Losy Niemiec znowu rozstrzygną się w Bawarii
Niedzielne wybory do parlamentu Bawarii mogą zakończyć trwające od dekad samodzielne rządy prawicowej CSU w tym landzie. Wynik tych wyborów jest także ważny dla całych Niemiec.
Jest zimny październikowy dzień, ale mieszkańcy małej bawarskiej wsi Rott am Inn wyruszyli w drogę już wczesnego ranka. Chcą odwiedzić grób jednego z najbardziej znanych obywateli "Wolnego Państwa Bawaria", jak brzmi oficjalna nazwa tego kraju związkowego RFN. Miejsce wiecznego spoczynku tego obywatela na cmentarzu nieopodal wielkiego wiejskiego kościoła poznać można już z daleka po czterech wielkich wieńcach. Spoczywają one na rodzinnym grobie państwa Straussów w oczekiwaniu na przyjazd polityków. Jest trzydziesta rocznica śmierci Franza Josefa Straussa, jednej z politycznych legend powojennej Republiki Federalnej, premiera Bawarii, a jednocześnie najdłużej urzędującego przewodniczącego konserwatywnej Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU)
, którą Strauss kierował przez 27 lat.
Niektórzy z przybyłych z zainteresowaniem lustrują wieńce, a szczególnie dwa środkowe, umajone niebieskimi i białymi kwiatami nawiązującymi do barw bawarskiej flagi. Na wstędze jednego napisane jest "premier Bawarii", na wstędze drugiego "przewodniczący Unii Chrześcijańsko-Społecznej". Za czasów Straussa tradycją stało się, że obie te funkcje sprawowała jedna i ta sama osoba. Od pół roku jest inaczej. Przewodniczącym CSU jest Horst Seehofer, a premierem Markus Söder. Obaj ci politycy zdają się być jednomyślni tylko w jednej sprawie – tylko jeden z nich może grać w Bawarii pierwsze skrzypce. Decyzja o tym, który z nich opuści scenę polityczną, zapadnie w niedzielę 14 października, kiedy Bawarczycy wybiorą swój nowy parlament. Chodzi przy tym jednak o coś więcej niż tylko parlament tego kraju związkowego – Bawarczycy mogą zadecydować o historycznej zmianie kursu w polityce na szczeblu landu, która jednak będzie miał wpływ także na politykę w Berlinie.
Polityczny rekord
Związane to jest przede wszystkim z CSU. Bawarscy konserwatyści postrzegani są zewnątrz jako swoiste polityczne kuriozum. Od sześciu dekad rządzą w Bawarii niemal całkiem samodzielnie. Chociaż CSU jako partia działa tylko w Bawarii, jest ona jednak reprezentowana także w Berlinie. W czasie wyborów powszechnych 2017 r. w przeliczeniu na całe Niemcy CSU uzyskała 6,2 proc. głosów i przekroczyła w ten sposób pięcioprocentowy próg wyborczy umożliwiający samodzielne wejście do Bundestagu. Wraz z również chrześcijańsko-demokratyczną CDU, CSU tworzy wspólny klub parlamentarny w Bundestagu.
Pierwsze wybory na szczeblu kraju związkowego od momentu utworzenia czwartego gabinetu Merkel są traktowane także jako rodzaj papierka lakmusowego dla polityki na szczeblu federalnym. Wbrew twierdzeniom premiera Södera polityka Berlina jest ważna także dla bawarskich wyborców – wynika z sondaży regionalnego nadawcy publicznego Bayerischer Rundfunk. Dotyczy to przede wszystkim CSU, która jako partner koalicyjny na szczeblu federalnym reprezentowana jest w rządzie RFN przez trzech ministrów.
Czytaj więcej na Deutsche Welle
Konkurencja nie śpi
CSU ma dziś do czynienia w Bawarii z dwoma najważniejszymi konkurentami. To z jednej strony prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD)
, której sondaże wróżą wejście do Landtagu oraz partia Zielonych, która przystąpiła do kampanii wyborczej z zadeklarowanym celem uniemożliwienia CSU samodzielnych rządów.
To może się udać. Podczas gdy pięć lat temu CSU zdobyła prawie połowę wszystkich głosów, ostatnie sondaże dają jej niewiele ponad jedną trzecią. Już teraz wielu komentatorów zastanawia się nad przyczynami tego spadku.
Jedną z najważniejszych przyczyn może być wewnątrzpartyjna walka o władzę między przewodniczącym CSU Horstem Seehoferem a premierem Markusem Söderem. W czasie kampanii wyborczej obaj licytowali się na wyścigi w propagowaniu populistycznych tez, co interpretowane było częściowo jako próba odebrania głosów prawicowo-populistycznej AfD. Seehofer nie ma jednak wątpliwości, kto odpowiedzialny jest za katastrofalne wyniki sondaży. – Jadąc do Rott am Inn nie widziałem żadnego mojego plakatu – mówi DW Seehofer. To aluzja, że w razie klęski wyborczej winę ponosi premier Bawarii.
W przededniu politycznej burzy
Jedno jest już teraz pewne - żaden z nich nie będzie zwycięzcą. Na populistycznym kursie CSU korzysta przede wszystkim partia Zielonych. Podczas gdy CSU pikuje w sondażach, to oni zyskują na popularności i mają szansę zostać drugą siłą polityczną w monachijskim Landtagu. To zjawisko zaobserwować można także i na poziomie federalnym. I podobnie jak w Bawarii to nie prawicowo-populistyczna AfD korzysta na upuście krwi chrześcijańskich demokratów.
Zobacz także: Polacy są za biedni, więc produkuje się u nas jedzenie gorsze niż na Zachodzie
Tak czy inaczej już teraz spekuluje się na temat możliwych konsekwencji wyborów w Bawarii dla politycznej statyki koalicji w Berlinie. Pierwszą konsekwencją wyborczej klęski CSU w Bawarii może być roszada w gabinecie Merkel. Jeśli Seehofer zdecyduje się ustąpić z fotela szefa MSW, jego miejsce może zająć Joachim Hermann (CSU), dotychczasowy szef MSW Bawarii. Monika Hohlmeier, córka Franza Josefa Straussa, na uroczystościach przy grobie jej ojca wychwalała go już teraz jako "najlepszego ministra spraw wewnętrznych w Niemczech". Wszystko wskazuje więc na to, że CSU znajduje się w przededniu wielkiej burzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Maximiliane Koschyk Deutsche Welle