Mafia rumuńskich grzybiarzy nie odpuszcza. Leśnik powiadomił prokuraturę
Zorganizowane grupy rumuńskich grzybiarzy nie chcą zrezygnować z trwającego grzybobrania. Doszło do pierwszych nieporozumień z polskimi grzybiarzami, jednej kolizji drogowej, a nadleśniczy z Dukli zawiadomił prokuraturę o nielegalnym handlu grzybami.
Mafia rumuńskich grzybiarzy nie odpuszcza i nadal masowo zbiera smakowite rydze w bieszczadzkich lasach. Jej członkowie śpią na leśnych parkingach i niestraszne im jesienne deszcze i chłodne noce. Zepsute auto potrafią naprawić na miejscu, rozbierając silnik na części. Nie boją się surowych leśników. Na żądania policji posłusznie płacą mandaty.
Lokalny serwis "Teraz Krosno" relacjonuje utarczki pomiędzy polskimi amatorami grzybobrania a grupami grzybiarzy z Rumunii. - Śmiecą, są agresywni wobec okolicznych ludzi, zdarzały się przypadki, że zabierali im grzyby. Boimy się ich - zwierzył się dziennikarzom mieszkaniec bieszczadzkiej wsi Jaśliska (woj. podkarpackie). Dodał, że słyszał o skargach sklepikarzy na drobne kradzieże, jakich mieliby dopuszczać się rumuńscy grzybiarze.
Policja podejrzewa, że tłem skarg jest pierwszeństwo w wyścigu po grzyby. Sama "mafia" w rzeczywistości nie jest tak groźna, jak to malują świadkowie. - Na zagranicznych grzybiarzy wpłynęły trzy skargi dotyczące zaśmiecania lasu. Nie potwierdziły się. Miejsca, które sprawdziły patrole, były uporządkowane. Nikt nie zgłosił kradzieży koszyka z grzybami. Wyjaśniamy za to sprawę kolizji drogowej, do której doszło z udziałem zagranicznego auta - mówi WP aspirant sztabowy Paweł Buczyński z Komendy Miejskiej Policji w Krośnie.
Grzybobranie. Leśnicy zamykają szlabany
Edward Marszałek, rzecznik prasowy Lasów Państwowych w Krośnie, poinformował, że nadleśniczy z Dukli złożył zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Krośnie.
- Chodzi o podejrzenie popełnienia przestępstwa określonego w Ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Nie wiemy, czy wszystkie grzyby, które oni zbierają, są jadalne. Skala zbiorów i transport za granicę wskazuje, iż chodzi o dostawy do jakichś punktów handlowych - wyjaśnia leśnik.
- Nie wiadomo, kto to organizuje. Sami grzybiarze pytani o szefa udają, że nie rozumieją ani po angielsku, ani po niemiecku. Rozdaliśmy im worki na śmieci i kartki w języku rumuńskim o zasadach zachowania się w lesie - dodaje Edward Marszałek.
Relacjonuje, że rumuńscy grzybiarze posłusznie zapłacili mandat za nielegalny wjazd autem do lasu. Po interwencji straży leśnej opuścili obozowisko w leśnictwie Szachty (Bieszczady). Wcale nie odpuścili grzybobrania, tylko przenieśli się do lasów wokół miejscowości Krempna (30 km na zachód). To okolica Magurskiego Parku Narodowego.
Grzybowa mafia monitoruje polskie lasy?
Przypomnijmy, że to kolejny rok, w którym rumuńscy grzybiarze szturmują polskie lasy. Poprzednio dotarli do województwa świętokrzyskiego, zbierając duże ilości prawdziwków. Co ciekawe, pojawiają się dokładnie w dniach wysypu grzybów. Według rozmówców WP najpierw wysyłają do Polski "patrole na zwiad", które sprawdzają, czy są grzyby w lasach. Następnie do kraju przyjeżdżają grupy 100-osobowe, które zbierają setki kilogramów grzybów i pakują do samochodów dostawczych. Towar opuszcza Polskę.
Przypomnijmy, że Polska jest jednym z krajów europejskich, gdzie zbieranie grzybów nie jest limitowane. Według przedstawicieli Lasów państwowych nie ma planów, aby je wprowadzić. W Niemczech i Austrii dzienny limit grzybów, które można wynieść z lasu, wynosi od 1 do 2 kilograma na osobę. We Włoszech obowiązują zezwolenia, a w niektórych regionach grzybiarz musi uzyskać uprawnienia do grzybobrania.