"Łowcy nagród" nie odpuszczają. PiS wciąż milczy, mimo że obietnica była jasna
Platforma Obywatelska nie odpuszcza PiS. Domaga się zwrócenia nagród, jakie premier Beata Szydło wręczyła członkom swojego rządu - do budżetu państwa, a nie przekazania - jak chciał tego Jarosław Kaczyński - na Caritas. Partia rządząca ma problem. Nie wywiązuje się z obietnicy złożonej przed miesiącem.
15 maja mija termin, w jakim członkowie rządu PiS mieli przekazać olbrzymie nagrody (według PO - nielegalnie wypłacone drugie pensje), jakie otrzymali w 2017 r., na Caritas. Tak nakazał na początku kwietnia przebywający obecnie w szpitalu Jarosław Kaczyński. Karnie zarządził oddanie nagród - nie jednak ich zwrotu do budżetu państwa, jak chce tego opozycja, a na konkretną organizację charytatywną. Wciąż jednak władza nie opublikowała oficjalnej listy osób, które nagrody faktycznie przekazały. Caritas w tej sprawie milczy. Członkowie rządu grają na nosie Platformie, twierdząc, że to, czy nagrody oddali, czy nie, to ich... prywatna sprawa. A miała być pełna jawność i transparentność. Politycy PiS nie posłuchali swojego prezesa.
Przypomnijmy: 12 kwietnia, a więc ponad miesiąc temu, Kancelaria Premiera poinformowała RMF FM, że "będzie publikować informację o zwrocie nagród przez ministrów". "Trwa ustalanie technicznych szczegółów" - mówił wtedy dziennikarzom szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. I co? I nic. Żadnych "technicznych szczegółów" jak na razie nie poznaliśmy. Nie mówiąc o pełnej informacji. Mimo iż Sasin miesiąc temu zapewniał, że "informacja o zwrocie nagród ma być zbiorcza", i będą "opublikowane pełne dane", aby "uciąć pytania, kto zwrócił pieniądze, a kto nie".
Sasin zapewniał, że aby ministrowie nie mieli wątpliwości, ile dokładnie mają zwrócić, poszczególne resorty miały przygotować dla nich zestawienie: kto, kiedy i ile dostał "poza pensją". Czy takie zestawienie zostało przekazane? Również nie wiadomo. Członkowie rządu na ten temat milczą.
Oczekiwania Polaków są jasne
Portal rp.pl opublikował w tym tygodniu sondaż, który pokazał, iż zdaniem dwóch trzecich Polaków nagrody wypłacone ministrom PiS powinny wrócić do skarbu państwa. Blisko co piąty ankietowany uważa, że pieniądze powinny zostać przekazane na Caritas.
Oczekiwanie społeczne jest zatem jasne. Partia rządząca na razie nie ma jednak pomysłu, jak je spełnić. Bo samo obniżenie parlamentarzystom i samorządowcom pensji jednoosobowym zarządzeniem prezesa Kaczyńskiego nie wystarczy (pomijając fakt, jak bardzo szkodliwa i populistyczna była ta decyzja).
O kim wiemy, o kim nie
Nagrody oddali jak na razie: Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Michał Dworczyk, Adam Lipiński, Patryk Jaki, Mariusz Błaszczak, Konstanty Radziwiłł, Jarosław Gowin, Witold Bańka, Krzysztof Jurgiel, Elżbieta Rafalska, Anna Zalewska i Zbigniew Ziobro. Nie wiadomo jednak, na konta których konkretnie oddziałów Caritasu (przy założeniu, że faktycznie nagrody zostały przekazane tej właśnie organizacji) zostały złożone przelewy.
- Ci, którzy tego nie zrobią [nie przekażą nagród - przyp. red.], muszą liczyć się z konsekwencjami - powiedział we wtorek w TVN24 szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.
Pytany czy konsekwencją będzie odejście z rządu Dworczyk odparł, że "nie jest przedstawicielem kierownictwa partii, więc nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie". Tyle że kierownictwo partii i w tej sprawie milczy. Jarosław Kaczyński jest z oczywistych względów nieuchwytny. Nie wiemy, czy sam osobiście zamierza egzekwować to, kto i kiedy oddał (odda?) swoje nagrody.
PO nie odpuści
Posłanka PO Agnieszka Pomaska poinformowała dzień przed upływającym terminem przekazania nagród, że wysłała pytania do 63 ministrów i wiceministrów, czy oddadzą swoje premie. "Odpisało 44. Spośród nich odpowiedzi, że nagrodę »odda« udzieliło 6. W tym o przekazaniu nagrody na Caritas poinformowało... 2. Jeszcze jakieś wątpliwości, o uczciwości rządu PiS?" - napisała posłanka. Dodała także, że ci, którzy odpowiedzieli, ale nie zadeklarowali oddania nagród, odpisali, że nie muszą odpowiadać na pytanie, bo... nie spełnia ono przesłanek z ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora.
Dziś Pomaska mówi Wirtualnej Polsce, że PO tej sprawy nie odpuści: - Jesteśmy i będziemy konsekwentni. Dla nas to kwestia podstawowych zasad i elementarnej uczciwości - twierdzi.
Mniej dyplomatycznego języka używają posłowie Krzysztof Brejza (to on ujawnił proceder przyznawania nagród) i Sławomir Neumann: - Dzisiaj jest dzień, w którym afera PiS z drugimi pensjami powinna ujrzeć światło dziennie. Nie możemy pozwolić, by matactwo i oszustwo trwało. Polacy muszą poznać skalę łupienia państwa przez PiS - mówili politycy na wtorkowej konferencji prasowej.
Brejza dodawał: - Żądamy, żeby premier Morawiecki po posiedzeniu rządu przedstawił, zgodnie z projektem uchwały, który PO złożyła do marszałka Kuchcińskiego wiele tygodni temu, pełną listę osób, które przyjęły nienależne drugie wynagrodzenia.
Opozycja na razie czeka na ruch rządu. Oprócz piętnowania ministrów i nagłaśniania sprawy politycy PO nie mają jednak skutecznych narzędzi, by wymusić na rządzie publikację listy. - Nie odpuścimy tej sprawy, ale faktycznie jest problem, bo mamy ograniczony dostęp do informacji - mówi WP Pomaska.
Rzecznik PO Jan Grabiec w rozmowie z nami dodaje, że nie wyklucza, iż Platforma będzie odwoływać się do sądu i prokuratury. Podkreśla, iż zawsze może wrócić na ulice tzw. "konwój wstydu" (wielkie banery z twarzami ministrów i nagrodami, jakie otrzymali).
Nie ma wątpliwości, iż PO będzie nadal wykorzystywać sprawę nagród po to, by uderzać w rządzących. Premier Mateusz Morawiecki ma okazję przerwać ten ciągnący się od miesięcy serial szkodzący przecież wizerunkowi całego obozu zjednoczonej prawicy.