Maciej Konieczny: Nie dajcie się zachipować swoim szefom
Zaczyna się niewinnie jak każdy film grozy. Pracodawca proponuje drobne ułatwienie. Nie będziecie już musieli pamiętać o karcie wstępu do pracy. Na stołówce zapłacicie jednym ruchem ręki. Skończy się upierdliwe wpisywanie godzin wejścia i wyjścia z firmy. Wystarczy, że wszczepicie sobie w dłoń niewielkie urządzenie, chip wielkości ziarna zboża. Wszystko oczywiście całkowicie bezpiecznie i oczywiście zupełnie dobrowolnie. Nikt nas do niczego nie zmusza.
23.08.2017 | aktual.: 23.08.2017 13:52
Brzmi jak początek filmu science-fiction o upiornej totalitarnej przyszłości? To dzieje się naprawdę! Pierwsze amerykańskie firmy zaczęły już wszczepiać chipy swoim pracownikom. Wystarczy trochę wyobraźni, żeby zrozumieć, że ta historia nie może się dobrze skończyć. Gdyby to był film, to pewnie byśmy pomyśleli “co za idioci” czekając na ciąg dalszy. Niestety, nie jest.
Na elektronicznych smyczach
Już teraz ciężko nam się zerwać z elektronicznej smyczy. Dzięki telefonom komórkowym jesteśmy dostępni cały czas dla pracodawców. Dzięki internetowi nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy służbową pocztę odbierali wieczorem, a nasze miejsca pracy nosimy ze sobą często wraz z służbowym laptopem. Dla wielu z nas czasy, w których pracownik podbijał kartę o godzinie 16:00, wychodził z pracy i do 8 rano dnia następnego był wolnym człowiekiem, minęły dawno temu. Prawo pracy i związki zawodowe zdają się nie nadążać za tymi zmianami. Pod złudnymi hasłami elastyczności i wolności wyboru kryje się często ciągły 24-godzinny kierat, w którym nigdy nie mamy całkiem wolnego. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy, to chipy kontrolujące, gdzie jesteśmy i co robimy - bezwarunkowo i w każdej sekundzie naszego życia.
Oczywistą bzdurą jest rzekoma dobrowolność podobnych rozwiązań dla pracowników. Za rok może się okazać, że bez wszczepionego implantu ciężko się w ogóle dostać do pracy albo, że umowy z osobami, które na zabieg się nie zdecydowały, przedłużane są zdecydowanie mniej chętnie i całą dobrowolność natychmiast szlag trafi, bo czynsz, rachunki, ratę kredytu na koniec miesiąca zapłacić trzeba tak czy siak. Zmiana pracy też nie musi być wyjściem, bo okazać się może, że ogromna większość firm chipuje pracowników.
Brzmi niewiarygodnie?
Spójrzmy chociażby na Facebooka czy Google’a. Nikt nie każe nam z nich korzystać, a jednak ciężko pracować, prowadzić interes, działalność społeczną czy nawet utrzymywać kontakty ze znajomymi bez ich udziału. Tymczasem o tym, co widać, a czego nie, w praktyce może decydować jeden facet zmieniając wyniki wyborów, pogrążając lub promując biznesy, decydując o tym, co można, a czego nie można powiedzieć czy pokazać. Bez żadnej demokratycznej kontroli, trybu odwołania, niczego. Tyle zostało z naszych praw w erze cyfryzacji i korporacyjnego kapitalizmu. Ile zostanie z naszej wolności, jeżeli pomiędzy kciuk a palec wskazujący pracodawca wszczepi nam cyfrowy implant?
Nasz szef znałby nasze dokładne położenie 24 godziny na dobę. Gdzie poszliśmy po pracy, ile czasu spędziliśmy w firmowej toalecie. Wszystko co do sekundy. Z kim ze współpracowników rozmawialiśmy i jak długo. Zorganizowanie się pracowników bez wiedzy pracodawcy byłoby właściwie niemożliwe. Możliwości kontroli natomiast byłyby wprost nieograniczone. Zapewnienia, że pracodawcy mający taką możliwość nie skorzystaliby z niej, można włożyć między bajki. Co więcej: kontrola ta działałby wszędzie.
Koniec czasu wolnego?
Każda fucha, każde zlecenie, każde zadanie na mieście mogłoby być kontrolowane na bieżąco i co do minuty. Sama praca od - do mogłaby przejść do historii, a wraz z nią nasz czas wolny. Stalibyśmy się bohaterami upiornej gry komputerowej, wykonując zadania dla czyjegoś zysku, starając się zebrać wystarczającą ilość punktów, aby opłacić mieszkanie, jedzenie, życie. Gdzieś na górze korporacyjnej piramidy dbano by o to, aby wycisnąć z nas ile się da, abyśmy zawsze balansowali na granicy przetrwania, z trudem urzymując głowę nad powierzchnią.
Nie wiem jak wy, ale ja tam wolę poświęcić chwilę na wygrzebanie z portfela karty do wejścia i paru złotych na kawę zamiast występować w tym horrorze. Przy okazji warto pomyśleć, jak zerwać się z cyfrowej smyczy, na której już tkwimy. Na początek można by zakazać czipowania pracowników.
Maciej Konieczny, Partia Razem
Maciej Konieczny - działacz społeczny, członek Zarządu Krajowego Partii Razem.