Makowski: "Wraz z prof. Rau odżyły nadzieje na większą samodzielność MSZ" [OPINIA]
Prof. Zbigniew Rau, nowy szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wnosi do gmachu na alei Szucha nadzieję. Urzędnicy i dyplomaci zatrudnieni w resorcie mówią o konieczności nowego otwarcia, zwiększenia samodzielności i większej obecności w mediach. Pytanie, czy pałac prezydencki i KPRM myślą podobnie?
27.08.2020 07:13
Nowy minister spraw zagranicznych, po niespełna tygodniu od podania się do dymisji Jacka Czaputowicza, w środowe popołudnie 26 sierpnia objął wreszcie z rąk prezydenta swój urząd. Prof. Zbigniew Rau, były senator, wojewoda łódzki, akademik oraz teoretyk liberalizmu, przejął tym samym odpowiedzialność za gmach przy alei Szucha. Wraz z tym momentem, w MSZ odżyły nadzieje na większą samodzielność, sprawczość i medialną rozpoznawalność działań resortu.
"Potrzebujemy twardego lidera"
- Ostatni czas dwóch, trzech tygodni, gdy Jacek Czaputowicz zapowiedział dymisję, a do niej nie dochodziło, wprowadził do całego resortu niepewność. Trudno było negocjować z partnerami zagranicznymi, gdy również oni wiedzieli, że twój szef jest "na wylocie". Potrzebujemy twardego lidera, który będzie wyznaczał kierunki, a nie kogoś, to jest jedną nogą gdzie indziej - mówi mi jeden z ministrów. Marginalizacja Ministerstwa Spraw Zagranicznych to bardzo powszechna, również na opozycji, opinia. W praktyce krok po kroku sprowadzono je do roli egzekutora polityki zagranicznej Pałacu Prezydenckiego pod kierownictwem ministra Krzysztofa Szczerskiego, który do spółki z MON-em przejął tematykę transatlantycką, militarną i energetyczną.
Z drugiej strony działkę europejską niemal w całości zagospodarowała Kancelaria Premiera, z Mateuszem Morawieckim oraz ministrem Konradem Szymańskim na czele. Dlatego dzisiaj na Szucha niemal otwarcie wyraża się nadzieję, że Zbigniew Rau dostrzeże potrzebę nie tylko pewnej emancypacji, ale również aktywniejszego niż dotychczas korzystania z "zasobów ministerstwa". - Przez lata brakowało u nas korzystania z wiedzy ekspertów. Prof. Rau ma doświadczenie w zarządzaniu dużym urzędem, był wojewodą. Może to coś ruszy? - zastanawia się jeden z dyplomatów.
Co dalej z MSZ?
W szerszym wymiarze to, co dalej z MSZ-em zrobi nowy minister, to spór o jego kształt przez najbliższe lata. Czy resort pozostanie w roli administratora polityki regionalnej, czyli organizatora szczytów grupy V4 oraz utrzymywania relacji z państwami bałtyckimi, czy pokusi się o ambitniejsze wkroczenie na arenę globalnej geopolityki? - Paradoksem jest to, że my naprawdę przez te lata wiele zrobiliśmy, od szczytu bliskowschodniego, po partnerstwo z sąsiadami i Białoruś. Z decyzji Jacka Czaputowicza, nie umieliśmy i nie chcieliśmy jednak mówić o tym przesadnie w mediach. Zapanował duch "pracy zespołowej" i grania na premiera oraz prezydenta, ale nawet oni z czasem zrozumieli, że MSZ musi mieć swoją podmiotowość - mówi informator Wirtualnej Polski.
Chęć "nowego otwarcia" i resetu wizerunkowego ministerstwa, zarówno w polityce medialnej, jak i międzynarodowej, to również - jak słyszę - wola Kancelarii Premiera. - Zbigniew Rau to osoba o znacznie większych wpływach politycznych niż Jacek Czaputowicz. Ma swoje koncepcje działania ministerstwa, wygłaszał je podczas nieformalnych "spotkań profesorów", skupionych wokół PiS-u. Wielokrotnie rozmawiałem z nim, gdy kierował sejmową komisją spraw zagranicznych. Może jeszcze zaskoczyć - słyszę od polityka z MSZ. Pytanie, czy sam zainteresowany podejmie wyzwanie zapanowania nad tak skomplikowanym resortem. Wielu przed nim bezskutecznie próbowało.
Marcin Makowski dla WP Opinie