Makijaż, nowa fryzura i modne ubranie. Jeden dzień, który zmienia życie ofiar przemocy
Mocno podkreślone oko, modna fryzura, wyprostowana sylwetka i pewne siebie spojrzenie. Trudno uwierzyć, że miesiąc temu uciekły z domów tak, jak stały. Z dzieckiem pod pachą i siniakami na twarzy. W ośrodku podleczyły psychikę. Ale brakowało kropki nad "i". Kto by pomyślał, że będzie nią puder, szminka, trochę tuszu do rzęs i nowe ciuchy?
30.03.2017 | aktual.: 31.03.2017 10:07
W łódzkim Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie kobiety, które uciekły od swoich oprawców, mogą przebywać trzy miesiące. Dostają pomoc specjalistów i podstawowe środki do życia. W tym czasie muszą jakoś stanąć na nogi. Znaleźć pracę, jeśli jej nie mają i pomyśleć, co dalej.
Mirka, kiedy pierwszy raz usiadła na kanapie w ośrodku, miała trzydzieści lat z hakiem i syna u boku. Nie wytrwała długo. Po kilku dniach wróciła do męża, który przez kolejne lata bił i niszczył ją psychicznie. Po 15 latach usiadła na tej samej kanapie, w tym samym ośrodku. Z kilkunastoletnią dziewczynką u boku. Starszy syn siedział już w więzieniu. Płakała i powtarzała, że tym razem wytrwa. Dla córki.
"Zadziałało"
Michał Bielecki przywoził do ośrodka jedzenie zanim jeszcze założył Fundację Kwiat Lotosu. Pewnego dnia pojechał tam z Martą Kucińską. - Kiedy zobaczyłam te kobiety, pomyślałam: kurczę, ładne dziewczyny. Może by je umalować? - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską. I stało się. Zorganizowali makijażystki i fryzjerki. Marta prowadzi sklep odzieżowy, więc z modnymi ubraniami nie było problemu. Dodatki kupili z zasobów Fundacji.
- Pomyśleliśmy, że może po takich metamorfozach dziewczyny dostaną motywacyjnego kopa? Wzrośnie ich poczucie własnej wartości? - mówi Wirtualnej Polsce Michał Bielecki.
Taki jeden dzień metamorfozy wbrew pozorom może bardzo znaczący. - Po pierwsze dziewczyny mogą zobaczyć siebie w trochę innej roli - pięknych, zadbanych kobiet. Uczą się też, co robić, by wyglądać tak na co dzień. Te kilka godzin mieć
bardzo duży wpływ na to, co zadzieje się potem, po wyjściu z ośrodka - dodaje dyrektor łódzkiego ośrodka Iwona Karaś.
Motywacyjny "kop"
Na fotelu siada Mirka. Dwie godziny i gotowe. Nowa fryzura, ekstrawagancki makijaż, modne ciuchy. Nowy look. Nowa Mirka. Po trzech miesiącach pobytu w ośrodku ani myśli, by wrócić do swojego oprawcy. Wynajmuje małe mieszkanie i żyje. Spokojnie, bez siniaków, po swojemu.
- Zadziałało. Kobiety wstają z fotela wyprostowane, pewniejsze siebie. Stwierdziliśmy, że to jest dobry kierunek - wspomina Bielecki. Metamorfozy organizowane są już po raz trzeci. Za każdym razem uczestniczy w nich od 8 do 10 kobiet, które aktualnie przebywają w ośrodku. Metamorfozy połączone są ze wszystkimi zajęciami terapeutycznymi i stają się dopełniaczem działań ośrodka. Ale też początkiem starań.
- Przed naszymi podopiecznymi jeszcze wiele pracy nad sobą. Walki o siebie i o to, co wydarzy się z chwilką, kiedy skończy się pobyt w ośrodku. Ten jeden dzień metamorfoz może dać dziewczynom kopa. Ale później, by podtrzymać ten efekt, muszą bardzo ostro pracować nad swoją pewnością siebie - mówi Karaś.
Pierwiastek kobiecości
Mirka pracowała ciężko. Na trzecią edycję metamorfoz wpadła do ośrodka, by pokazać dziewczynom, że się da. Była nie do poznania. - Elegancka, zadbana, estetyczna, piękna i otwarta. Zachwycająca. Nikt jej na początku nie poznał - opowiada Iwona Karaś. - Nie miała nic wspólnego z tamtą dziewczyną sprzed 15 lat - zapłakaną, zgaszoną - dodaje.
- Specjaliści wykonują tam naprawdę świetną robotę. Psycholodzy pomagają tym kobietom poukładać sobie wszystko w głowie. Ale brakowało takiej kropki nad "i". - Te kobiety są często psychicznie zmaltretowane. Mają zerowe poczucie własnej wartości. Ale jeśli się je pięknie umaluje, uczesze, wystroi, to nawet podczas rozmowy kwalifikacyjnej do pracy mają większe szanse - dodaje założyciel Fundacji Kwiat Lotosu.
Metamorfozy mają odbywać się cyklicznie. Raz na trzy miesiące. Tak, by każda kobieta, która trafi do ośrodka, miała szansę w niej uczestniczyć. Wciąż potrzeba firm, które dadzą buty, trochę kosmetyków i ubrania. - Te kobiety żyją w tak niewyobrażalnym stresie i trudnych warunkach, że często po drodze gubią swój pierwiastek kobiecości. My chcemy pomóc im go odnaleźć - mówi Marta Kucińska.