Mądry Niedzielski po grypie, tylko ludzi żal [OPINIA]
Minister zdrowia wymyślił rozwiązanie, jak zmienić prawo, by chorych na grypę było mniej. Szkopuł w tym, że ten sam pomysł w maju 2022 r. zaprezentowali eksperci. I wtedy resort zdrowia uznał, że to niepotrzebne.
300 tys. zachorowań tygodniowo, blisko dwa miliony przypadków od września, a to dopiero początek. Grypa największe żniwo zbierze najprawdopodobniej w lutym 2023 r.
Adam Niedzielski zaś wymyślił, jak zabezpieczyć Polaków przed chorobą... ale już w kolejnym sezonie, na przełomie 2023 i 2024 r. Gdy to samo rozwiązanie podpowiadano mu przed tym sezonem, jeszcze w maju, w Ministerstwie Zdrowia uznano, że szkoda pieniędzy, a podpowiadacze są przebrzydłymi lobbystami.
Spóźniona refleksja
Adam Niedzielski w Radiu Plus, 12 grudnia 2022 r.: — Będzie taka ścieżka, żeby farmaceuci mieli prawo wystawienia recepty [na szczepionkę przeciwko grypie – red.] (...) W tym roku prawdopodobnie nie zdążymy z całym obrotem prawnym, natomiast chcemy zdążyć, aby jeszcze w tym sezonie była taka możliwość (cytat za agencją ISB News).
W praktyce oznacza to, że zmiana dotyczyć będzie fali zachorowań z sezonu 2023/2024, bo jedną kwestią są uprawnienia do wystawiania recept przez farmaceutów, a drugą skuteczne zaszczepienie się, zanim się zachoruje.
Cofnijmy się teraz do maja.
Ogólnopolski Program Zwalczania Grypy, czyli koalicja lekarzy i naukowców na rzecz ochrony przed grypą, 4 maja 2022 r.: — Farmaceuci, mimo uprawnień do kwalifikacji i wykonywania szczepień przeciw grypie, nie posiadają uprawnień do wystawiania recept na szczepionki. Jest to istotna bariera na drodze do wykonania szczepienia w aptekach. Istnieją dwa sposoby usunięcia tej bariery: umożliwienie farmaceutom wystawiania recept na szczepionki (...) lub zniesienie wymogu posiadania recepty.
Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, 10 sierpnia 2022 r.: - Szczepienia to inwestycja, która zmniejsza realne koszty grypy w Polsce. Warto zaufać farmaceutom i ograniczyć wysiłki pacjentów w drodze po szczepionkę.
(Nie)wiara w farmaceutów
Wyjaśnijmy jedną kwestię: zmiany w sposobie szczepień przeciwko grypie mogłyby ograniczyć falę zachorowań o kilka, może kilkanaście procent. Nie da się jednoznacznie wskazać, ile osób więcej zaszczepiłoby się, gdyby można było łatwo to uczynić, po prostu przychodząc do apteki. Może jeden procent społeczeństwa, a może pięć? Nikt tego nie wie.
Wiadomo jedno: Adam Niedzielski w grudniu, gdy jest już w tym sezonie za późno, uważa powierzenie wystawiania recept na szczepionki przeciwko grypie farmaceutom za świetny pomysł.
Gdy eksperci mówili o tym od maja do sierpnia, czyli wtedy, gdy trzeba było podejmować decyzje, Niedzielski kręcił nosem. Jego współpracownicy zaś zakulisowo przekonywali dziennikarzy, że aptekarze zbytnio się panoszą i chcieliby przejąć kompetencje lekarzy. Mimo że przecież do zwiększenia kompetencji farmaceutów zachęcali sami lekarze.
Kto miał rację, dziś wiemy. Szkoda jedynie, że wiele osób musi grypę przechorować, a niewielki odsetek nawet na tę chorobę może umrzeć. Czego dało się uniknąć.
Zwijanie programu
Adam Niedzielski i urzędnicy Ministerstwo Zdrowia zepsuli dobrze funkcjonujący program szczepień przeciwko grypie. Spójrzmy na fakty.
W sezonie 2021/2022 szczepionki były bezpłatne dla wszystkich osób dorosłych, a bezpłatne usługa szczepienia była realizowana w jednym miejscu w czasie jednej wizyty. Bezpłatnie też szczepiono, rzecz jasna, pracowników ochrony zdrowia i służb publicznych.
Krótko mówiąc: państwo brało na siebie ciężar walki z grypą, a jedynym wyzwaniem (inna rzecz, że znacznym, bo Polacy na tle obywateli wielu państw europejskich podchodzą nieufnie do szczepień) było przekonanie Polaków, że warto się zaszczepić.
W sezonie 2022/2023 postanowiono wiele zepsuć. Bezpłatne szczepionki? Tylko dla osób od 75. roku życia i kobiet w ciąży. Refundacja 50 proc. zaś dla dzieci, dorosłych z chorobami przewlekłymi i ludzi w wieku 65-74.
Usługa szczepienia pozostała bezpłatna, ale co do zasady wymogiem stały się dwie wizyty: pierwsza w przychodni po receptę i druga w aptece w celu zakupu szczepionki. Wydłużono więc drogę do zaszczepienia się, co – zdaniem ekspertów – jest kluczowe przy podejmowaniu decyzji przez przeciętnego Polaka.
Dodatkowo medycy za szczepienie muszą zapłacić.
Czym kierowali się minister Niedzielski i urzędnicy, ograniczając program szczepień - nie wiadomo.
Wiadomo jednak, że na pewno nie czytają raportów Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Gdyby czytali, wiedzieliby, że całkowite koszty sezonu grypowego sięgają 3,3 mld zł. Wydawanie pieniędzy na zmniejszenie liczby zachorowań jest więc naprawdę opłacalne.
Ministerialni urzędnicy nie czytają też międzynarodowych opracowań. Gdyby bowiem czytali, wiedzieliby również, że według danych Irlandzkiej Publicznej Służby Zdrowia (HSE) to właśnie pracownicy ochrony zdrowia są 10 razy bardziej narażeni na zakażenie grypą ze względu na kontakt z pacjentami. I dlatego warto ich bezpłatnie szczepić - raz, by nie zarażali pacjentów, a dwa, aby przychodzili do pracy i leczyli ludzi, a nie sami siebie w domach.
- W zbliżającym się sezonie pracownicy ochrony zdrowia (lekarze, pielęgniarki, farmaceuci) nie będą mieli dostępu do bezpłatnych szczepień przeciwko grypie, jak przez dwa ostatnie sezony. To dość niezrozumiała decyzja, ze względu na rolę, jaką pełnią te grupy zawodowe w systemie ochrony zdrowia i jak istotny jest ich wkład w obecnej sytuacji epidemiologicznej. Absencja pracowników ochrony zdrowia bądź też ryzyko epidemii chorób zakaźnych w placówkach ochrony zdrowia nie są dobrym sposobem na sprawne funkcjonowania systemu – mówiła w sierpniu 2022 r. Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Możemy oczywiście zastanawiać się, dlaczego wielu lekarzom, pielęgniarkom i farmaceutom szkoda jest kilkudziesięciu zł na szczepionkę. Możemy ich chytrość krytykować. Ale fakty są takie, że bezpłatne szczepionki powodują, że korzysta z nich więcej osób. A to się opłaca wszystkim.
Wreszcie: politycy i urzędnicy nie wczytują się też w apele ekspertów. Ci proszą bowiem o to, by organizować kampanie społeczne na temat zasadności szczepień, wykorzystać między innymi alerty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
— Zainteresowanie szczepieniami drastycznie spadło. To, co teraz się dzieje, jest bardzo złym sygnałem dla nas wszystkich. Będzie więcej chorych, będzie więcej powikłań i hospitalizacji, a co za tym idzie — śmierci. Grudzień jest najlepszym czasem do szczepienia przeciw grypie. Jeszcze część osób może się spokojnie zaszczepić, jeśli będzie wiedziała, że jest to możliwe — przekonywał kilkanaście dni temu prof. Adam Antczak, przewodniczący rady naukowej Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy.
Bezskutecznie.
Od ściany do ściany
Kolejny raz sprawdza się przysłowie, że mądry Polak po szkodzie. Z tym zastrzeżeniem, że mądry stał się właśnie nie ten, który szkodę poniósł lub poniesie; jest to ministerialna mądrość na czyjś koszt.
Polscy politycy świetnie sprawdzają się w bieganiu od ściany do ściany, a źle w spokojnym, mało efektownym na co dzień, poprawianiu życia w Polsce.
Była pandemia COVID-19 - podporządkowano jej niemal wszystko, zapominając, że ludzie mają też udary, zawały serca czy muszą iść zrobić badania okresowe.
Teraz — skoro przez wiele miesięcy był nacisk na zdrowie, "bo COVID-19" — jest odwrót i ważne stało się wszystko, tylko nie zdrowie Polaków.
Szkoda, bo naprawdę wystarczyłoby, aby minister i jego najbliżsi kompani nie byli w każdej kwestii najmądrzejsi, lecz czasem posłuchali prawdziwych fachowców. Nie byłoby dzięki temu od razu rewelacyjnie, ale na pewno choć trochę lepiej.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl