Bilet w jedną stronę. Łukaszenka odsyła Putinowi wagnerowców?

Bojownicy grupy Wagnera mają masowo opuszczać Białoruś. "Transport odbywa się w partiach po 500-600 osób autobusami do Woroneża, Rostowa i Krasnodaru" - pisze rosyjski kanał, którego źródła zbliżone są do służb Kremla. Według wspomnianych doniesień, na Białorusi pozostanie niewielka grupa instruktorów.

Łukaszenka ma dość wagnerowców. Wysyła ich "na wakacje"
Łukaszenka ma dość wagnerowców. Wysyła ich "na wakacje"
Źródło zdjęć: © BelTA
Mateusz Czmiel

Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.

To koniec sielanki członków grupy Wagnera na Białorusi? Alaksandr Łukaszenka miał powiedzieć "dość" i zaczyna wywozić wagnerowców "na wakacje", ale bilet jest tylko w jedną stronę. Według kanału Czeka-OGPU, którego źródła zbliżone są do kremlowskich służb bezpieczeństwa, to przez to, że Łukaszenka odmówił udziału w finansowaniu wagnerowców.

Mało tego - liczył na to, że sam Władimir Putin, który przysłał mu bojowników, będzie sięgał po pieniądze do kieszeni i wysyłał je do Mińska na utrzymanie niedoszłych buntowników.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wagnerowcy opuszczą Białoruś? "Transport po 500-600 osób"

Według kanału pierwszy etap wyrzucania wagnerowców z Białorusi powoli dobiega końca, a kolejny zacznie się 13 sierpnia. "Transport bojowników Wagnera z Białorusi odbywa się w partiach po 500-600 osób autobusami do Woroneża, Rostowa i Krasnodaru. Oficjalnie nazywa się to wysyłaniem wojowników na wakacje. Nikt jednak nie mówi o powrocie na Białoruś. Bojownikom nakazuje się pozostawać w kontakcie z grupą tylko w sprawie nowych zadań, które mogę wykonać w dowolnym momencie" - podaje kanał.

Łukaszenka miał się rozczarować tym, że Kreml nie przekazał na niedoszłych buntowników ani jednej kopiejki. "Łukaszenka spodziewał się, że finansowanie to będzie pochodzić od Federacji Rosyjskiej. W związku z tym większość z tych bojowników, którzy byli na Białorusi, ale nie polecieli w 'podróż służbową' do Libii, została wysłana na bezterminowy urlop w oczekiwaniu na nowe zadania" - czytamy.

Na Białorusi pozostanie niewielka grupa instruktorów, którzy będą mieli za zadanie szkolenie armii białoruskiego dyktatora.

Rekrutacja do "mięsnych oddziałów"

Wyjazd do Libii był proponowany bojownikom po szczycie rosyjsko-afrykańskim. Tym, którzy się na wyjazd godzili, wyrabiano paszport oraz informowano o wynagrodzeniu - 190 tys. rubli plus kontrakt na kilka miesięcy.

W białoruskim obozie ogłoszono, że z dwóch najbardziej "mięsnych oddziałów" - szturmowych 5. i 15., które przeszły przez Bachmut - czeka już ok. 500 osób na wyjazd do Libii. Pozostali mieli zostać zrekrutowani z obozów na Białorusi. Ci, którzy odmówli - jak zapewniano - mogli pozostać pod kuratelą Łukaszenki.

Źródło: Telegram, Czeka-OGPU

Źródło artykułu:WP Wiadomości
białoruśgrupa wagnerarosja
Wybrane dla Ciebie