Magda Gessler: to jest czas, kiedy sprawy polityczne powinny być wyciszone
Niepokoi mnie obecna sytuacja. Czuję zagrożenie, tak jak większość Polaków. Nie mam komfortu, na co dzień żyjąc w kraju, w którym jest tak niestabilnie, tak chaotycznie. Tak nieprzewidywalnie. To wszystko bardzo źle wróży i nie pozwala Polakom poczuć harmonii i radości ze zbliżających się świąt - mówi Magda Gessler w rozmowie z Ewą Koszowską (WP Opinie). Restauratorka radzi, by przed świętami się pogodzić. - Nie da się w takim dniu udawać. Niby ktoś zachowuje się lepiej, ale ten lukier w każdej chwili może spłynąć i kłótnie mogą wybuchnąć w najmniej spodziewanym momencie. To się zdarza i nikomu takiej Wigilii nie życzę - dodaje.
22.12.2016 | aktual.: 23.12.2016 17:26
Ewa Koszowska: Święta za pasem, a pani ciągle zabiegana...
Magda Gessler: Taka już jestem (śmiech).
Święta panią bardziej cieszą czy stresują?
Dla mnie święta to cała masa obowiązków. I to trochę inaczej wygląda niż u innych.
Z badań wynika, że co czwarty Polak nie lubi świąt.
Bardzo źle, że jesteśmy tak zabiegani. I że nie przygotowujemy się do tych świąt przez cały miesiąc, od adwentu. Gdyby ten właśnie czas traktować jako święty, oczyszczający i pobudzający nas do tego, żeby te święta były najpiękniejsze i najlepsze, to wtedy byłoby naprawdę fajnie. My, Polacy robimy wszystko na ostatnią minutę. I to chyba jest ten stres.
Czym się jeszcze charakteryzujemy? Jakim narodem jesteśmy?
Trochę schizofrenicznym. Którego ciągle dopadają jakieś nieszczęścia. I to bardzo burzy jakby radość świąt.
Jak pani wparowuje w kolejne miejsce w ramach "Kuchennych rewolucji", to od razu wie, z jakim problemem będzie miała do czynienia?
Ja oczywiście wiem, natomiast wydobycie prawdy z ust właścicieli jest bardzo trudne. Bo przyznawanie się publiczne do własnych błędów, jest rzeczą niełatwą. Ciągle gramy jakąś rolę: wobec rodziny, męża, żony, współpracowników, dzieci, społeczeństwa, w którym żyjemy. I chcemy tę rolę utrzymać. Raptem te "Kuchenne rewolucje" tę rolę albo utrzymują, albo też rozkładają ją na łopatki.
Jesteśmy chytrzy?
Jesteśmy bardzo różni.
Pierwszym problemem, który pojawia się w prawie każdej restauracji, są słabej jakości produkty. To nie jest objaw chciwości?
Jesteśmy niedoinformowani, zahukani. Wydaje nam się, że to jest sposób na życie. Jeżeli ktoś chce zrobić szybkie pieniądze, to niech otworzy budkę z kiełbaskami albo z rybą smażoną, ale nie restaurację, gdzie trzeba zatrudniać ludzi. Bo to jest pewna odpowiedzialność prawna, na którą jesteśmy zupełnie nieprzygotowani. A potem niespodzianki są naprawdę niebywałe.
To kto te interesy lepiej ciągnie - kobiety czy mężczyźni?
W Polsce niezaprzeczalnie silniejsze są kobiety. Polska to kraj pięknych, silnych i zaradnych kobiet. I bardzo mnie to cieszy.
Tak też myślą o nas na świecie? Jak nas widzą za granicą?
Chyba na to pytanie nie odpowiem. Zmienność nastrojów politycznych w Polsce jest tak ogromna, że wolałabym o tym nie mówić.
Brak odpowiedzi, to też jakaś odpowiedź.
Polska to głównie Wałęsa i Wojtyła, w tym pozytywnym sensie. Resztę niech pani sobie sama dopowie.
A panią czym zaskakują Polacy?
Ciągle mnie czymś zaskakują. Tym, że nie widzą, że jako młodzi ludzie bardzo się postarzają. Brakuje im radości życia. Myślą, jak starzy. Dziwi mnie to, że się nie uczą, że mając restaurację nie szukają wzorców w innych restauracjach. Nie odwiedzają ich, nie obserwują, jak dobrze można karmić ludzi. Często nawet nie chce im się zajrzeć do internetu, poszukać nowych rozwiązań. Za mało się uczymy. Ale i tak jest dużo lepiej niż było kilka lat temu.
To co się zmieniło w ciągu tych ostatnich lat?
Karty są mniejsze. Pijemy wino, ale przede wszystkim piwo. Jesteśmy piwoszami.
Jemy też lepiej?
Na pewno jemy mniej i zdrowiej. Na pewno myślimy, jakie to są produkty. Jesteśmy bardziej dociekliwi. Poprzez mój program "Kuchenne rewolucje" Polacy chcą wiedzieć, za co płacą. I czy powinniśmy w ogóle zapłacić.
Kuchnia też się zmienia?
Tak. Zmienia się na bardziej globalistyczną.
Co jemy w święta? Ciągle tradycyjne potrawy czy może na stołach pojawia się kuchnia fusion i potrawy egzotyczne?
Polacy pokochali podróże, chętnie zwiedzają świat. Zaczęli szaleć także z kuchnią i to mnie smuci.
Dlaczego? To chyba dobrze, że podróżujemy poprzez kuchnię?
Jemy bardzo dużo sushi, pizzy, chińszczyzny. Z racji tego, że egzotyczne składniki często bywają drogie i nie dla każdego są dostępne, to przygotowujemy potrawy, które są "a’la". Natomiast ja bym chciała, by na stole wigilijnym królowały nasze polskie potrawy. Tradycja rodzinnej, uroczystej wieczerzy do tej pory była bardzo mocno zakorzeniona w polskich domach. To zwyczaj, który przetrwał niezmieniony od wielu wieków, od przyjęcia chrześcijaństwa. I nie chciałabym by nam nagle uciekł gdzieś za granicę.
Wiele tradycji uciekło nam w czasie niespokojnych czasów: wojen, powstań, zmian różnych grup politycznych. Teraz także mamy bardzo niestabilną sytuację. I to zarówno polityczną - nigdy nie możemy się spodziewać, co wymyślą nasi posłowie, jak i sytuację geograficzną. Znajdujemy się w samym centrum Europy, gdzie krzyżują się interesy państw regionu. Jesteśmy zagrożeni z każdej strony. Demokracja, którą się tak cieszyliśmy, też okazała się tylko pozorna.
I teraz, w sytuacji, kiedy naród czuje się niepewnie, Wigilia jest taką ostoją normalności, komfortu i zaufania. Każdy wie, jak powinna wyglądać. Chciałabym, że tak też zostało, bo to jedyna rzecz, która wiąże nas z przeszłością. I - mam nadzieję - także z przyszłością Polski.
Jak wygląda Wigilia u pani w domu?
Tak, jak pani sobie wyobraża. Dwanaście dań, obrus zaprasowany w gwiazdy, sianko pod obrusem, choinka do samego sufitu i wspaniały zapach tej choinki. Bardzo duże skupienie przed składaniem sobie życzeń. I w końcu dzielenie się opłatkiem z bliskimi. Cudowny, wspaniały czas…
A co na wigilijnym stole?
Śledź w różnych postaciach, ryba po grecku, karp faszerowany po żydowsku, karp smażony w tempurze z kapustą z grzybami i antonówką albo szarą renetą, pierogi z kapustą. Oczywiście, nie może zabraknąć kompotu wigilijnego. I nieodzownego kisielu z żurawiny. Jest konieczny przy takiej ilości jedzenia (śmiech). Oprócz tego na kolacji u mnie królują słodkości: makowiec, piernik i ciasto drożdżowe.
Ma pani czas, by sama przygotowywać te wszystkie potrawy?
Zawsze sama przygotowuję Wigilię dla całej mojej rodziny.
Święta Bożego Narodzenia w Polsce są jeszcze szczere czy już na pokaz? Wymyślne potrawy, wyjazdy, coraz droższe prezenty - czy to nie jest już tylko festiwal pychy i próżności?
Nie wydaje mi się, by święta były na pokaz. Przynajmniej ja nie chcę w to wierzyć. Przecież to jedyne święta, które są tak rodzinne i wyjątkowe. Zwłaszcza dla dzieci. Jeśli ktoś spędza je na pokaz, to znaczy, że takie jest całe jego życie: na pokaz ma dom, samochód, a nawet rodzinę. Pewnie, że zdarzają się takie wyjątki, które ze wszystkiego robią wielkie show, także ze świąt. Ale większość Polaków chce po prostu mile spędzić czas w gronie najbliższych. Jeśli się dobrze znamy i kochamy, to co mamy pokazywać na siłę nowego? Ja przyjaźnię się z ludźmi, którzy traktują święta jako nieodzowną część ich życia, kultury. I czekają na ich wspólne celebrowanie nierzadko przez cały rok.
Bywa jednak, że do wspólnego stołu trzeba usiąść w atmosferze wzajemnych pretensji i urazów.
Taka Wigilia to wielkie nieszczęście. Zamiast rodzinnego ciepła, wokół stołu unosi się wroga atmosfera. Dlatego radzę takie kłótnie wyczyścić wcześniej. Bo nie da się w takim dniu udawać. Niby ktoś zachowuje się lepiej, ale ten lukier w każdej chwili może spłynąć i kłótnie mogą wybuchnąć w najmniej spodziewanym momencie. To się zdarza i nikomu takiej Wigilii nie życzę. Trzeba sobie wcześniej wybaczyć , bo wybaczenie jest podstawą. Albo nie siadać do wspólnego stołu.
Jak długo trwa ta magia świąt, zanim wrócimy znowu do szarej rzeczywistości?
Dla mnie ta magia trwa do 6 stycznia, do święta Trzech Króli. Dopóki pachnie, dopóki stoi choinka, świecą się lampki, jest pięknie. Nie da się nacieszyć sobą tylko w Wigilią i dwa dni świąteczne. Przecież potem wyczekujemy Sylwestra, składamy sobie życzenia w Nowym Roku. Ciągle siedzi się w kuchni i coś gotuje, piecze...
A czy takie święta wpływają też szerzej na społeczeństwo, na politykę?
To jest czas, kiedy sprawy polityczne powinny być wyciszone, trochę obok. Skupmy się na rodzinach, bliskich, przyjaciołach. Niech ten czas, wyjątkowy i niepowtarzalny naładuje nas energią, radością, spokojem.
Nie w tym roku.
Niepokoi mnie obecna sytuacja. Czuję zagrożenie, tak jak większość Polaków. Nie mam komfortu, na co dzień żyjąc w kraju, w którym jest tak niestabilnie, tak chaotycznie. Tak nieprzewidywalnie. To wszystko bardzo źle wróży i nie pozwala Polakom poczuć harmonii i radości ze zbliżających się świąt.
Jeżdżąc po Polsce z "Rewolucjami", widzi pani pogłębiający się ciągle podział Polaków?
Oni to przede mną ukrywają. Wydaje mi się, że u ludzi myślących przynależność do pewnej części kraju jest krępująca. Bo to nie jest tak, jak w Warszawie, gdzie spotykają się ludzie z różnymi preferencjami politycznymi. Te preferencje rozkładają się też na regiony. Ale nie są to poglądy wyrażane z dumą i oficjalnie.
A przeszkadza pani to, co się dzieje w Polsce? Odczuwa to pani na własnej skórze?
Ja się czuję jak w średniowieczu.
Ma pani pomysł na pogodzenie wszystkich Polaków?
Można podjąć próbę - wydaje mi się, że zawsze pomaga dobre polskie jedzenie, wzajemny szacunek i radość.
Gorzej z osobami, które nie mają kubków smakowych.
I żadnej perspektywy przed sobą. Ani smaku, ani radości, ani rodziny. Dlatego bardzo ważne jest, by osoba rządząca Polską miała przed sobą jakąś przyszłość. Powinna być radosna, mieć perspektywy inne niż lubość zemsty. Polityka wiąże się nie tylko z własnym widzimisię, z własnym egocentryzmem, ale losem milionów Polaków, z ich przyszłością. Martwi mnie, że osoby, które rządzą Polską, tej przyszłości nie mają. I zjeść chyba dobrze też nie lubią. Bo człowiek najedzony, to człowiek szczęśliwy.
Pani jest szczęśliwa? To dlatego przyciąga do siebie tylu ludzi?
Energia, mówienie prawdy, bezkompromisowość, autentyczna pomoc - tym zjednuję sobie Polaków. Naprawdę nic szczególnego nie robię. Chcę, by dobrze im się wiodło - tylko tyle. Z 200 restauracji, w których przeprowadziłam "Kuchenne rewolucje", przynajmniej 120 żyje bardzo dobrze. Ocaliłam ich życie i ich stosunki rodzinne. Zainteresowałam się nimi. Szczerze porozmawiałam. I to nie jest bajka, to jest prawda.
Lubi pani ludzi?
Uwielbiam. Kocham wszystkich, nieważne czy oni są z prawa, czy z lewa. Potrafię rozmawiać z każdym i wyjaśnić mu, na czym polega problem, z którym się boryka. Być może potrafię też wytłumaczyć, że jego droga nie jest tą, która powinna być polityką wszystkich Polaków.
Proponował pani ktoś zajęcie się polityką? Byłaby z pani świetna pani prezydent.
Wielokrotnie proponowano mi wejście do polityki. Możliwości są ogromne, a poparcie duże. Jestem osoba zdroworozsądkową. I uważam, że jest tyle różnych interesów, które nie są czyste w momencie, kiedy wchodzisz w politykę. Nie mogłabym być sobą. Za każdym razem by mnie bito po łapach.
Ciężko pani stanąć po którejś ze stron?
To nawet nie o to chodzi. Ja bardzo bym chciała stać po jednej ze stron, tylko cena, którą się za to płaci, jest zbyt wysoka. A poza tym musiałabym "przywdziać maskę", byłabym ograniczana w swoim działaniu.
Czy gdyby mogła pani cos zmienić w swoim życiu, zrobiłaby to pani? Czegoś pani żałuje?
Mój teść przed śmiercią poprosił mnie, bym nigdy nie wyjeżdżała z Hiszpanii. Nie posłuchałam go. I dzisiaj też bym go nie posłuchała. Wydaje mi się, że zrobiłam bardzo dużo ważnych, istotnych rzeczy dla Polski. Ale nie da się ukryć, że gdybym została w Hiszpanii, moje życie byłoby łagodniejsze, prostsze. Nie musiałabym się tam tak pojedynkować, jak tu - w Polsce. Hiszpania jest mi bardzo bliska. To jest moja mentalność, to jest społeczeństwo, w którym ja się dobrze czuję.
Czym Hiszpanie różnią się od Polaków?
To jest społeczeństwo, które nie ma kompleksów. Czują się bezpieczni, dziedziczą z pokolenia na pokolenie. To społeczeństwo, które realizuje cele, jest autentyczne, idealistyczne, ale nie jest tak zdefraudowane w swoich wartościach, jak my. Bo Polacy wierzyli w bardzo wiele rzeczy, które się okazały absolutną iluzją. I chyba to jest największy ból, jaki przeżywają dziś.
Co chciałaby pani życzyć Polakom na święta?
Wolności. Swobody myślenia i działania. Szczęścia.
A czego ja mogę życzyć pani?
Po prostu szczęścia. Żebym się obudziła w kraju, w którym ludzie się kochają, lubią, są tolerancyjni. Akceptują inność. Bo różnorodność to dar, a nie zagrożenie.
Rozmawiała Ewa Koszowska, WP Opinie
Magda Gessler - polska restauratorka, właścicielka oraz współwłaścicielka kilkunastu restauracji. Prowadząca program "Kuchenne rewolucje" oraz jurorka polskiej edycji "MasterChef". Redaktor naczelna serwisu SmakiZycia.pl.