Rzeź, której przyglądał się świat
W ciągu trzech miesięcy Rwanda stała się krainą jak z koszmaru. Ciała leżały na ulicach, polach, lasach, pływały w rzekach. Zabójcy Hutu zbierali się na rzezie, jakby szli do pracy. Popołudniowy gwizdek kończył codzienną makabrę. Rano zabójstwa ruszały na nowo.
Ludobójstwo przynosiło biedocie Hutu sporo profitów. Ciała ich ofiar jeszcze nie stygły, a już rozkradano ich majątki. Czuli się bezkarni, ale nie na długo...
Na zdjęciu: francuscy żołnierze przejeżdżają obok grupy Hutu w pobliżu granicy z Zairem, 27 czerwca. Paryż był wielokrotnie oskarżany o bierność w obliczu ludobójstwa, a nawet o przyczynienie się do ucieczki zbrodniarzy.
Czytaj również: "Instynkt kolonialny", czyli wpływy Francji w Afryce.