Magdalena Merta o Ewie Kopacz: nigdy nie podejrzewaliśmy, że jest damą

- Należy ją traktować tak, jak traktuje się kłamców: nie dawać wiary ich słowom - powiedziała o Ewie Kopacz Magdalena Merta, żona Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Dodała, w odpowiedzi na pytanie o to, czy oczekuje przeprosin: - Nigdy nie podejrzewaliśmy pani Kopacz, że jest damą, więc czy ja tego oczekuję? Chyba nie.

Magdalena Merta o Ewie Kopacz: nigdy nie podejrzewaliśmy, że jest damą
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Bartosz Lewicki

07.06.2017 | aktual.: 07.06.2017 17:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rozmowa ukazała się w serwisie wPolityce.pl. Żona Tomasza Merty pytana była m.in. o wypowiedź Ewy Kopacz w "Kropce nad i" w TVN24. Była premier stwierdziła wówczas, że to nie ona decydowała o worku, o jego kolorze, o wkładaniu do trumny. Magdalena Merta odrzekła, że jeżeli Ewa Kopacz nie wiedziała o workach na śmieci, to znaczy, że nie była przy żadnym ciele. Merta wspominała, że ciała zawijano nawet w zwykłą folię budowlaną, a płachty tej folii, połączone na końcach, wyglądały "jak gigantyczny cukierek". - Tak to wyglądało po otwarciu trumien - stwierdziła wdowa po Tomaszu Mercie.

Jak powiedziała rozmówczyni serwisu wPolityce.pl, przedstawiciele rządu, którzy przybyli do Smoleńska tuż po katastrofie "nie do końca wiedzieli, po co tam pojechali". - Myślę, że pan premier Tusk pojechał tam po to, żeby znaleźć się przed Jarosławem Kaczyńskim. Z kolei, na moją intuicję, Ewa Kopacz i Tomasz Arabski pojechali tam po po to, żeby zapewnić Rosjan, że ich interes będzie chroniony kosztem interesów tych, którzy zginęli i ich rodzin - mówiła Merta, dodając, że "to przerosło nawet oczekiwania samych Rosjan".

Merta wspomniała przemówienie Ewy Kopacz, w którym ówczesna minister zdrowia stwierdziła, że metr po metrze przekopywano ziemię w Smoleńsku. - Myślę, że ona sama nie wie, po co tam pojechała. Te zmiany statusu, jaki dokonuje co chwilę odnośnie własnej osoby w Smoleńsku, są efektem tego, że sama nie rozumie dlaczego tam się znalazła. Może na zasadzie: dzieje się coś sensacyjnego, to gapie się zbiegają?

Skutkiem - zdaniem Merty - było to, że w trumnach znalazły się niewłaściwe ciała. - 20 miesięcy po katastrofie mieliśmy pierwszą ekshumację, ministra Wassermana. Od tego już czasu wiemy, że ciała były bezczeszczone, (wiemy) jak je traktowali Rosjanie - mówiła. - Platforma nie chciała doprowadzić do ekshumacji, bo obnażałoby to fakt, jak bardzo zawiedli w 2010 roku. Przede wszystkim jednak odsłaniałoby prawdziwe oblicze strony rosyjskiej, a tego nie chcieli za wszelką cenę. Dziś zbieramy bolesne żniwo tego tchórzostwa, serwilizmu i służalczości - dodała.

Źródło: wPolityce.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (86)