"Wątek wschodni". Niepokojące doniesienia o lokalizatorze na aucie
Prokuratura wciąż nie wie, kto zainstalował lokalizator na samochodzie Kancelarii Prezydenta. Urządzenie znaleziono po wizycie Andrzeja Dudy w Ukrainie. Czy zainstalowali go Rosjanie lub ich służby? - Gdyby to była prawda, mielibyśmy niezwykle groźną sytuację - mówi "Rzeczpospolitej" oficer związany ze służbami.
We wtorek informację o tym, że Służba Ochrony Państwa znalazła lokalizator w samochodzie należącym do Kancelarii Prezydenta przekazał portal tvn24.pl. Auto było wcześniej w Ukrainie, a z lokalizatorem mogło jeździć nawet kilka miesięcy.
Jak informuje w piątek "Rzeczpospolita", lokalizatora nie znaleźli jednak funkcjonariusze SOP, tylko funkcjonariusze Straży Granicznej na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach, którzy skontrolowali pojazd. Właśnie z tego powodu śledztwem zajmuje się śląski wydział PK.
Dotychczas nie udało się ustalić okoliczności umieszczenia urządzenia. Jednym z badanych wątków jest działanie obcych służb - podaje "Rzeczpospolita". "Tropy prowadzą rzeczywiście na wschód, a ostatnia wizyta głowy państwa w Ukrainie miała miejsce 28 czerwca" - czytamy w artykule.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podczas tamtej wizyty w Kijowie, Andrzej Duda spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim. Wyjazd miał związek m.in. z konsultacjami dotyczącymi obecnych działań na froncie oraz przygotowaniami do lipcowego Szczytu NATO w Wilnie.
Odnaleziony lokalizator mógł być zainstalowany na busie, który znajdował się w kolumnie prezydenta.
"Zgodnie z procedurami wszystkie samochody, które jadą z prezydentem w kolumnie, powinny być sprawdzane pod kątem pirotechnicznym przed wyjazdem i po wyjeździe" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Tymczasem dzięki lokalizatorowi samochód z kolumny prezydenta można było łatwo namierzyć i zaatakować np. z drona.
- Kontrola aut i ochrona najważniejszych osób w państwie jest iluzoryczna - mówi "Rzeczpospolitej" oficer związany ze służbami.
- Jeśli potwierdzi się w śledztwie wątek wschodni, to znaczy, że zainstalowali go np. Rosjanie i ich służby. Gdyby to była prawda, mielibyśmy niezwykle groźną sytuację - dodaje oficer.
Jak dowiedziała się w środę PAP od źródła zbliżonego do śledztwa, postępowanie w tej sprawie, które dotychczas utrzymywano w tajemnicy, jest prowadzone od czerwca przez prokuraturę i ABW. Wszczęto je krótko po znalezieniu urządzenia.
Czytaj także:
Źródło: "Rzeczpospolita", PAP