin Kulasek. – Proponuję spróbować się utrzymać w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę i dietę 2,5 tys. zł – powiedział Interii, pytany o warunku w sejmowym hotelu, którego "meble pamiętają czasy Gierka" i "nie ma aneksów kuchennych" przez co "trzeba stołować się na mieście".
Dom Poselski - jak żyć bez aneksu kuchennego?
I znowu. Dyskusja o warunkach w Domu Poselskim jest ze wszech miar słuszna, ale przynajmniej na razie, ze względu na wysokie koszty remontu (prawie 190 mln zł) albo postawienia nowego budynku (ponad 200 mln) po prostu bezprzedmiotowa. Nie da się jednak obronić, szczególnie w ustach polityka lewicy, utyskiwań na wynagrodzenie, które nadal jest poza zasięgiem większości warszawiaków, nie mówiąc już o mieszkańcach uboższych regionów Polski. W stolicy da się bowiem spokojnie utrzymać za 9 tys. zł netto, a za 2,5 tys. - zamiast nieprzyjemnych pokoików na Wiejskiej - wynająć 30-metrową, świeżo wyremontowaną i wyposażoną w nowy sprzęt RTV-AGD kawalerkę na Powiślu. Wiem, bo sprawdzenie tego zajęło mi około 40 sekund.
Czymś absurdalnym jest również zestawienie słów Marcina Kulaska z jego oświadczeniem majątkowym z 2018 roku, z którego wynika, że posiada 34 tys. zł oszczędności oraz 82-metrowy dom w Warszawie o wartości 400 tys. zł oraz Opla Vectrę. Jako sekretarz generalny SLD zarobił w zeszłym roku 120 tys. zł, do czego doszła pensja radnego województwa - kolejnych 25 tys. zł. Poseł razem z żoną spłaca co prawda trzy kredyty, ale wystarczy zsumować zarobki partyjne i poselskie, aby okazało się, że jego pensja to w rzeczywistości około 20 tys. zł miesięcznie. Za tyle też trudno wyżyć?
Strzał w kolano Lewicy
"Sens wypowiedzianych przeze mnie słów był inny, nigdy nie powiedziałem, że z pensji posła nie można utrzymać się w Warszawie. Uważam, że posłowie zarabiają dobrze. Rozmowa nie była autoryzowana.Wszystkich przepraszam i obiecuję zawsze autoryzować swoje wypowiedzi" - napisał Kulasek na swoim Twitterze, próbując ugasić kryzys.
"Sens wypowiedzianych słów był dokładnie taki, jak napisałem. Poseł nie życzył sobie autoryzacji. Jeśli są wątpliwości, dysponuję oczywiście nagraniem" - odparł, również na Twitterze, dziennikarz Jakub Szczepański, który z nim rozmawiał. Na drugi raz, wszystkim posłom, zamiast autoryzacji, proponuję więcej empatii.
PS Niesamowicie wypadają słowa posła Kulaska na tle postulatów programowych Lewicy, w tym "godnościowego" "minimum 3500 zł w budżetówce". Tylko gdzie się da za tyle wyżyć?
Marcin Makowski dla WP Opinie