Bilet w jedną stronę. Łukaszenka odsyła Putinowi wagnerowców?
Bojownicy grupy Wagnera mają masowo opuszczać Białoruś. "Transport odbywa się w partiach po 500-600 osób autobusami do Woroneża, Rostowa i Krasnodaru" - pisze rosyjski kanał, którego źródła zbliżone są do służb Kremla. Według wspomnianych doniesień, na Białorusi pozostanie niewielka grupa instruktorów.
09.08.2023 | aktual.: 09.08.2023 20:05
Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
To koniec sielanki członków grupy Wagnera na Białorusi? Alaksandr Łukaszenka miał powiedzieć "dość" i zaczyna wywozić wagnerowców "na wakacje", ale bilet jest tylko w jedną stronę. Według kanału Czeka-OGPU, którego źródła zbliżone są do kremlowskich służb bezpieczeństwa, to przez to, że Łukaszenka odmówił udziału w finansowaniu wagnerowców.
Mało tego - liczył na to, że sam Władimir Putin, który przysłał mu bojowników, będzie sięgał po pieniądze do kieszeni i wysyłał je do Mińska na utrzymanie niedoszłych buntowników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wagnerowcy opuszczą Białoruś? "Transport po 500-600 osób"
Według kanału pierwszy etap wyrzucania wagnerowców z Białorusi powoli dobiega końca, a kolejny zacznie się 13 sierpnia. "Transport bojowników Wagnera z Białorusi odbywa się w partiach po 500-600 osób autobusami do Woroneża, Rostowa i Krasnodaru. Oficjalnie nazywa się to wysyłaniem wojowników na wakacje. Nikt jednak nie mówi o powrocie na Białoruś. Bojownikom nakazuje się pozostawać w kontakcie z grupą tylko w sprawie nowych zadań, które mogę wykonać w dowolnym momencie" - podaje kanał.
Łukaszenka miał się rozczarować tym, że Kreml nie przekazał na niedoszłych buntowników ani jednej kopiejki. "Łukaszenka spodziewał się, że finansowanie to będzie pochodzić od Federacji Rosyjskiej. W związku z tym większość z tych bojowników, którzy byli na Białorusi, ale nie polecieli w 'podróż służbową' do Libii, została wysłana na bezterminowy urlop w oczekiwaniu na nowe zadania" - czytamy.
Na Białorusi pozostanie niewielka grupa instruktorów, którzy będą mieli za zadanie szkolenie armii białoruskiego dyktatora.
Rekrutacja do "mięsnych oddziałów"
Wyjazd do Libii był proponowany bojownikom po szczycie rosyjsko-afrykańskim. Tym, którzy się na wyjazd godzili, wyrabiano paszport oraz informowano o wynagrodzeniu - 190 tys. rubli plus kontrakt na kilka miesięcy.
W białoruskim obozie ogłoszono, że z dwóch najbardziej "mięsnych oddziałów" - szturmowych 5. i 15., które przeszły przez Bachmut - czeka już ok. 500 osób na wyjazd do Libii. Pozostali mieli zostać zrekrutowani z obozów na Białorusi. Ci, którzy odmówli - jak zapewniano - mogli pozostać pod kuratelą Łukaszenki.
Źródło: Telegram, Czeka-OGPU