"Leżał, dusił się". Pan Leszek prosił o pomoc, ratownik miał odmówić
Skandaliczny wypadek w Dzierżoniowie (Dolnośląskie). Według relacji internauty, mężczyzna upadł na jezdnię w pobliżu szpitala, a ratownicy mieli odmówić udzielenia pomocy. - Od jednego z kierowców karetki usłyszałem, że bez zlecenia nie może podjechać, a na piechotę też podejść nie może - mówił pan Leszek, który swoją relację przesłał na dziejesie.wp.pl.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek po południu. - Wracałem do domu, gdy przy drodze zauważyłem znajomą, która stała nad leżącym mężczyzną. Powiedziała mi, że wezwała już pogotowie, ale dla pewności zadzwoniłem też pod numer 112 - relacjonował w rozmowie z redakcją Dziejesie pan Leszek, świadek zdarzenia.
Szpital tuż obok
Jak zaznaczył internauta, akcja rozgrywała się około 150 metrów od dzierżoniowskiego szpitala. - Postanowiłem podjechać i wezwać pomoc. Pod szpitalem stały dwie karetki. Jak się dowiedziałem, jedna służy im do rehabilitacji, a druga do przewozu rannych. W międzyczasie podjechała też trzecia karetka, chyba ta właściwa. Poprosiłem o pomoc, ale kierowca powiedział że nie może podjechać bez zlecenia, a na piechotę też nie może podejść - tłumaczył wzburzony.
Czytaj również: Internautka o SOR: "Kazał mi iść ze złamanym kręgosłupem"
Według relacji pana Leszka, wrócił on szybko do leżącego 47-latka, by udzielić mu pomocy. - On już siniał i miał problemy z oddychaniem. Jeszcze raz zadzwoniłem na 112, gdzie dyspozytor zaczął tłumaczyć mi, jak powinno się przeprowadzić reanimację. Koło nas przechodziła też młoda dziewczyna z dzieckiem i to ona zaczęła tego pana reanimować - mówi czytelnik Wirtualnej Polski.
"On musiał być wcześniej w szpitalu"
- Po chwili pojawiła się też pielęgniarka, która prawdopodobnie wracała po pracy ze szpitala. Przejęła czynności reanimacyjne od tej dziewczyny. Na miejsce po paru minutach przyjechała też policja na sygnale, którą musiał poinformować dyspozytor. W ślad za nimi po kolejnych kilku minutach przyjechała też karetka, która zabrała mężczyznę do szpitala - relacjonował świadek zdarzenia.
Jak podkreślił internauta, jedna rzecz szczególnie zwróciła jego uwagę. - Policjanci znaleźli przy tym panu kartę informacyjną. Taką, jaką się dostaje idąc na izbę przyjęć. On musiał być w szpitalu. Dlaczego wcześniej nie udzielono mu pomocy? - pyta pan Leszek.
Ty również byłeś świadkiem nieprzyjemnej sytuacji związanej z polską służbą zdrowia? Poinformuj nas przez dziejesie.wp.pl
"Ratownicy nie podejmą akcji ratunkowej bez zlecenia"
Informację o zasłabnięciu mężczyzny potwierdziła lokalna policja. - Rzeczywiście, nasi funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie o zasłabnięciu 47-latka. Policjanci pomagali przy akcji ratunkowej. Według naszych ustaleń został on zabrany do szpitala karetką - przekazał kom. Marcin Ząbek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Dzierżoniowie.
O komentarz zwróciliśmy się także do Szpitala Powiatowego w Dzierżoniowie. Szpital tłumaczy, że to nie od niego zależy wysyłanie karetek. "Zgłoszenia alarmowe z numeru 112 są przyjmowane bezpośrednio przez centralną dyspozytornię Państwowego Ratownictwa Medycznego (dalej: PRM ) we Wrocławiu i stamtąd dysponowane są zespoły ratownictwa medycznego. To tam trafiają więc i są gromadzone informacje na temat dostępności karetek pogotowia poszczególnych dysponentów PRM, ilości zgłoszeń oraz czasie przyjęcia zgłoszeń i czasie zadysponowania zespołów ratownictwa medycznego" - informuje szpital.
Jak czytamy w komunikacie, zespoły ratownictwa medycznego nie mogą podjąć żadnych działań bez zlecenia dyspozytora. Według podanych informacji, to on przyjmuje wszystkie zgłoszenia i ustala priorytety działania. "To wyłącznie dyspozytor ma niezbędną wiedzę, by zdecydować komu w danym momencie najbardziej jest potrzebna pomoc zespołu ratownictwa medycznego. Tylko on ma też prawo odwołać dany zespół ratownictwa medycznego z podjętej akcji ratunkowej i zadysponować go do przeprowadzania innej akcji ratunkowej" - tłumaczą władze szpitala.
Jak czytamy w dalszej części komunikatu, dyspozytor ma także prawo i obowiązek informowania jednostek takich jak policja, ponieważ one również współpracują z systemem PRM. Według opinii szpitala jednostki te są odpowiednio przeszkolone do udzielania pierwszej pomocy osobom znajdującym się w stanie nagłego zagrożenia zdrowia.