ŚwiatLiczyli na łatwe pieniądze. Koszmar Polaków w Ameryce Południowej

Liczyli na łatwe pieniądze. Koszmar Polaków w Ameryce Południowej

Przemyt narkotyków to dla wielu osób szansa na szybki zarobek i dostatnie życie. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji. Ameryka Południowa słynie z potwornych więzień. Przetrwanie w takich miejscach jest bardzo trudne, a wydostanie się z nich graniczy z cudem.

Więzienie w krajach Ameryki Południowej to miejsce przeklęte. Przemoc, agresja i zabójstwa to zdarzenia na porządku dziennym
Więzienie w krajach Ameryki Południowej to miejsce przeklęte. Przemoc, agresja i zabójstwa to zdarzenia na porządku dziennym
Źródło zdjęć: © Pixabay | Falkenpost
Katarzyna Łapczyńska

20.03.2022 11:21

Rodaków, którzy na miejsce życia wybrali Amerykę Południową, nie brakuje. Pracują w różnych branżach, mniej lub bardziej dochodowych. Istnieje jednak kontrowersyjny sposób zarobkowania, który doprowadzić może do życiowego dramatu, a nawet do śmierci. Wśród pretendujących do takiej niebezpiecznego zajęcia mogą być i Polacy.

Przemyt narkotyków w Ameryce Południowej jest na porządku dziennym. To pozornie łatwy sposób na zarobienie dużych pieniędzy. Szybkie wzbogacenie kusi nie tylko naiwnych, lecz także zdesperowanych. Każdy z przyłapanych na gorącym uczynku przemytników ma swoją historię. Jednym ryzykantom zależało po prostu na dostatnim życiu. Inni nie mieli wyboru lub nie widzieli innego wyjścia. 

Kraj nie ma wielkiego znaczenia. Wszędzie piekło

Peru? Ekwador? Kolumbia? W każdym kraju Ameryki Południowej trafienie za kratki wiąże się z ciężkimi przeżyciami. Relacje więźniów są dramatyczne. Cudzoziemcy niejednokrotnie muszą nie tylko długo czekać na ogłoszenie jakiegokolwiek wyroku, lecz także płacić za każdy dzień pobytu w zakładzie karnym. Z powodu braku wizy, której z wiadomych przyczyn posiadać nie mogą. 

W efekcie tego nawet jeśli komuś cudem uda się wyjść po odbyciu kary na wolność, wraca do życia ze sporymi długami. Przemytnicy narkotyków po opuszczeniu murów więzienia niejednokrotnie obawiają się także o swoje życie z powodu prawdopodobnej zemsty byłych pracodawców. 

Za kratami czeka śmierć. Krew leje się po ścianach

Na teren zakładu karnego nie da się oczywiście wejść bez specjalnego pozwolenia, ale na przestrzeni lat znalazło się sporo śmiałków, którzy wywalczyli przepustkę do świata strachu i grozy. Historie, które ujrzały światło dzienne, mrożą krew w żyłach. 

Do piekła trafił m.in Kuba, młody człowiek z Polski, który zajął się przemytem narkotyków, ponieważ potrzebował pieniędzy na utrzymanie swojej siostry. Rodzeństwo straciło rodziców. Efekty jego decyzji okazały się jednak tragiczne. Chłopak trafił do zakładu karnego w Ekwadorze, gdzie stracił życie. 

Ania mieszka na co dzień w Kolumbii. Bardzo zżyła się z lokalną społecznością. Opowieści zza krat wciąż ją jednak szokują. - W więzieniach spory rozstrzygane są za pomocą maczet. Słyszałam, że w Caracas w Wenezueli każdy więzień nosi ze sobą nóż lub pistolet, a ściany mają dziury od kul - opowiedziała w rozmowie z WP Wiadomości Polka.

Zabójstwa to norma. Ludzie zmieniają się w zwierzęta

Śmierć w południowoamerykańskich więzieniach jest na porządku dziennym i wcale nie chodzi o zgony z przyczyn naturalnych czy zawały serca. Po prostu morduje się ludzi. Żyjący jak zwierzęta więźniowie tracą z czasem wszelkie ludzkie odruchy. Śpią niemal jeden na drugim, a na każde nieodpowiednie zachowanie reagują agresją. Torturowanie współwięźniów to norma. 

W zakładach karnych często dochodzi do zabójstw. Nikt się tym nie przejmuje. Placówki są przeludnione, więc im mniej problemów, tym lepiej. W tym piekle znajduje się obecnie wielu Polaków, którzy zaryzykowali w walce o lepsze jutro. Najczęściej przemycali narkotyki w żołądku, torbach czy butach. Teraz są u krańca wytrzymałości. Ten, kto przeżyje, już nigdy nie będzie taki sam. Czy warto ryzykować? Łatwo odpowiedzieć sobie na to pytanie na chłodno. Czasem jednak emocję biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. 

Przy południowoamerykańskich więzieniach polskie zakłady karne to luksusowe hotele. Standard życia biednych mieszkańców Bogoty czy Caracas jest jednak równie kiepski, więc ciężko oczekiwać cudów od systemu więziennictwa. - W stolicy Kolumbii jest specjalna dzielnica prostytutek, do której nie wjeżdża policja. To ciche przyzwolenie na handel narkotykami i ludźmi. Na ulicy zażywa się heroinę, nie brakuje też wojen na maczety. Oczywiście nie cały kraj tak wygląda, to jedynie ciemna strona. Bogata część Bogoty jest piękna i przyciąga dziesiątki tysiące turystów - tłumaczy Anna.

Zdecydowanie lepiej omijać niebezpieczne dzielnice, a od narkotyków i przemytu trzymać się z daleka. 

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (58)