Wymordował rodzinę. Jego bliscy snują przypuszczenia
Ciała czterech dorosłych i 4-miesięcznego dziecka znaleziono w poniedziałek wieczorem w domu jednorodzinnym w wielkopolskiej Chodzieży. To 41-letni mężczyzna zabił swoją rodzinę, a potem sam odebrał sobie życie. Dziennikarze dotarli do jego bliskich. Co mówią o tragedii?
W poniedziałek wieczorem w domu jednorodzinnym w przy ul. Podgórnej w Chodzieży znaleziono ciała czterech osób dorosłych i kilkumiesięcznego dziecka. Oficer prasowa chodzieskiej policji st. asp. Karolina Smardz-Dymek podała, że zwłoki dwóch osób odnalazł krewny, który nie mógł się skontaktować z bliskimi i przyjechał do miejsca ich zamieszkania. Wezwani przez mężczyznę policjanci znaleźli w domu kolejne trzy ciała, w tym zwłoki dziecka.
Według nieoficjalnych informacji podawanych przez portal tvn24.pl na parterze domu znaleziono zwłoki 41-letniego Krzysztofa A. i 38-letniej Marty A. Ciało kobiety miało mieć związane nogi i zaklejone taśmą usta, z kolei zwłoki czteromiesięcznego Stasia leżały w łóżku przykryte kołdrą. Ciała 72-letniej pani Krystyny i jej 73-letniego męża Bogdana znaleziono na piętrze budynku. Portal przekazał, że wszystkie osoby miały rany szyi, w pobliżu zwłok leżał nóż, a drzwi na zapleczu domu były otwarte.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak przekazał PAP, że według ustaleń śledczych to 41-letni mężczyzna zabił swoją rodzinę, a następnie odebrał sobie życie. - Zabił swoich rodziców, a następnie kobietę i dziecko - dodał.
Bliscy sprawcy zabierają głos
- Może to wszystko było ponad siły Krzysztofa? - zastanawia się pani Melania, ciotka sprawcy w rozmowie z "Faktem". Jej mąż Stanisław był jedynym bratem zabitego 73-letniego Bogdana.
Jak opowiada, Krzysztof wyjechał na jakiś czas do Anglii za pracą, ale nie odniósł tam szybkiego sukcesu. Do Polski wrócił już z żoną. Miał pomóc matce w opiece nad umierającym ojcem.
Pani Melania mówi, że 73-latek mógł umrzeć w każdej chwili. - Gdy przyszła do nas w nocy policja od razu powiedziałam, że Bogdan nie żyje, a oni do mnie, że nie tylko on, że cała rodzina - relacjonuje.
Kobieta nie rozumie, dlaczego Krzysztof zabił rodzinę. - To był spokojny, elegancki człowiek, nie było w nim żadnej agresji - mówi. Podkreśla, że cieszył się wraz z żoną z narodzin Stasia. Zastanawia się, czy mężczyzna mógł brać narkotyki.
- Może to wszystko było ponad siły Krzysztofa? Domy, w których jest spokojnie i cicho potrafią kryć najwięcej tajemnic - dodaje kobieta. Według pana Stanisława do tragedii doszło już w czwartek, "kiedy byli po raz ostatni widziani, bo później nikt z nimi nie miał kontaktu".
Także zdaniem sąsiadów nic nie wskazywało na to, że na spokojnym osiedlu w Chodzieży dojdzie do ogromnej tragedii. Wszyscy są w szoku. - Z sąsiadką wymieniałam się czasem kwiatami, a ci młodzi z dzieckiem sprowadzili się tu niedawno, jakoś w lutym. Z Krzysztofem nigdy dłużej nie rozmawiałam, była to zwykła wymiana uprzejmości - opowiada Wirtualnej Polsce sąsiadka rodziny.
Przeczytaj także:
Źródło: Fakt/PAP