Maciej Lasek o rewelacjach podkomisji Macierewicza: "Może to efekt ich braku doświadczenia?"
Podkomisja smoleńska odniosła się w piątek do informacji "Gazety Polskiej", która podała, że w zapisie jednego z rejestratorów jest gwałtowny, niewytłumaczalny wzrost ciepła na czujniku temperatury samolotu, po którym nastąpiła katastrofalna seria awarii. Czy interpretacja zapisu skrzynki jest ostateczna? Zapytaliśmy o to byłego przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, Macieja Laska.
Zdaniem byłego specjalisty od wypadków lotniczych "rewelacje" Gazety Polskiej, które dziś potwierdziła podkomisja smoleńska to prawdopodobnie wynik mylnej interpretacji danych, które zostały zarejestrowane w sposób, którego nie można określić mianem wiarygodnego - To tak, jakby w trakcie kopiowania pliku został wyłączony prąd. Dane, które się zapisały na sam koniec kopiowania są niekompletne i wadliwe. Sprawdza się wtedy większy zakres pamięci bit po bicie by zwiększyć zakres wiarygodności faktycznego zapisu - tłumaczy Maciej Lasek.
Zaprzecza również rzekomym skokom temperatury tuż przed katastrofą. Z zapisu obu rejestratorów zarówno wypadkowego jak i eksploatacyjnego, wynika, że temperatura była stała do samego końca - zarówno w kabinie jak i poza nią. - W samolocie są cztery czujniki pożarowe – żaden z tych czujników nie zarejestrował zmiany temperatury. Do takich samych wniosków doszli także specjaliści pracujący dla prokuratury - komentuje Lasek.
Sugeruje także, żeby w przypadku braku pewności co do zapisów informacji na ocalałych skrzynkach konsultować to z ich producentem, który ma siedzibę w Warszawie, a jego specjaliści są biegłymi w prokuraturze krajowej.
Były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, nie twierdzi jednak, że informacje o nagłej zmianie temperatury na pokładzie samolotu to celowe działanie. Może to być wynik braku doświadczenia członków komisji w badaniu katastrof lotniczych. Warto zaznaczyć, że dziś z podkomisji smoleńskiej odszedł prof. Gosiewski ostatni z ekspertów podkomisji Macierewicza, który był specjalistą ds. lotnictwa, choć nie katastrof lotniczych, bo takich w składzie podkomisji nigdy nie było.