LGBT. Mateusz Morawiecki odpowiada ambasadorom ws. listu otwartego: tolerancja należy do polskiego DNA
- Nikt nas tolerancji nie musi uczyć, ponieważ jesteśmy narodem, który uczył jej się przez wieki - powiedział Mateusz Morawiecki, komentując list otwarty wspierający osoby LGBT. Podpisało się pod nim 50 ambasadorów w Polsce.
List otwarty ws. osób LGBT, pod którym podpisało się 50 ambasadorów, wywołał ponowną dyskusję na temat sytuacji mniejszości seksualnych w Polsce. Premier Mateusz Morawiecki do pisma odniósł się na poniedziałkowej konferencji prasowej.
- Drogim ambasadorom mogę tylko powiedzieć, że tolerancja należy do polskiego DNA. Nikt nas tolerancji nie musi uczyć, ponieważ jesteśmy narodem, który uczył jej się przez wieki i wiele świadectw takiej tolerancji daliśmy - przekonywał szef rządu, krytykując list przedstawicieli innych krajów.
Treść listu opublikowano w sieci. "Wyrażamy nasze poparcie dla starań związanych z uświadamianiem opinii publicznej na temat problemów dotyczących społeczności lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i interseksualnych" - piszą ambasadorzy.
Zobacz też: Aleksander Kwaśniewski o Jarosławie Kaczyńskim: nie zapomina i nie wybacza
O liście poinformowała na swoim Twitterze ambasador USA Georgette Mosbacher. "Prawa człowieka nie są ideologią - są uniwersalne" - napisała dyplomatka. Pod listem podpisali się tez ambasadorzy m.in. Australii, Niemiec, Francji, Grecji, Hiszpanii, Izraela, Japonii, Kanady, Niemiec, Nowej Zelandii, Portugalii, Republiki Południowej Afryki, Ukrainy, Wielkiej Brytanii czy Włoch.
LGBT. Premier Mateusz Morawiecki odpowiada na krytykę ambasadorów
Premier podkreślił na konferencji, że "zgadza się z listem ambasadorów w tym zakresie, że szacunek należy się każdej osobie, a zupełnie nie zgadza, gdzie mówione jest, że w Polsce są osoby, którym szacunek jest odbierany".
- Mam osobistą prośbę do wszystkich tych 50 ambasadorów, żeby zobaczyli prowokację pewnego pana, który jeździł z tabliczką "LGBT Free Zone", której nikt nigdy nie wyprodukował i nigdy nie miał zamiaru wyprodukować - mówił Morawiecki, mając najpewniej na myśli lewicowego aktywistę Barta Staszewskiego, który umieścił wspomnianą tablicę przy wjazdach do miejscowości, gdzie przyjęto uchwały anty-LGBT, a następnie fotografie opublikował w sieci.
Szef rządu całą sytuację nazwał "deepfake’em". - Drodzy ambasadorzy, gorąca prośba, to był bardzo głęboki deepfake, zastosowany przez człowieka, który jest obcy środowiskom mniejszości seksualnych - tłumaczył, dodając, iż "oni wiedzą, że mogą w Polsce maszerować bez przeszkód".
Koronawirus w Polsce. Mateusz Morawiecki: "Jesteśmy w innej fazie"
Premiera zapytano też o aktualną sytuację epidemiczną w Polsce. Morawiecki stwierdził, że państwo jest przygotowane na dalszą walkę z koronawirusem.
- W Hiszpanii, Francji, Belgii, Holandii czy Szwecji nastąpiła zapaść systemu zdrowia. Osoby chorujące na COVID-19 i potrzebujące respiratorów oraz specjalistycznej opieki nie mogły tej opieki dostać. My zapewniliśmy rodakom tę opiekę - mówił szef rządu.
Podkreślał jednak, że "do czasu wynalezienia szczepionki nie będzie można odtrąbić sukcesu". - Dlatego tak ważne jest, abyśmy nauczyli się z tym żyć - apelował.