Macron: Polska nie decyduje o przyszłości UE. Polacy zasługują na coś lepszego
Prezydent Francji podczas wizyty w Bułgarii powiedział, że Polska sama skazuje się na izolację w Europie. Nie będzie miała wpływu na przyszłość Wspólnoty. Ostry atak Emmanuela Macrona na rząd w Warszawie jest kolejnym krokiem w szybko pogarszających się relacjach pomiędzy Polską a Unią Europejską.
25.08.2017 | aktual.: 25.08.2017 14:44
Podczas konferencji prasowej z prezydentem Rumenem Radewem w Warnie Emmanuel Macron podkreślił, że nacjonalistyczny i eurosceptyczny rząd w Warszawie podąża w kierunku przeciwnym niż Wspólnota. – Europa jest regionem stworzonym w oparciu o wartości, relacje oparte na demokracji i swobodach obywatelskich, z którymi Polska obecnie weszła w spór – powiedział prezydent Francji. - Polska dzisiaj nie wytycza przyszłości Europy ani nie będzie jej wytyczać jutro.
Emmanuel Macron podróżuje po Europie Środkowo–Wschodniej tworząc koalicję dla reformowania i dalszej integracji UE. Obecnie przekonuje do zmiany dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników do pracy za granicą. Chodzi o to, aby zagraniczny pracownik zarabiał, i pracodawcę kosztował, tyle samo, co pracownik lokalny. Zasada ta uderzy w obywateli krajów o najniższych kosztach pracy, a przede wszystkim w Polaków, Rumunów i Bułgarów.
Rozmowy o przyszłości UE bez udziału Polski
Emmanuel Macron powiedział w Warnie, że chciałby widzieć Bułgarię przy stole rozmów nad przyszłością Wspólnoty. Prezydent Rumen Radew zaznaczył jedynie, że Zachód musi zrównoważyć potrzeby bogatego Zachodu i obawy biednego Wschodu.
W Bukareszcie Emmanuel Macron o tej samej sprawie rozmawiał z prezydentem Rumunii Klausem Iohannisem. Szczegóły rozmowy nie są znane, lecz prezydent Francji jest przekonany, że zdobył poparcie dla zmiany zasad delegowania pracowników pomimo tego, że Rumuni dużo zyskują dzięki obecnym rozwiązaniom . Nie wiadomo, co Macron obiecał gospodarzowi w zamian za poparcie swojego pomysłu, lecz już wcześniej prezydent Francji sugerował, że Rumunia mogłaby stać się przeciwwagą dla Polski we wschodniej części Unii Europejskiej.
Wcześniej prezydent Francji spotkał się w Salzburgu z kanclerzem Austrii oraz premierami Czech i Słowacji, którzy także wyrazili wstępną zgodę na zmianę spornych zasad. Premier Słowacji Robert Fico wyraźnie powiedział, że dla jego kraju Unia Europejska jest ważniejsza od Grupy Wyszehradzkiej, na której Polska chce budować regionalny sojusz w opozycji do Brukseli.
Zmiana zasad delegowania pracowników była jedną z wyborczych obietnic Emmanuela Macrona. Polityk uważa obecne reguły za "dumping społecznych i nieuczciwą konkurencję". Jego zdaniem Warszawa popełnia błąd broniąc tych reguł, a Polacy "zasługują na coś lepszego" niż odmowa poszukiwania kompromisu przez rząd Beaty Szydło.
Nietrwałe sojusze
Rozpoczynając swoją podróż prezydent Francji powiedział, że jedzie do krajów, które chcą rozmawiać o przyszłości Wspólnoty, co miało tłumaczyć, dlaczego omija Warszawę. Politycy PiS uważają, że nie jest to powodem do niepokoju, gdyż Polska jest najsilniejszym państwem regionu i tworzy wspólny front z innymi krajami.
Od politycznych deklaracji podczas oficjalnych spotkań do realnej modyfikacji dyrektywy wiedzie daleka droga, a obowiązujące zasady szybko się nie zmienią. Podróż Emmanuela Macrona pokazuje jednak, że kraje naszego regionu nie zamierzają popierać Polski i wchodzić w spory z partnerami na zachodzie. Co najwyżej będą podnosić cenę kompromisu, aby jak najwięcej zyskać w negocjacji. Nie ma jednak mowy o trwałym sojuszu z Warszawą otwierającą kolejne fronty sporu z Brukselą.