Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk: dostajemy z mężem groźby
Politycznie zaangażowanie Władysława Frasyniuka w ostatnim czasie sprawiło, że jego rodzina otrzymuje groźby. O konsekwencjach udziału w kontrmiesięcznicy Wirtualnej Polsce opowiada żona opozycjonisty PRL Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk.
Była pani razem z mężem 10 lipca na Krakowskim Przedmieściu na kontrmiesięcznicy. Teraz co miesiąc będą państwo przyjeżdżać do Warszawy?
Nie będziemy czekać do następnej miesięcznicy. Dynamika wydarzeń jest bardzo dużą. W niedzielę będziemy pod Sejmem, by bronić Sądu Najwyższego. Nie rozmawiamy już tylko o zawłaszczaniu religii do celów politycznych, a o zawłaszczaniu państwa i wprowadzaniu po cichu rządów o charakterze autorytarnym.
Dlaczego wzięła pani udział w kontrmiesięcznicy?
Miesiąc w miesiąc mamy do czynienia ze spotkaniami natury stricte politycznej, które są tytułowane jako uroczystości religijne, a z religią nie ma to nic wspólnego. W katolicyzmie żałoba trwa rok i się kończy. Jestem rozczarowana postawą Kościoła wobec działań PiS, którego głos powinien być jednoznaczny i głośny. Jarosław Kaczyński cynicznie wykorzystuje instytucję Kościoła do swoich celów.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Może należałoby zostawić miesięcznice w spokoju? Niech każdy przezywa żałobę na swój sposób.
To, co się teraz dzieje w Sejmie też można zostawić w spokoju i mieć nadzieję, że będzie dobrze. Tak nie można. Obojętność i ignorancja są największym grzechem. W ten sposób dochodzą do władzy dyktatorzy - wszystkim wydawało się, że będzie dobrze, a kończy się bardzo źle. Nie pozostańmy obojętni, angażujmy się. Nie możemy milczeć.
Widzi pani męża jako lidera opozycji?
Widzę go jako łącznik między obywatelami a opozycją. Czy ma być takim liderem partyjnym? Nie, nie sądzę. Jego rolą jest łączenie strony opozycyjnej.
Pani rodzina zaczyna odczuwać zaangażowanie polityczne męża. Gdy policja przyniosła do domu wezwanie na policję, drzwi otworzył dziewięcioletni syn.
Tak było, ale chcę podkreślić, że policjanci byli bardzo życzliwi i profesjonalni. Ale faktem jest, że to było duże przeżycie dla dziecka. Syn usłyszał, że tacie grozi do trzech lat więzienia. To zawsze wywołuje strach, tym bardziej, że dziecko wie, iż tata za komuny także siedział. Tłumaczymy mu, że nie można się bać. Mówimy mu, że walczymy o wolność. Dużo o tym rozmawiamy i syn to rozumie.
Czy Władysław Frasyniuk jako były opozycjonista powinien stranąć na czele opozycji?
Obawia się pani, że mąż trafi do więzienia za blokowanie miesięcznicy?
Nie boję się tego. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której mamy drugi PRL. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Jesteśmy w Unii Europejskiej. Nasz najbliższy sojusznik, którego wskazuje PiS, czyli Stany Zjednoczone też są ostoją i kolebką demokracji i ich wpływ na to, co dzieje się w Polsce, na pewno by był. Boję się tylko tego, w jakim kraju za 10 lat będzie żyło moje dziecko.
Ktoś przysłał pani zdjęcie mężczyzny z zamaskowaną twarzą i nożem w ręku.
Mam absolutną świadomość, że zrobił to internetowy troll. To jeden z elementów hejtu, jaki na nas spływa. Staram się tego nie traktować wprost jako groźby karalnej, ale niestety, obecnie poziom dyskusji zszedł do poziomu gróźb. Można się różnić, mieć inny światopogląd, ale nie wyobrażam sobie, żebym w debacie wysłała komuś takie zdjęcie. To poziom rynsztokowy.
Pani mąż też dostaje takie wiadomości?
Jest tym szczęściarzem, że nie ma konta na Facebooku, więc wszystko spływa do mnie. Ale nie oszukujmy się: to są groźby bardziej skierowane do mojego męża. Agresja narasta. Są przekraczane kolejne granice. Amerykanie mają poprawność polityczną. Jest ona po to, by powiedzieć ludziom, że pewnych rzeczy nie wypada robić. A w Polsce wypada coraz więcej.
Zaangażuje się pani politycznie?
To od parlamentarzystów oczekuję, że będą bardziej aktywnie działali. Sama zachęcam z kolei ludzi, by podjęli działania obywatelskie, takie jak ja. Idźmy na manifestacje, sprzeciwiajmy się temu, co się dzieje. Dzisiejszy konflikt to PiS przeciwko obywatelom, a nie przeciwko opozycji.