Makowski: Czarnek na wojnie z LGBT. Czy to oficjalna polityka rządu? [OPINIA]
Wyciek maili członków rządu? Marszałek Terlecki odsyłający liderkę białoruskiej opozycji do Moskwy? Posiedzenie Sejmu z wnioskami o odwołanie czołowych polityków władzy? Gdy PiS ma problemy, od lat używa sprawdzonych taktyk odwracania uwagi, wrzucając na agendę tematy światopoglądowe. Tym razem postawiono na szarżę ministra Przemysława Czarnka i kolejny jałowy spór na temat osób LGBT.
- Jedyny język, który pan zna, to język nienawiści i szczucia, język, który prowadzi do tego, że uczniowie, na których straży powinien pan stać, popełniają samobójstwa i dokonują samookaleczeń - mówiła w Sejmie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk pod adresem Przemysława Czarnka. Te słowa odnosiły się do wniosku złożonego przez Koalicję Obywatelską o odwołanie ministra oraz jego słów w Telewizji Publicznej. - Ci osobnicy, którzy tam chodzą, to są ludzie, którzy nie zachowują się w sposób zgodny ze standardami i normalnie. To jest demoralizacja publiczna i obraza inteligencji Polaków – twierdził szef resortu edukacji, komentując w środę warszawską Paradę Równości.
Próbując zagłuszyć posłankę Lewicy, politycy Prawa i Sprawiedliwości zaczęli bić brawo. Nie przestali, gdy padły słowa o samobójstwach uczniów. To, że mogli ich nie słyszeć, nie jest żadną wymówką – polityka to również siła obrazów, a te wyglądają dla obozu rządowego po prostu fatalnie. Od braku wyczucia gorszy jest jednak cynizm. Piszę "cynizm", bo temat powrotu do sporu o osoby LGBT nie jest przecież przypadkowy.
PiS od lat, gdy na horyzoncie rysuje się przesilenie, kryzys albo realny problem, przeciwstawia mu wykreowany sytuacyjnie temat światopoglądowy. Od imigrantów, przez związki partnerskie po mniejszości seksualne. Przypadkiem nie jest również, że gdy coraz większe rozmiary przybiera wyciek rządowych maili, a w Sejmie głosowane ma być odwołanie Przemysława Czarnka oraz marszałka Ryszarda Terleckiego – to właśnie ten pierwszy od kilku dni robi wszystko, aby przekierować uwagę opinii publicznej na wygodniejszy dla władzy front.
Przykłady? - Widzieliście tam osobników ubranych dziwacznie, jakiegoś mężczyznę ubranego jak kobieta. Czy to są ludzie normalni państwa zdaniem? (…) To jest fetyszyzowanie i wykrzywianie równości i tolerancji - powiedział minister edukacji w TVP. Dodał również, że "wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, wszyscy jesteśmy równi w godności osoby ludzkiej, ale nie jesteśmy równi w uprawnieniach".
Co istotne, słowa te padają chwilę po publikacji rzekomej korespondencji m.in. rzecznika rządu Piotra Mullera z doradcami premiera Mateusza Morawieckiego oraz ministrem Michałem Dworczykiem, w której sugerowano "schowanie" Czarnka w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. W czerwcu ubiegłego roku – również w kontekście osób LGBT – postulował zakończenie dyskusji o "idiotyzmach i jakichś prawach człowieka" bo "ci ludzie nie są równi ludziom normalnym".
Z wymiany korespondencji wynika, że w sztabie Andrzeja Dudy wiedziano, że doszło do przegrzania tematu, a były wojewoda lubelski musi na jakiś czas zniknąć z pola widzenia.
Nie dlatego, że powiedział coś nie tak, tylko że chwilowo wypuścił się przed szereg. Po zwycięstwie Andrzeja Dudy wszedł przecież do rządu, a dzisiaj znowu bryluje i wzmacnia swój przekaz. Tutaj nie ma sentymentów. – Andrzej nie czuł tematów LGBT, po zwycięstwie szybko się z nich wycofał. Powiedziano mu jednak wtedy, że trzeba pójść w tym kierunku, bo to mobilizuje nasz elektorat. Miał do wyboru – ładnie przegrać, albo brzydko wygrać – mówił mi po wyborach jeden ze sztabowców prezydenta.
Rodzi się zatem pytanie, skoro minister Czarnek jest coraz odważniejszy w swoich słowach, czy dzieje się to z jawnym przyzwoleniem Zjednoczonej Prawicy, i czy jego wojna przeciwko osobom LGBT jest wojną prywatną, czy rządową?
"Każdy człowiek zasługuje na taki sam szacunek, bez względu na kolor skóry, płeć czy orientację seksualną. My, ludzie prawicy, musimy używać precyzyjnego języka, żeby w naszych wypowiedziach obrona wartości nie mieszała się z atakiem na ludzi o odmiennych poglądach czy orientacji. To dobry przykład na to, jak nieopatrznie wypowiedziane słowa mogą szkodzić wizerunkowi Polski" - mówił w rozmowie z Onetem wicepremier Jarosław Gowin.
Owszem, to próba pozycjonowania się w kontrze do PiS-u, ale jak widać, w samej Zjednoczonej Prawicy niektórzy czują już, że temat został po prostu przegrzany. Nic jednak nie świadczy o tym, aby sytuacja miała się zmienić. W momencie, gdy świat odbudowuje się po pandemii, my kolejny raz wchodzimy głębiej w konflikty zastępcze.
Dajcie ludziom po prostu żyć.
Marcin Makowski dla WP Opinie