Magierowski dla WP: Rosja - od pariasa do partnera [OPINIA]
Władimir Putin wie, że obecny prezydent USA może mu pomóc w zrzuceniu balastu, jakim jest wizerunek międzynarodowego pariasa. Każda osobisty kontakt z Donaldem Trumpem, każda zapowiedzieć "wspaniałych perspektyw biznesowych", przybliża go do tego celu - pisze dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wtorkowa rozmowa telefoniczna Donalda Trumpa i Władimira Putina trwała ok. dwóch godzin. Oficjalne oświadczenia Białego Domu i Kremla, które zostały upublicznione wkrótce po jej zakończeniu, zawierają po kilka akapitów. I nie jest to niczym zaskakującym. Często takie dokumenty są jeszcze krótsze, ostrożne w treści, a wręcz oschłe. W tym wypadku, wręcz przeciwnie, konkretów było nawet więcej niż zazwyczaj.
Z drugiej strony powstaje nieodparte wrażenie, że opinia publiczna nie poznała wszystkich szczegółów konwersacji "dwóch wielkich przywódców", jak kilka dni temu określiła obu prezydentów Tulsi Gabbard, szefowa Narodowego Wywiadu USA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozmowa Trump-Putin. Gen. Polko o przemianie "terrorysty w owieczkę"
Jeszcze w przeddzień rozmowy słyszeliśmy z ust wielu amerykańskich oficjeli, iż w negocjacjach z Rosją "dokonano ogromnego postępu" i że pokój jest już "bardzo blisko". Lektura wspomnianych oświadczeń raczej na to nie wskazuje.
Czytaj również: Co wiemy po rozmowie Trump-Putin? Najważniejsze informacje
Owszem, po raz pierwszy zmuszono Kreml do ustępstw - 30-dniowego wstrzymania nalotów na infrastrukturę energetyczną, uwolnienia grupy jeńców - lecz trudno mówić o fundamentalnym przełomie. Mało tego, Putin odrzucił propozycję miesięcznego, całkowitego zawieszenia broni, co oznacza, że będzie mógł kontynuować "specjalną operację militarną" (godzinę po tym, jak obaj politycy odłożyli słuchawki, w Kijowie rozbrzmiały syreny alarmowe).
Przypomnijmy: tydzień temu Trump zapowiedział, iż w wypadku, gdyby Kreml nie zgodził się na wstrzymanie ognia, Ameryka odpowie zaostrzeniem sankcji wobec Rosji. Zapewne nic takiego w najbliższych dniach się nie wydarzy.
Oba oświadczenia, rzecz jasna, nie są identyczne, a każda rozbieżność otwiera pole do spekulacji.
W rosyjskim dokumencie, znacząco dłuższym, jest dodatkowo mowa o kolejnych żądaniach Kremla: zatrzymanie mobilizacji i przerwa w dostawach broni dla Ukrainy oraz blokada na przekazywanie informacji wywiadowczych. Jednak najistotniejsze, także z polskiego puntu widzenia, jest ostatnie zdanie drugiego akapitu:
Należy uwzględnić bezwzględną konieczność wyeliminowania pierwotnych przyczyn kryzysu [oraz] uzasadnione interesy Rosji w sferze bezpieczeństwa
Dla niedoświadczonego oka ta fraza może brzmieć niewinnie. Wystarczy jednak mieć choćby pobieżną wiedzę na temat neoimperialnej doktryny współczesnej Rosji, by wiedzieć, czego tak naprawdę domaga się Putin.
"Pierwotne przyczyny kryzysu" to dla niego trwająca od lat "ekspansja NATO" i próba wciągnięcia Ukrainy w orbitę Zachodu. Zaś "uzasadnione interesy w sferze bezpieczeństwa" to nic innego, jak przypomnienie, że Moskwa nigdy nie odstąpiła od zamiaru wykrojenia na nowo swojej strefy wpływów i przebudowy całej geopolitycznej architektury w Europie Środkowo-Wschodniej.
Putin wraca do tej samej melodii od lat, tym razem jednak trafił mu się słuchacz, który - w jego mniemaniu - mógłby być takiemu scenariuszowi nieco bardziej przychylny.
W ostatnim fragmencie czytamy:
Rosja i USA ponoszą szczególną odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa i stabilności w świecie
To jedno stwierdzenie pokazuje, o co tak naprawdę chodzi w tym dyplomatycznym tańcu. Nie o to, czy w Ukrainie powinny się odbyć wybory prezydenckie. Nie o to, kto będzie zarządzał Zaporoską Elektrownią Atomową. Nie o to, ile ma trwać rozejm. Chodzi o status Rosji w relacjach z USA oraz - szerzej - na arenie globalnej.
Putin chce wspólnie z Trumpem zapewniać nam wszystkim bezpieczeństwo i stabilność. Chce razem z Trumpem zaprowadzić pokój na Bliskim Wschodzie. Chce w duecie z Trumpem robić interesy w sektorze energetycznym. Pragnie, aby oba państwa były jednomyślne na forum ONZ (notabene, w swojej wersji oświadczenia Rosjanie z satysfakcją wspominają słynną rezolucję z 24 lutego, gdy na Zgromadzeniu Ogólnym Ameryka głosowała m.in. tak samo jak Rosja, Białoruś i Korea Północna).
Putin wie, że obecny prezydent USA może mu pomóc w zrzuceniu balastu, jakim jest wizerunek międzynarodowego pariasa. Każda rozmowa telefoniczna z Trumpem, każda zapowiedzieć "wspaniałych perspektyw biznesowych", przybliża go do tego celu. W końcu, pewnego dnia, parafrazując swojego interlokutora, rosyjski przywódca będzie mógł obwieścić: "Russia is back!".
Czy raczej: "The Soviet Union is Back".
Dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski
Marek Magierowski, dyrektor programu "Strategia dla Polski" w Instytucie Wolności, ambasador RP w Izraelu (2018-21) i Stanach Zjednoczonych (2021-24), były wiceminister spraw zagranicznych. Autor książki "Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej" oraz powieści "Dwanaście zdjęć prezydenta".