Lewica biła w PO, że lanie od PiS nic jej nie nauczyło. Ale teraz to lewica dostała lanie
Można pisać całe eseje o niespodziewanie wysokiej porażce Patryka Jakiego, niepewnej władzy PiS-u w sejmikach i braku premii za jedność Koalicji Obywatelskiej. Nie zmienia to jednak faktu, że największym przegranym wyborów samorządowych jest polska lewica.
22.10.2018 | aktual.: 22.10.2018 12:03
Choć o wyborach samorządowych mówi się, że po swojemu każdy może w nich ogłosić zwycięstwo (PiS - bo zgarnął procentowo najwyższe poparcie, Koalicja Obywatelska - bo utrzymała miasta, PSL - bo nie dał się wygryźć z wiejskich bastionów), faktem jest, że w roku 2018 mają one jednego wyraźnego przegranego. To polska lewica, która nie wyciągnęła właściwie żadnych wniosków z klęski parlamentarnej sprzed trzech lat, w kolejny cykl plebiscytu demokratycznego wchodząc rozdrobniona, skupiona na kwestiach światopoglądowych, zmonopolizowana przez większych graczy, albo po prostu na tyle nijaka, że nieatrakcyjna nawet dla elektoratu postkomunistycznego i wielkomiejskiego.
Trudno inaczej interpretować wynik pompowanego w sondażach parlamentarnych nawet powyżej 10 pp. Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który rzekomo ma przechodzić renesans i już witać się z gąską. Niespełna sześcioprocentowe poparcie w regionach, które były historycznym zapleczem lewicy i siłą SLD - pozwalającą przetrwać strukturalnie nawet wypadnięcie z Sejmu - to ogromne rozczarowanie. Chociaż Włodzimierz Czarzasty na konwencji wyborczej robił dobrą minę do złej gry, nawet w jego słowach czuć było gorycz wynikającą z faktu rozminięcia się oczekiwań z rzeczywistością. "Jeżeli państwo myślicie, że będę miał smutną minę, to jest nieprawda. To jest początek drogi. Ta droga rozpoczęła się niestety od wypadnięcia z Sejmu. Powoli będziemy budowali poparcie dla naszego środowiska. (…) Musimy wrócić do Sejmu. To jest dobra zaliczka, ale tylko zaliczka" - stwierdził lider SLD Lewica Razem, którego słów z uśmiechem w studiu telewizyjnym słuchał chyba tylko Leszek Miller.
Podobnie, poniżej możliwości i potencjału, wypadła partia Razem, debiutująca w samorządach. Wynik rzędu 1,5 proc. - porównywalny z Ruchem Narodowym - wskazuje jasno, że ideowi neomarksiści i socjaliści, choć dobrze sprawdzają się w think-tankach, wiele wnoszą do debaty publicznej i często ciekawie spoglądają na problematykę socjalną, w brutalnym sprawdzianie wyborczym skazani są na niszę porównywalną z poparciem ich śmiertelnych wrogów. Jeśli to nie wstrząśnie Adrianem Zandbergiem i Marceliną Zawiszą, to nie wiem, czy cokolwiek będzie w stanie zatrzymać erozję ich środowiska. Erozję tym dotkliwszą, że patrząca podobnie na kwestie światopoglądowe Barbara Nowacka nie wniosła niczego nowego do Koalicji Obywatelskiej, nie przekonała Grzegorza Schetyny do związków partnerskich ani postulowania liberalizacji prawa antyaborcyjnego. Oceniając również po wyniku KO, nie widać procentowo ”żadnej premii jednościowej”, która miałaby rzekomo przylecieć na drugim, lewicowym skrzydle.
Podkreślić też trzeba słabe wyniki Zielonych, a także lata świetlne - czyli odległość, która dzieliła kandydató młodej miejskiej lewicy - Janka Śpiewaka i Justynę Glusman - od wyniku Patryka Jakiego. O Trzaskowskim nie wspominając.
W związku z tym, gdy emocje po pierwszych godzinach od ogłoszenia wyników opadną, polska lewica musi sobie zadać pytanie, co robi nie tak, że nawet przy biernej i miałkiej programowo Platformie Obywatelskiej i licznym w Polsce elektoracie socjalnym nie jest w stanie przebić się do niego z żadną sensowną propozycją? Czy PiS w całości takiego modelowego wyborcę wyjął z matecznika lewicy i zagospodarował? Nie sądzę. Paradoksalnie dzisiaj otwiera się wielkie pole do działania dla Roberta Biedronia, który ma szansę na napisanie scenariusza bardziej centrowej lewicy na nowo. "Ludzie o poglądach lewicowych nie mają na kogo głosować. Ich głosy zgarnęła Koalicja Obywatelska. To dla mnie optymistyczny prognostyk. Jest przestrzeń na progresywną politykę. Sporo osób nie zagłosowało na duopol. Wiele Polek i Polaków nie chce głosować na duopol. Polska, która łączy wygrywa" - stwierdził Biedroń w rozmowie z OKO.press. Jeśli uda mu się słowa przekuć w czyny, to on może być największym beneficjentem porażki SLD i partii Razem. I w konsekwencji stanowić realną alternatywę dla Grzegorza Schetyny. Czas powiedzieć: ”sprawdzam”.
Marcin Makowski dla WP Opinie.